
Michał Kornatowski to niezwykle skromny chłopak; na pierwszy rzut oka typowy nastolatek, który niczym nie wyróżnia się z tłumu. Jednak jest coś, co sprawia, że nie jest taki jak wszyscy. Nie przesiaduje na ławce w parku, nie wrzuca hurtowo zdjęć na Instagrama i nie siedzi non stop na „fejsie” – nie ma po prostu na to wszystko czasu ani chęci. Każdą wolną chwilę poświęca swojej pasji, którą jest muzyka.
Żadna nowość- powiecie - przecież każdy nastolatek ma takie hobby. Owszem, ale Michał tworzy własne ,,kawałki”; rap to jego sposób na wyrażanie siebie, to swoiste katharsis. Jest tekściarzem, wokalistą i producentem w jednym, a jego studio to domowy komputer. Zadziwiające, że ten młody człowiek w swojej twórczości jest niezwykle dojrzały, niepowtarzalny i bardzo skromny. Tak jak apetyt rośnie w miarę jedzenia, tak słuchając jego muzyki, człowiek chce więcej; jego profil na youtubie (Piwnia Group) ma już kilka tysięcy wyświetleń. „Zawodnik NBA”, „Katharsis”, „Pamiętajmy!” (gościnnie z Darią Leleń), „Uzależnieni” czy „To ona” wbijają w fotel i na długo zapadają w pamięć. Jeden z internetowych fanów Michała napisał – „Gruby, masz taki talent i zajawkę, że nie możesz nigdy odpuścić w tym, co robisz. Liczę na to, że za parę lat będą robić z Tobą wywiady. Poważnie, a jeśli kiedyś wydasz krążek, będę pierwszą osobą, która go kupi. Pozdrawiam Cię i oby tak dalej.” Mówiąc żargonem – niezły props! Po co czekać parę lat, postanowiłem już teraz namówić „Grubego” (tak nazywają Michała znajomi) na wywiad. Nie było łatwo, ale efekt przerósł moje oczekiwania. Rozmawialiśmy długo, a czas jakby się zatrzymał. Kurcze, on ma dopiero 18 lat, ale jego świadomość muzyczna i komunikatywność już dawno temu osiągnęły dojrzałość...
MW: Od jak dawna tworzysz? Skąd pomysł na takie hobby?
MK: Wszystko tak naprawdę zaczęło się już w czasach podstawówki, bodajże piąta czy szósta klasa. Wtedy zacząłem pisać swoje pierwsze wierszyki, coś dla mamy, coś dla babci, nawet mi się podobało takie przelewanie swoich myśli i uczuć na papier. Wtedy jeszcze nie myślałem, że coś z tego będzie więcej, że to wyrośnie we mnie jak grzyby po deszczu. Początek gimnazjum to był przełom. Strasznie byłem „zajarany” polskim rapem, wtedy kolega podesłał mi pierwszy „bit” (podkład muzyczny bez wokalu tworzony na komputerze – przyp. red.) i bardzo mi się spodobało to jego tworzenie. Wtedy też napisałem swój pierwszy tekst, z którego co prawda śmieję się do dzisiaj, ale, cóż, przecież młodość ma swoje prawa. Mało jeszcze wiedziałem o świecie i życiu, ale chciałem poruszać problematykę właśnie taką i pisać do tego tzw. motywacyjne teksty, żeby ludzie mogli odszukać swój sens życia i przetrwać tę szarą rzeczywistość. Paradoksem było, że wszystko, co pisałem, lądowało w szufladzie. Bałem się pokazywać swoje tekst komukolwiek, bałem się, że po prostu mnie wyśmieją. Kiedy już dojrzałem do tego, żeby pokazać swoje dzieła na forum publicznym, okazało się, że podobają się.
