
Po latach, od odkrycia zbrodni w Jedwabnem, wciąż podnoszone są wątpliwości, kto za nią stoi. Ale czy w tej sprawie jest jeszcze coś do odkrycia? Czy istnieją jakiekolwiek przesłanki lub wątpliwości, które uzasadniałyby kontestowanie przez prawicowe środowiska tego tragicznego wydarzenia? Czy wciąż nie wiemy, kto dokonał masowego mordu na Żydach 10 lipca 1941 roku?
Odpowiedź na wszystkie te pytania brzmi NIE! A wszelka aktywność w tej kwestii, to świadome działanie środowisk narodowo-konserwatywnych, które ma na celu kreowanie alternatywnej wersji historii. Narzucenie opinii publicznej własnej i jedynie „słusznej” narracji hołduje zasadzie, że ten kto kontroluje przeszłość, ten ma wpływ także na przyszłość. Prawica stawiając się w roli siły sprawczej najważniejszych wydarzeń w historii współczesnej Polski, podchodzi do niej wybiórczo, celebrując tylko tych bohaterów oraz te wydarzenia, które są dla niej wygodne. Nie przypadkowo też niektóre fakty przemilcza lub zakłamuje, bo jest to prosta i skuteczna droga do pisania historii na nowo i po swojemu. I chociaż niewiele ma ona wspólnego z prawdą, to zasiane ziarno, które pada na ultranarodowy i nacjonalistyczny grunt, staje się doskonałą pożywką dla różnej maści oszołomów oraz twórców spiskowych teorii.
Prawda boli
Tym, którzy nie pamiętają, jak również tym, którzy - z jakichś powodów - nie chcą o tym pamiętać, warto przypomnieć, że wyniki śledztwa prowadzonego przez Instytut Pamięci Narodowej w latach 2000-2003 wykazały jednoznacznie, że bezpośrednimi sprawcami mordu Żydów w małej miejscowości w powiecie łomżyńskim o nazwie Jedwabne, było kilkudziesięciu jej mieszkańców i okolicznych wsi, a obecni tego dnia w miasteczku gestapowcy i żandarmi niemieccy, którzy w całej tej historii - odegrali rolę inspiratorów i podżegaczy - nie brali bezpośrednio w niej udziału.
I nie pomoże w tym przypadku żaden mechanizm „wyparcia”. Bez względu na to, czy się to komuś podoba czy nie, sprawcą zbrodni w Jedwabnem, która według współczesnych definicji, miała charakter ludobójstwa, byli Polacy. Wiadomo też, że było ich, co najmniej, czterdziestu - mieszkańców miasteczka i okolic. Śmierć 340 osób pochodzenia żydowskiego, z czego około 300 spalonych żywcem w stodole, obciąża naszych rodaków. Tyle fakty! I mimo, że jest to dla nas wszystkich - bardzo bolesna prawda, niczego to nie zmienia. Chociaż bardzo chcielibyśmy, żeby było inaczej…
Relatywizm historyczny
Przykładów relatywizowania historii, która wydarzyła się w Jedwabnem jest wiele. Emanacją - projekcja filmu „Powrót do Jedwabnego” oraz spotkanie z jego autorem - Wojciechem Sumlińskim, które miało miejsce 27 października br. w Otwocku. Sam fakt wybrania na miejsce tego pokazu budynku, w którym niegdyś mieściło się kino „Oaza”, a którego właścicielką była Żydówka Anna Nusfeld i zarazem żona Calela Perechodnika, ma wymiar wręcz… symboliczny. Zapowiedziana projekcja „antysemickich lęków i rojeń” - jak pisze Robert S. użytkownik mediów społecznościowych, 26 września br., na FB: „to (…) jakiś ponury żart. Nie sposób się z tym nie zgodzić, chociaż znajdą się pewnie i zwolennicy poglądu, że na tym właśnie polega demokracja, która wszystkim gwarantuje wolność wypowiedzi. W rzeczywistości chodzi jednak o coś zupełnie innego. Kłamstwo powtarzane wielokrotnie, tworzy iluzję prawdy.
Zanim ten zakłamany i ewidentnie antysemicki w treści film został wyemitowany w mediach, poprzedziły go liczne protesty. Pojawiło się wiele artykułów na jego temat w prasie i na portalach internetowych. Wypowiedziała się o nim również Anna Bikont, dziennikarka i jednocześnie autorka książki "My z Jedwabnego", która powiedziała w rozmowie z Onetem:
- „Mord w Jedwabnem jest jednym z najlepiej zbadanych epizodów w historii Polski. Śledztwo IPN trwało kilka lat i miało dwa filary: śledczy i naukowy. Powstała publikacja licząca około 1 tys. stron tekstu i około 1 tys. stron dokumentów. Mało jest tak dobrze i wnikliwie opisanych fragmentów naszej historii, gdzie wszystkie manipulacje i wątpliwości zostały rozwiane”.
O zbrodni w Jedwabnem - pierwszy raz - opinia publiczna usłyszała w 2000 roku, po ukazaniu się książki Jana Tomasza Grossa „Sąsiedzi. Historia zagłady żydowskiego miasteczka”. To co w niej napisano wywołało szok, ponieważ podważało utrwalony obraz Polaków, wyłącznie jako ofiar wojny. Gross opisał w niej nie tylko jak Polacy z Jedwabnego, z inspiracji i za przyzwoleniem Niemców, wymordowali przez spalenie w stodole swoich żydowskich sąsiadów, ale przedstawił również jak wyglądał ponury spektakl znęcania się nad żydowskimi rodzinami zgromadzonymi na rynku miasteczka, jak dochodziło do zabójstw i plądrowania żydowskich domów.
Film oprotestowany
Kiedy zapowiedziano, że w Otwocku 27 października br. odbędzie się projekcja filmu o Jedwabnem, Zbigniew Nosowski, przewodniczący Społecznego Komitetu Pamięci Żydów Otwockich i Karczewskich oraz Sebastian Rakowski, prezes Towarzystwa Przyjaciół Otwocka, wystosowali do prezydenta Otwocka Jarosława Margielskiego list otwarty, w którym napisali m.in.:
(…) dowiedzieliśmy się, że MOKTiS zaprasza (…) do obecnego kina „Oaza” na pokaz filmu Wojciecha Sumlińskiego „Powrót do Jedwabnego” i spotkanie z autorem. „Darmowe wejściówki dostępne w kasie teatru” - czytamy na plakacie i stronie internetowej ośrodka. I zwracają się bezpośrednio do prezydenta: „Czy Pańskim zdaniem godzi się, aby samorządowa placówka kultury propagowała takie tezy? Czy godzi się, aby działo się to w mieście z tak piękną kartą historii polsko-żydowskiej i z tak dużą liczbą Sprawiedliwych wśród Narodów Świata? Czy godzi się, aby taka narracja rozbrzmiewała w budynku zbudowanym przez niewinne żydowskie ofiary Zagłady, a zarazem polskich patriotów?”.
W lipcu 2016 roku, w 75. rocznicę zbrodni w Jedwabnem, występująca w programie telewizyjnym Moniki Olejnik ówczesna minister edukacji narodowej, Anna Zalewska, też nie chciała otwarcie przyznać, że sprawcami mordu byli Polacy. Mówiła, że „dramatyczna sytuacja, która miała miejsce w Jedwabnem, jest kontrowersyjna i właściwie nie wiadomo, jaka jest prawda”. W podobnym tonie wypowiadał się kandydujący na prezesa IPN dr Jarosław Szarek, który w trakcie przesłuchań przed komisją sejmową, stwierdził że: „wykonawcami tej zbrodni byli Niemcy, którzy wykorzystali w machinie własnego terroru pod przymusem grupkę Polaków”. Zarówno wypowiedzi minister Zalewskiej, jak doktora Szarka zostały odebrane przez opinię społeczną jako próba relatywizacji ustaleń IPN i były zachętą dla tych, którzy od dawna nie chcieli uznać ustaleń śledztwa IPN za wiążące.
