Reklama

Kocie sprawki, czyli dziwne przypadki otwockiej radnej cz. 2

16/09/2021 10:50

Samorządy są ustawowo zobowiązane do zapewnienia opieki nad bezdomnymi zwierzętami. Jest to zadanie własne gmin, co oznacza, że muszą je finansować ze środków własnych. W większości przypadków, gminy wyręczają się przy wypełnieniu tego obowiązku organizacjami pozarządowymi, zlecając im zadania na zasadzie przetargu. Problem zaczyna się wtedy, gdy te, zamiast zajmować się tym - czym powinny, zaczynają przekraczać swoje kompetencje.

  • Wysyp organizacji pro-zwierzęcych. Coraz więcej ludzi chce pomagać bezdomnym zwierzętom
  • Działania interwencyjne podejmowane przez organizacje pozarządowe w stosunku do właścicieli zwierząt nie zawsze są zgodne z prawem
  • Na początku zawsze musi być… dramat! Publiczne zbiórki  na leczenie zwierząt pod lupą
  • Stowarzyszenia biorą pieniądze na realizację programu opieki nad bezdomnymi zwierzętami, ale nie rozwiązuje to problemu

W ostatnich latach, organizacje pro-zwierzęce, powstają w naszym kraju jak grzyby po deszczu. Klimat do ich tworzenia bierze się ze społecznego przyzwolenia, wielu lat lobbingu środowisk walczących o prawa zwierząt oraz swoistej „mody”, która przywędrowała do nas z Zachodu. I nie ma w tym absolutnie nic złego, aż do momentu, dopóki te stowarzyszenia czy fundacje działają zgodnie z prawem  (czyli zgodnie z przepisami ustawy o ochronie zwierząt - przyp. red). Problem zaczyna się wtedy, gdy zaczynają one wchodzić w kompetencje weterynarzy, policji, czy prokuratury, a ich działania zaczynają przekraczać granice zwykłej, ludzkiej przyzwoitości. Do skrajnych przejawów ich kontrowersyjnej działalności dochodzi szczególnie w sytuacjach, gdy zaczynają przypisywać sobie kompetencje, do których tak naprawdę nie mają żadnych podstaw.

Na forach internetowych pełno jest opisów tzw. „działań interwencyjnych”, podczas których odbiera się zwierzęta ich prawowitym właścicielom. Odkąd stowarzyszenia czy fundacje pro-zwierzęce dostają od gmin środki na zapobieganie bezdomności zwierząt oraz opiekę nad nimi, coraz częściej dochodzi do tego rodzaju przejawów patologii. Mnóstwo - niekoniecznie uczciwych – organizacji, wykorzystuje w tym celu ludzkie współczucie i empatię. To co przechodzi właściciel przetrzymywanego przez organizację psa czy kota, nikogo nie interesuje. W celu pozyskania „towaru” stosuje są różne tricki. Do klasyki należą już sytuacje rzekomego „porzucenia” zwierzęcia przez właściciela, oskarżenia, że właściciel nie dba o zwierzę lub przetrzymuje je w złych warunkach.

Na początku zawsze musi być… dramat!

Równie częste, a zarazem bardzo skuteczne jest „proszenie” o kasę. W roli głównej w takim przypadku występuje zawsze „zmaltretowane” i „skrzywdzone” zwierzę. Schemat jest prosty i zawsze ten sam. Zdjęcie na profilu społecznościowym, wzbudzający litość opis i prośba o masowe udostępnianie, no i oczywiście datki na jego „leczenie”. Takie posty potrafią mieć nawet po kilkadziesiąt tysięcy udostępnień. Zbiórki na zwierzęta, znajdujące się rzekomo w tragicznym stanie, ze zdjęciem wzbudzającym litość, ckliwą historią, „właścicielem-sadystą” lub rzekomą pseudo-hodowlą w tle, no i oczywiście - dla przeciwwagi - bohaterscy „obrońcy”, „inspektorzy ds. zwierząt”, to wcale nierzadki obrazek, silnie działający na naszą wyobraźnię. Poza zwierzętami, które faktycznie wymagają pomocy, takie zbiórki to - po prostu – nic innego jak intratny biznes. O dziwo, proceder ten - mimo, że coraz częściej nagłaśniany w mediach, wciąż jest skuteczny. Najsilniej potrafi działać w przypadku zwierząt wymagających eutanazji.

A takie zbiórki to - po prostu - omijanie przepisów o zbiórkach publicznych, które podlegają kontroli MSWiA i które muszą być rozliczane. Zbiórki przeprowadzane na portalach organizacji - fundacji i stowarzyszeń, są oficjalnie apelami o wsparcie i dlatego nikt ich nie rozlicza. Nie wskazuje się ile kosztowało leczenie zwierzęcia, ile wyniosły koszty własne organizacji, itd. A jeżeli już ktoś dociekliwy, chce się dowiedzieć na co poszły jego pieniądze, to najczęściej jest blokowany na stronach organizacji, a jego komentarze są usuwane. Są organizacje, które z takich zrzutek zrobiły źródło stałego dochodu.

- Czy wie Pan jak wyglądają takie zbiórki? - pyta A. (imię i nazwisko  - do wiadomości redakcji), doskonale zorientowana w problematyce ochrony zwierząt i od lat występująca w ich obronie. Wszystkie odbywają się według tego samego scenariusza. Na początku zawsze musi być… dramat, który poruszy ludzkie sumienia, wstrząśnie opinią publiczną i zbuduje odpowiednie napięcie. Nie można przecież pomóc zwierzęciu, jeśli nie zostanie zebrana konkretna suma pieniędzy. I żeby była jasność, nie chodzi w tym przypadku o małe kwoty. Na „uratowanie” jednego pieska czy kotka ludzie przekazują od kilku nawet do… kilkunastu tysięcy złotych. (…) To jest jedna wielka manipulacja, w której stosowane są najprostsze socjotechniki”.

A najgorsze w tym wszystkim jest to, że odium takich działań spada na wszystkie organizacje, również te działające rzetelnie i uczciwie. Dlatego nie wolno nam się obrażać  na wszystkich, którzy chcą pomagać, bo tak jak medal ma dwie strony, a kij dwa końce, trzeba nauczyć się odróżniać dobro od zła. Pomóc mogą w tym media oraz Internet, gdzie łatwo można znaleźć informacje na ten temat.

Kiedy zwierzę zostaje odebrane prawowitemu właścicielowi, niejednokrotnie dochodzi do dramatu, bo przecież wiele zwierząt domowych, to prawdziwi członkowie rodziny. Dlatego kiedy pies czy kot, pozostawiony bez opieki, trafi do schroniska, w pierwszej kolejności organizacja powinna zadbać o ustalenie jego właściciela lub dotychczasowego opiekuna. Powinna sprawdzić dane w rejestrze lub popytać w okolicy, czy ktoś nie wie do kogo należy zwierzę. A jeśli już się znajdzie, to powinna - jak najszybciej - zwrócić mu jego własność. Będzie to korzystne zarówno dla zwierzęcia, jego właściciela, jak i gminy.

Przypadek p. Ewy J. nas poruszył, dlatego  - jako redakcja - postanowiliśmy dowiedzieć się, jak naprawdę wygląda sytuacja z zaginięciem jej kociąt. M.in. dlatego 22 sierpnia br. wysłaliśmy e-mailem na adres radnej Golińskiej pytania dot. tej sprawy. Pytamy w nich czy otwockie Stowarzyszenie „Promyk”, które posiada na FB profil pod nazwą „Koty z Promyka” jest oficjalnie zarejestrowanym stowarzyszeniem i czy radna Golińska - w jakikolwiek formalny sposób - jest związana z tą organizacją. Interesuje nas również - czy ma ona jakiekolwiek plenipotencje do oficjalnego reprezentowania władz tego stowarzyszenia, a jeżeli tak, to w jakich kwestiach i na jakiej podstawie? Chcielibyśmy się także dowiedzieć, czy radna wie dlaczego kocięta, które trafiły do schroniska prowadzonego przez otwockie Stowarzyszenie „Promyk” nie zostały oddane ich właścicielce - Ewie J. i na jakie podstawy prawne powołuje się odmawiając wydania kociąt pani Ewie? Mimo, że od wysłania zapytania minęło już sporo czasu - żadnej odpowiedzi nie otrzymaliśmy…

Czy troska o dobrostan zwierząt jest właściwie realizowana?

Przepisy dotyczące realizacji zadań związanych z zapobieganiem bezdomności zwierząt oraz opieką nad zwierzętami bezdomnymi zostały zawarte w ustawie z 21 sierpnia 1997 r. o ochronie zwierząt (Dz. U. 2019 poz. 122 z późn. zm.). Zadania te przekazano gminom, które w celu ich realizacji - co rok - przyjmują program opieki nad zwierzętami bezdomnymi oraz zapobiegania bezdomności zwierząt, określają także sposoby realizacji tych zadań oraz przyznają na ten cel środki finansowe (art. 11 i 11a ustawy o ochronie zwierząt).

Urząd Miasta w Otwocku ogłasza przetargi na realizację programu opieki nad zwierzętami bezdomnymi oraz zapobieganiu bezdomności zwierząt - zwykle na początku roku. W 2021 zostały one ogłoszone 18.02.2021 oraz 12.04.2021. Beneficjentami publicznych środków przeznaczonych na ten cel są zwykle dwa lub - tak jak w tym roku - trzy NGO-sy.  Zdarza się, że z różnych względów, nie udaje się wyłonić zwycięzcy postępowania za pierwszym razem co oznacza, że program nie może wejść w życie od pierwszego stycznia, mimo że pieniądze na jego realizację są uchwalane jeszcze w listopadzie lub grudniu. W tym roku został np. uruchomiony w połowie roku. W konsekwencji powoduje to sytuację, że kiedy trzeba pomóc, bo np. bezdomna kotka żyjąca na osiedlu Stadion urodziła małe, to okazuje się, że nie ma się kto tym zająć.

- „Kiedy wysyłałam ponaglające e-maile w tej sprawie do Wydziału Środowiska - opowiada jedna z mieszkanek Otwocka (imię i nazwisko - do wiadomości redakcji), to usłyszałam odpowiedź, że powinno się tym zająć stowarzyszenie, bo bierze za to pieniądze. Rzeczywistość jest jednak inna, bo organizacja nie reaguje, chociaż ma taki obowiązek! Z postów zamieszczonych na jej profilu na FB wynika natomiast, że koty do adopcji brane są z domów, a przecież tak nie powinno być, bo organizacja powinno zajmować się kotami, ale… bezdomnymi”.

Ludzi, uczciwych i prawdziwie empatycznych, którzy skłonni są pomagać i opiekować się bezdomnymi zwierzętami jest całe mnóstwo. By troszczyć się o dobrostan zwierząt, są gotowi poświęcać nie tylko swój własny czas, ale i pieniądze. I chociażby z tego względu warto wiedzieć, że z pomaganiem zwierzętom tak naprawdę bywa różnie i że nie każda organizacja podająca się za działającą na ich rzecz, ma na względzie - w pierwszej kolejności - ich dobro. Dobrze mieć to na uwadze, gdy w pierwszym odruchu serca, sięgniemy do kieszeni po datek lub zdecydujemy się zamieścić emocjonalny post na Facebook-u.

Andrzej Idziak

Foto: Pixabay.com

Aplikacja iotwock.info

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    miboot 2023-06-18 12:04:31

    Ja wiem że temat jest już stary, ale w dalszym ciągu nikt nie podjął wobec radnej żadnego postępowania,a wręcz przeciwnie . Radna nie zakładając żadnej organizacji ani nic co by miało coś wspólnego wyłudzała pieniądze i to nie małe z urzędu miasta pod ochrona pana prezydenta . Sprawa z kotami pani Ewy pokazała tylko jakie kolesiostwo i pranie pieniędzy odbywa się w urzędzie ,bo już następnego dnia radna dziwnym trafem dostałe akredytacje i po kilku dniach zarejestrowała swoja nielegalna działalność przypominam ,za która dostawała pieniądze. Gdzie poszły pieniądze tego nie wie nikt, co się stało z kotami przetrzymywanymi w katastrofalnych warunkach w piwnicy ,w brudzie ale gdzie się podziały tego już nikt nie wie ,radna nadal kradnie koty i zasiada w radzie to żenada i kompromitacja tej władzy. Żenujące i karygodne jest tez zachowanie policjantów pozwalając i niereagujący na przestępstwo sami łamali prawo , domniemać można ze dostali odgórne polecenie co w tym mieście nikogo nie dziwi , ale chwalą się złodziejem cukierka , dno i wodorosty . O podejściu prokuratury nawet się nie odniosę ,wiadomo ze zasiada tam stary tak zwany beton i układziki zbyt bliskie ,wiec czego oczekiwać ? reakcji? ta sama prokuratura kryła policjantów bijących kobietę ,wiec czego oczekiwać? Tak o mało nie zostałem tez poszkodowanym przez radna która próbowała zwabić moje koty i złapać w nocy podjeżdżając samochodem i to trzy razy ,dwa razy zobaczyła mnie na placu i uciekła a trzecim razem to ja ja przyłapałem i delikatnie poinformowałem ze jak mi kota ruszy lub mi zginie to wyrwę z du... nogi ,więcej się nie pokazała aż do kradzieży kotów z wawerskiej , a poszkodowanych jest więcej , w piwnicy gdzie trzymała koty to nie było kilka sztuk tylko kilkadziesiąt.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo iOtwock.info




Reklama
Wróć do