Pierwszy nagrany kawałek był totalną prowizorką. Kolega załatwił dynamiczny mikrofon, za pop filter robiły naciągnięte na niego rajstopy, a za wygłuszenie studia, o przepraszam pokoju (śmiech), robiły opakowania po jajkach. O dziwo, ten kawałek został bardzo pozytywnie odebrany przez ludzi, co dało mi niesamowitego kopa motywacji. Stwierdziłem, że będę robił to dalej, zwłaszcza że miałem niesamowitą frajdę.
Wielu uważa, że hip hop to muzyka dla dorosłych – dużo przekleństw, teksty poruszające tematykę używek czy niechęci do policji. Co Ty o tym sądzisz?
Może Cię zaskoczę, ale wbrew stereotypom taka tematyka nigdy mnie nie poruszała ani nie interesowała. Powiem więcej, nawet mi się to nie podobało. Kwestia przekleństw nie jest taka powierzchowna, w większości przypadków gdy raper w swoim utworze przeklina, wulgaryzm nie odgrywa roli przecinka. Mówiąc w skrócie – kiedy rozum śpi, pojawia się agresja, więc niecenzuralne słowa mają podkreślić w danym momencie stan emocjonalny, dodać siły przekazowi. Wielu artystów pisze o używkach, o niechęci do policji – ani tego nie potępiam, ani nie pochwalam. Każdy pisze o tym, co go otacza, o swoich doświadczeniach, przemyśleniach, każdy przecież bierze odpowiedzialność za to, o czym śpiewa. Jest dużo kawałków mówiących, że policja jest zła, ale ja uważam, że policjant to zawód, a ,,pies” to charakter, szanować należy każdego człowieka. Jest tyle samo dobrych policjantów, co i złych, generalnie można tak powiedzieć o wielu zawodach. Jeden lekarz przyjmie Cię od razu i pomoże, na innego czekać trzeba 3 godziny, a powie Ci, żebyś poszedł prywatnie, bo on nic nie może zrobić i generalnie ma Cię gdzieś.
Ja w swoich utworach stronię od przekleństw; owszem zdarza mi się ich używać, ale staram się tego nie robić. Mam ku temu dobry powód – jednym z moich pierwszych słuchaczy był mój dziadek, który powiedział, że bardzo spodobała mu się ta muzyka. Stwierdził też, że prawdziwą sztuką jest wyrazić swoje emocje bez przeklinania i to w taki sposób, że słuchacz dobrze wie, co w danym momencie czuje. Wiele osób twierdzi, że wychodzi mi to.
O czym usłyszymy w Twoich piosenkach? Szara rzeczywistość, dawka motywacji czy świat taki, jaki chciałbyś, żeby był?
Trudne pytanie i ciężko na nie krótko i konkretnie odpowiedzieć. Nagranych kawałków mam około 50, z czego wiele jest nieopublikowanych. Generalnie są o wszystkim, o wszystkim, co jest ze mną związane i mnie otacza, wiele z nich było kierowane do konkretnych osób i związanych z konkretnymi sytuacjami. Stworzyłem kawałek o swoich pierwszych rozterkach miłosnych, który wysłałem tylko do dziewczyny, część utworów powstała również w formie prezentów na konkretne okazje. Wiele osób mówi o mnie „Otwocki Werter”, taki smutny raper. Owszem, może czasem jestem monotematyczny w swoim przekazie, ale nie będę „nawijał”, że mam nowe „najki”, że mam bogatych rodziców, czy wręcz odwrotnie, że żyję w patologicznej rodzinie, tylko dlatego, że sporo ludzi chciałoby o tym słuchać. Część utworów powstała pod wpływem emocji; są takim katharsis - przelanie na papier tego, co w danej chwili czuję, kogo nie lubię, kogo kocham, kto mi zaimponował. Mam kawałki patriotyczne takie jak „Egzekucja” czy „Pamiętajmy”, który nagrałem gościnnie z Darią Leleń -świetną wokalistką. Mam też utwory, gdzie staram się doceniać ludzi, którzy zawsze przy mnie byli w myśl zasady, iż o prawdziwą przyjaźń nie trzeba walczyć, a o fałszywą - nie warto.
Masz jakiś muzycznych idoli, na których się wzorujesz?
Muzyka, którą ja tworzę, przez wiele osób nazywana jest smutnym rapem i rapem z przekazem. Powiem Ci szczerze, że staram się być indywidualistą i nie tworzę na zasadzie – „o, on mi się podoba, postaram się napisać w jego stylu, upodobnię się do niego”. Aczkolwiek mam swoich ulubionych artystów. Bardzo lubię słuchać poznańskiego rapera „Słonia”, który tworzy zgoła zupełnie odmienną muzykę od mojej, tzw. horrorcore. Muszę również wspomnieć o klasycznych idolach niejednego młodego chłopaka, czyli „Trzecim Wymiarze”, „Molesta Ewenement oraz „Jedem Osiem L”.
Skąd ksywa „Gruby” ? To jakieś nawiązanie do Grubsona?
Zgadłeś, ale w połowie (śmiech). Kiedyś, owszem, bardzo dużo słuchałem tego artysty, na bieżąco śledziłem jego karierę, a moją pierwszą muzyczną koszulką była właśnie ta związana z Grubsonem. Druga sprawa, że jadłem jakbym miał ze trzy żołądki. Suma summarum koledzy dodali jedno do drugiego i - parafrazując dawną reklamę pewnych płatków dla dzieci – tak powstał... „Gruby”.
Napisałeś kawałek dla kolegi, który wygrał „swoją” walkę, opowiedz coś o tym więcej. Bardzo mi tym zaimponowałeś.
Ten kawałek to „Zawodnik NBA”... Sytuacja była dość dramatyczna, ponieważ chłopak z mojej szkoły po studniówce trafił do szpitala i dowiedział się, że ma białaczkę. Zaczęły się akcje wspierania go, wiele osób ogoliło głowę na znak identyfikacji z nim, wysyłało mu kartki z pozytywnym przekazem, słowami otuchy, a ja postanowiłem, że napiszę dla niego tekst, taką pigułkę motywacyjną. Napisałem jedną zwrotkę i stwierdziłem, że to jednak nie jest na tyle dobre, żeby skończyć i wrzuciłem do szuflady. Bardzo dobrze znałem jego dziewczynę, więc na bieżąco wiedziałem, co się dzieje, no i pewnego dnia dowiedziałem się, że wygrał walkę z chorobą. Wyciągnąłem ten niedokończony kawałek i zaśpiewałem go dziewczynie Jordana (tak nazywali go koledzy – przyp. red.) i jej koleżankom, a gdy skończyłem, miały łzy w oczach... Musisz to skończyć i nagrać - usłyszałem. Pierwszy raz widziałem, żeby mój utwór i emocje, które w nim zawarłem, miały taką siłę... Kawałek skończyłem jeszcze tego samego dnia.
Czy możemy Cię usłyszeć na żywo? Jakieś koncerty?
I tym pytaniem zabiłeś mi ćwieka, w końcu nie można ciągle pisać do szuflady, a tekstów mam sporo, ponad setkę jak tak dobrze podliczyć. Niestety, na żywo nie wystąpiłem jeszcze nigdy. Z jednej strony bardzo bym chciał i w dobie tzw. młodych estrad nie jest to problem, ale z drugiej strony trochę brakuje mi odwagi. To wszak występ publiczny. Myślę jednak, że teraz to kwestia czasu, w końcu rozmawiamy, a to już wymagało sporej odwagi, mój pierwszy prawdziwy wywiad!
Jaki jesteś na co dzień?
Szalony i niezwykle emocjonalny – to duży skrót, ale w pełni mnie opisuje.
Dzięki za rozmowę!
Kawałki „Grubego” znajdziecie w linku poniżej:
https://www.youtube.com/channel/UC-_LWKQRXEc4zdiK2vPYyFA
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
No no no ten Gruby to całkiem nieźle nawija ;-)