Podniosły się nawet głosy żądające wznowienia zakończonego śledztwa, a przede wszystkim dokończenia przerwanej w 2001 roku ekshumacji grobu masowego ofiar zbrodni. Z inicjatywy lubelskiej historyczki dr Ewy Kurek, w kwietniu 2017 roku do Prokuratora Generalnego trafił wniosek w tej sprawie podpisany przez ponad jedenaście tysięcy osób. Pojawiły się też informacje o nowych naocznych świadkach wydarzeń w Jedwabnem. W końcu sierpnia 2017 roku prokurator białostockiego oddziału IPN przesłuchał w tej sprawie zamieszkałą w Orzyszu 90-letnią Aleksandrę K. Nie podała ona jednak żadnych nowych informacji o okolicznościach zbrodni w Jedwabnem oraz jej sprawcach. Jak podsumował komunikat pionu śledczego IPN z 5 września 2017 roku - nie znaleziono więc podstaw do podjęcia na nowo i kontynuowania prawomocnie umorzonego śledztwa.
To my jesteśmy Ci… lepsi
Sprawa zbrodni w Jedwabnem jednak co jakiś czas powraca, budząc ostre kontrowersje społeczne i kolejne polemiki ze środowiskami narodowościowymi, które wbrew faktom próbują narzucać opinii publicznej własną narrację w tej sprawie. Przyklaskuje temu PiS, bo jest mu to na rękę, a alternatywna wersja tego zdarzenia znakomicie wpisuje się w hasło „wstawania z kolan” i oczekiwania pisowskiego elektoratu. A PiS mówi swoim zwolennikom to, co Ci chcą usłyszeć. To my Polacy zostaliśmy skrzywdzeni, to my jesteśmy ofiarami i to my jesteśmy Ci… lepsi.
Projekcji filmu w otwockim teatrze im. Jaracza nie odwołano. To „kulturalne” wydarzenie, mimo protestów mieszkańców Otwocka przed budynkiem kina oraz środowisk lewicowych, odbyło się zgodnie z zapowiedziami. Portal Lewa Linia, tak napisał o nim na FB:
„Film ten jest przejawem skrajnego antysemityzmu oraz negacjonizmu historycznego, zaś jego autor jest jawnym antysemitą. Przekonać może się o tym każdy, kto zmusi się do obejrzenia tego filmu oraz każdy, kto miał okazję posłuchać wypowiedzi autora filmu, o czym niestety mogli się osobiście przekonać (…) uczestnicy protestu pod kinem „Oaza”, słysząc choćby jego wypowiedź, że prawdą jest to, że Żydzi od wieków chcą zniszczyć Polskę i Polaków”.
Inne stanowisko reprezentuje prawicowy portal Prawe Miasto, który tak ocenia projekcję filmu oraz spotkanie z jego autorem na swoim profilu na FB:
- „Bardzo dobry materiał, który pokazuje próbę merytorycznej rozmowy ze strony (…) Wojciecha Sumlińskiego (…). Ignorancja i arogancja protestujących skończyła się ich wielką kompromitacją. Brak elementarnej wiedzy historycznej tych ludzi poraża (…).
Problem w tym, że film Sumlińskiego nie podejmuje ŻADNEJ dyskusji merytorycznej, bo to film stawiający absurdalną tezę, skrajnie antyżydowski i nacjonalistyczny, nie pozostawiający żadnych wątpliwości i pola do jakiejkolwiek merytorycznej dyskusji. A jeżeli cokolwiek w nim poraża, to chyba tylko nasuwające się pytanie, skąd w ludziach bierze się tyle nienawiści i dokąd my wszyscy - jako społeczeństwo - zmierzamy?
