
Mieszkanka Celestynowa, Marta Matosek, wyruszyła w podróż do Uzbekistanu. Poniżej przesłana przez nią korespondencja.
Uzbekistan, kraj w Azji Centralnej, ściśnięty pomiędzy Kazachstanem, Turkmenistanem, Afganistanem oraz Kirgistanem. Przez stulecia region ten przecinały drogi szlaku jedwabnego, którymi karawany przewoziły na wschód i na zachód wszelkiego rodzaju towary, idee oraz wpływy kulturowe. Miasta – Samarkanda, Buchara oraz Kiwa (położone w Uzbekistanie) były głównymi ośrodkami handlu, sztuki oraz nauki. Świetlane lata tych miast zapisane są w ich architekturze.
Znajdziemy tu imponujące madrasy (szkoły religijne), karawanseraje (hotele dla kupców), bazary oraz meczety. Chociaż ruch na szlaku jedwabnym zaniknął w XX wieku wraz z rozwojem transportu morskiego i powietrznego, te miasta nadal kontynuują tradycję gościnności.
Jak za dawniejszych czasów, ulice Samarkandy, Buchary i Kiwy aż kipią od handlarzy, artystów i ich dzieł. Nawet niedawny napływ tanich produktów z Chin nie przyćmił zdumiewającego rzemiosła lokalnych artystów.
Warsztaty artystyczne są wszędzie. Często są to małe komórki na tyłach bazarowego stoiska. Przypominają nieco jaskinie Aladyna i wypchane są po brzegi dywanami, ceramiką, dziełami hafciarskimi albo miniaturami. Tudzież indziej, kowal kuje metalowe dzieła przy piecu w warsztacie. Na jego zewnątrz, przechodnie mogą podziwiać i nabyć okazałe owoce tej pracy: wszelkiej maści nożyczki, noże i sztylety. Ta niecodzienna ekspozycja przypomina, że podróżowanie szlakiem jedwabnym było niezwykle niebezpiecznym przedsięwzięciem. Podróżnik w najlepszym wypadku był narażony na ryzyko ograbienia. W najgorszym – mógł stracić wolność (porwania i sprzedaż niewolników rozkwitały) – albo własną głowę. Miasta szlaku jedwabnego były namiastką bezpieczeństwa i gościnności – i nadal nimi pozostają.
Chociaż strategiczna rola miast szlaku jedwabnego zanikła w uprzednim wieku, wspaniale miasta Uzbekistanu przyjmują teraz tłumy nowych podróżników: współczesnych turystów. Po śmierci pierwszego prezydenta, Karimova (który trzymał kraj w żelaznych ryzach), Uzbekistan zaczyna się otwierać gospodarczo na świat i inwestować w rozwój turystyki.
Rzeczywiście, w czasie sezonu na ulicach miast szlaku jedwabnego można usłyszeć turystów z całego świata: Amerykanów, Brytyjczyków, Francuzów – i oczywiście, Polaków. Jednak większość turystów tutaj pochodzi z innego kraju… z Rosji. Nie jest to fakt zaskakujący, gdyż Uzbekistan był częścią Związku Sowieckiego i od czasu zdobycia niepodległości w 1991 roku utrzymywał bliskie stosunki z Rosją. Dla wielu Rosjan, Uzbekistan pozostawał kierunkiem wakacyjnym przez lata. Jednak w ciągu ostatnich kilku tygodni, w Uzbekistanie pojawił się jeszcze inny rodzaj turysty: młodzi, rosyjscy mężczyźni uciekający przed naborem do wojska by uniknąć udziału w inwazji na Ukrainie.
W czasie pobytu w Bucharze, miałam okazję porozmawiać z jednym z tych Rosjan w czasie kolacji w kafejce. Nazwijmy go Sasza (prawdziwe imię ukryte). Sasza wyjechał z Rosji jak tylko rozpoczęła się jesienna kampania poboru do wojska, dzieląc los setek tysięcy innych Rosjan, którzy udali się do Kazachstanu, Gruzji czy Finlandii. Sasza planuje dotrzeć do Dubaju, gdzie dołączy do niego jego żona i czteroletnia córeczka, które nadal są w Rosji. Stamtąd, rodzina planuje udać się do Azji południowo-wschodniej. Sasza zaznacza, że wielu mężczyzn uciekających obecnie przed poborem do wojska, to w miarę zamożna inteligencja, którą stać na wyjazd za granicę na nieokreślony czas. „Nie chcemy tej wojny i nie chcemy w niej walczyć” - dodaje. Według Saszy, list powołujący do wojska musi być otrzymany i podpisany osobiście przez poborowego. Jeśli takowy jest nieobecny, jego rodzina może „zgubić” ten list i udawać że wcale go nie otrzymała. Rządowe bazy danych to jakiś chaos, więc nikt nie będzie w stanie udowodnić, czy dany list poborczy został otrzymany, czy nie. Ponoć niektórzy emeryci dostali takie listy, bo dane personalne były sprzed 30 lat, kiedy to owi nieszczęśnicy byli jeszcze młodzi, nieżonaci i bez rodzin. Tak więc ucieczka za granicę zdaje się być obecnie najbezpieczniejszym rozwiązaniem a służby graniczne Rosji też jak na razie nie sprawiały problemów. Ale Sasza obawia się, że ta możliwość może wkrótce zostać również ograniczona. Tymczasem więc planuje jeszcze pojechać do Kirgistanu zanim uda się do Dubaju. „Obecnie żyję jak nomada. Tak jak ludzie, którzy żyli tutaj przed laty”, wyznaje mi zanim skończymy kolację.
Słońce już dawno zaszło i zmierzch ogarnia stare miasto Buchary, gdzie turyści i tubylcy przychodzą do knajpek na kolację. Jedna knajpka puszcza na cały głos hity amerykańskiego boys-bandu, Backstreet Boys. W restauracji obok występuje na żywo artysta śpiewający tradycyjne, uzbeckie kawałki. Na pobliskim skwerku uliczny grajek gra na tradycyjnym instrumencie „Kalinka, Kalinka, Kalinka maja”. Miasta szlaku jedwabnego przyjmują i goszczą wielu przybyszów. I tak jak w przeszłości, wielu z tych przybyszów zostawia tu coś ze swojego kraju, kultury, życia.
Marta Matosek
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie