Reklama

Najsłynniejszy polski kasiarz mieszkał w Świdrze

04/06/2020 16:17

W złodziejskim fachu kasiarze, to była prawdziwa przedwojenna elita. Owiani mgiełką tajemnicy, bohaterowie ulicznych ballad. Romantyczni przedstawiciele ówczesnego półświatka, ludzie o wyczynach których jeszcze długo po wojnie krążyły legendy. A wśród nich ten najsłynniejszy: Stanisław Antoni Cichocki, zwany „Szpicbródką”. Dżentelmen-włamywacz, który przez jakiś czas swojego życia mieszkał w willi w Świdrze.

Swój pseudonim zawdzięczał starannie wypielęgnowanej blond bródce. Był mężczyzną z natury eleganckim, pełnym osobistego uroku i towarzyskiej ogłady. Co ciekawe, oprócz wrodzonego sprytu i wyobraźni, posiadał wszechstronne wykształcenie i władał kilkoma językami obcymi. Aleksander Wat, pisarz i poeta pochodzenia żydowskiego, .który na początku lat 30.ubiegłego stulecia  jakiś czas spędził w celi z tym słynnym przestępcą, tak wspomina jego postać: - Raz tylko byłem na spacerze ze Szpicbródką Cichowskim. „Król włamywaczy polskich”, piękny mężczyzna lat koło czterdziestu, mówił ślicznie po francusku, pięknie po włosku i chyba bardzo dobrze po angielsku, o manierach arystokraty, o głosie miłym, wyjątkowo bogatym w timbre, o bardzo subtelnym sposobie opowiadania. Był po jakimś bardzo wielki wpadunku, miał być rabunek na wielką skalę, wynajęli olbrzymie apartamenty w sąsiednim domu i zrobili przekop. Król włamywaczy polskich, a zatem i europejskich, bo polscy włamywacze byli uważani w tym czasie za najlepszych w Europie. Potem, gdy wyszedłem z widzenia i spotkałem jakiegoś znajomego MSZ-towca powiedziałem mu: „Wie pan, że powinniście jednak wysłać go na jakąś dobrą placówkę, dobrego ambasadora wam mogę polecić, człowiek o absolutnie nieskazitelnych manierach, bardzo inteligentny, niezwykle ujmujący, „Szpicbródka”.

Swoją przestępczą karierę Cichocki rozpoczął jeszcze w carskiej Rosji, był bowiem wychowankiem tzw. odesskiej szkoły kasiarzy. W pierwszym napadzie na jeden z berlińskich banków, o którym szeroko rozpisywały się gazety w całej Europie, wziął udział mając zaledwie 17 lat. Aresztowany w Petersburgu za próbę okradzenia Banku Azjatyckiego w Rostowie, aby uniknąć zesłania na Syberię, zdecydował się na współpracę z policją. Nie był to honor dla kasiarza, ale włamania na zlecenie w poszukiwaniu dokumentów ukrytych w kasach, na których zależało policji, skutecznie chroniły go przed poważniejszymi konsekwencjami. W 1920 roku Cichocki przybył do Polski, a już rok później był sądzony za planowany napad na kasę Banku Przemysłowców w Warszawie. Wkrótce potem, na jakiś czas, porzucił aktywne życie włamywacza i skupił się na doradzaniu i konsultacjach technicznych innym kolegom po fachu. Prowadził przy tym bogate życie towarzyskie, udzielając się w warszawskich środowiskach artystycznych, kabaretowych i teatralnych. Nic dziwnego, nie należał przecież do ludzi biednych, można nawet powiedzieć, że był majętny. Kupił w stolicy kamienicę, bar przy Marszałkowskiej i razem z niejakim Stępniem - kabaret o wymownej nazwie „Czarny kot”. Ta ostatnia inwestycja była jednak dość marna i w żadnej mierze nie mogła równać się z apanażami, jakie przynosiły włamania do banków. Jedyny pożytek z takiego trybu życia to ten, że nie mógł zostać złapany na gorącym uczynku, w związku z czym mógł spokojnie spać w swojej willi w Świdrze. Gdzie się mieściła dokładnie nie wiadomo.  

Nie darmo jednak ciągnie wilka do lasu. W drugiej połowie lat 20., Szpicbródka wrócił do swej przestępczej działalności. Podejrzewany był nawet o napad na Bank Dyskontowy w Warszawie w 1926 roku, ale ostatecznie z braku dowodów, uniknął trafienia za kraty. Jak się wkrótce okazało, nie na długo.

W 1927 roku Cichocki napadł na Państwowe Zakłady Graficzne w Warszawie, kopiąc spektakularny, kilkudziesięciometrowy tunel do skarbca. Ujęty na miejscu przestępstwa trafił do więzienia w Białymstoku. Ponieważ jednak organom ścigania nie udało się zebrać przekonywujących dowodów jego winy, a on sam - jak twierdził - znalazł się na miejscu przestępstwa przypadkiem, został zwolniony z aresztu we wrześniu 1929 roku przez sąd apelacyjny na skutek odwołania złożonego przez obrońców. I niemal od razu zaczął przygotowywać kolejny napad na Bank Polski w Częstochowie.

Kiedy w 1930 roku wydawało się, że wszystkie przygotowania są już prawie na ukończeniu, złodziejskiej szajce skończyły się pieniądze. Napadła więc na zakład jubilerski w Warszawie. Pech chciał, że w trakcie prowadzonego w związku z tym śledztwa, u jednego ze wspólników Cichockiego, zupełnie przypadkiem, wykryto plany nowoczesnego bankowego sytemu alarmowego. To ostatecznie pokrzyżowało plany złodziejskiej szajki, a planowany skok na bank został - w ten sposób - udaremniony. Cichocki wraz z kompanami zaś trafił do częstochowskiego aresztu. Pracował tam jako fryzjer. Któregoś dnia, dzięki przekupieniu strażników, ubranemu po cywilnemu Cichockiemu, udało się swobodnie opuścić areszt i „rozpłynąć” w ulicznym tłumie. Jego pobyt na wolności nie potrwał jednak długo. Wkrótce po ucieczce napadł na Spółdzielczy Bank Kredytowy w Pabianicach i w 1932 roku został ponownie aresztowany. W trakcie procesu przyznał się - co prawda - do zamiaru ograbienia banku, ale jednocześnie twierdził, że ostatecznie zrezygnował z tego pomysłu. Potwierdzały to też istniejące dowody, które wskazywały na to, że nie brał udziału w napadzie na jubilera. Wymiar sprawiedliwości nie do końca dał jednak wiarę tym wyjaśnieniom i ostatecznie skazał odeskiego kasiarza na sześć lat więzienia. Obciążającymi go okolicznościami okazała się ucieczka z aresztu oraz napad na bank w Pabianicach. Ostatecznie po odwołaniach i kolejnej apelacji, Cichocki wyszedł na wolność w kwietniu 1936 roku. Nie nacieszył się nią jednak długo, bo już rok później po napadzie na Bank Kredytowy w Warszawie w 1937 roku, został ponownie aresztowany i skazany na 4 lata więzienia.

Z więzienia w Sieradzu, gdzie odsiadywał wyrok, wypuszczono go w 1939, gdy wybuchła II wojna światowa. Przedzierając się przez tereny należące do Związku Radzieckiego dotarł do miejsca koncentracji Armii Andersa i wraz z nią przedostał się do Iranu, a następnie Afryki. Z punktu dyslokacji wysłano go na pobyt czasowy do obozu Kaja. I tu ślad po nim zaginął. Jak skończył słynny włamywacz, który przeszedł do historii jako wzorzec dżentelmena, erudyty, eleganta i celebryty brylującego na przedwojennych salonach, nie wiemy. Czas zatarł pamięć o nim i jego wyczynach. No może nie do końca… W 1978 roku na kanwie biografii Stanisława Cichockiego vel „Szpicbródki”, powstał musical „Hallo Szpicbródka, czyli ostatni występ króla kasiarzy” z Piotrem Fronczewskim w roli tytułowej, a niektóre motywy z jego życia zostały wykorzystano w filmie „Vabank” w 1981 roku.

Opr. Andrzej Idziak

 

Foto: Zdjęcie z kolekcji Jacka Dehnela www.awers-rewers.pl
 

Bibliografia / źródła:

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------

https://pl.wikipedia.org/wiki/Stanis%C5%82aw_Cichocki

https://histmag.org/Pierwszy-wsrod-kasiarzy-Stanislaw-Cichocki-Szpicbrodka-10582

 

 

Aplikacja iotwock.info

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo iOtwock.info




Reklama
Wróć do