Lewa Linia pisze dalej:
- „Wczorajszy antysemicki spektakl w budynku ich kina (tj. Nusfeldów - przyp. red.) naruszył cześć nie tylko ofiar mordu w Jedwabnem, nie tylko wszystkich ofiar zagłady, a w szczególności (także) z uwagi na miejsce projekcji - cześć tej otwockiej rodziny i innych ofiar likwidacji getta w Otwocku. Na to wszystko dały aktywne przyzwolenie władze Miasta Otwocka. Władze te dając zgodę na odbycie się w miejskim kinie seansu tego haniebnego filmu oraz spotkania z jego autorem stały się współodpowiedzialne za promocję antysemityzmu, co niestety potwierdza także osobisty udział w tym wydarzeniu wiceprezydenta Pawła Walo. Tym samym w naszej ocenie obecne władze Otwocka - Prezydent Jarosław Margielski oraz Wiceprezydent Paweł Walo, utraciły moralne prawo choćby do tego, aby uczestniczyć w kolejnych obchodach rocznicy likwidacji getta w Otwocku organizowanych przez Społeczny Komitet Pamięci Żydów Otwockich i Falenickich oraz Towarzystwo Przyjaciół Otwocka. Kapelusze, zakładane w miejscu pamięci otwockich Żydów na głowy powyższych panów, nie zakryją odpowiedzialności za wczorajszy antysemicki spektakl. To co się (…) wydarzyło jest hańbą dla tego miasta, bezczeszczącą pamięć dawnej żydowskiej społeczności (…)”.
Jakie jest oblicze dzisiejszego Otwocka?
Ksiądz Wojciech Lemański, polski duchowny rzymskokatolicki diecezji warszawsko-praskiej, publicysta, bloger i działacz na rzecz upamiętnienia historii Żydów polskich, wypowiadając się o filmie, zadaje fundamentalne pytanie:
- „Wobec sprzeciwu mieszkańców zamknięto przed tym antysemickim gniotem kina Warszawy i Łodzi. Ale oto gościnnie zaprasza Pana Sumlińskiego i jego dzieło Otwock (…). Ten sam Otwock, który wstydliwie ukrywa swoich kilkudziesięciu "Sprawiedliwych wśród Narodów Świata". Wstyd? A może właśnie takie jest dziś oblicze tego miasta?”
Mocne słowa! A ja zapytam wprost prezydenta Margielskiego… Czy to się godzi Panie Prezydencie, aby samorządowa placówka kultury wyświetlała takie filmy? Czy w ogóle film Pana Sumlińskiego da się zmieścić w definicji „kultury?
I na koniec, pozwolę sobie jeszcze przytoczyć, kilka zdań z cytowanego już wcześniej listu otwartego Zbigniewa Nosowskiego oraz Sebastiana Rakowskiego do Prezydenta Miasta Jarosława Margielskiego:
- „Kiedy wyjdzie Pan na balkon swojego gabinetu w otwockim ratuszu, prosimy by spojrzał Pan stamtąd na wprost (...)
Zobaczy Pan puste miejsce po synagodze Goldberga (…). Pańscy poprzednicy na urzędzie, wychodząc na ten sam balkon, z którego Pan obecnie korzysta, patrzyli na tę właśnie synagogę, największą w naszym mieście. Gdyby wtedy rządził Pan Otwockiem, miałby Pan żydowskiego zastępcę, a 11 z 24 radnych miejskich reprezentowałoby społeczność żydowską. Tak stanowiło porozumienie zawarte przez mieszkańców naszego miasta u początków niepodległej II Rzeczypospolitej, w roku 1919, bo pod wspólnym otwockim niebem było miejsce dla obywateli różnych religii, wyznań, narodowości i przekonań”…
Andrzej Idziak
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie