
To jedno z najpiękniejszych ukraińskich miast. Autentyczne, nieskomercjalizowane, które - jeszcze do niedawna - zamieszkiwali ludzie, najbardziej zadowoleni z życia w kraju nad Dnieprem. Miasto, które przypomina stary Kraków, tyle że powiększony do makroskali, z mnóstwem urokliwych uliczek, zaułków i licznymi zabytkami emanującymi historią. Otwarte, gościnne i wielokulturowe. Pełne sentymentów i wspomnień związanych z Polską, gdzie prawie wszyscy mówią, a przynajmniej „myślą”, że mówią po polsku. Miejsce magiczne… Lwów.
Kiedy pierwszy raz zawitałem do Lwowa, byłem totalnie zaskoczony. Po pierwsze: jego… europejskością, bo Lwów to miasto, gdzie naprawdę można poczuć się obywatelem Europy i gdzie historia miesza się z nowoczesnością tak eklektycznie, że z pozoru niespójne elementy połączone ze sobą, tworzą jedyny i niepowtarzalny styl. Gdzie zamierzona eklektyczność architektoniczna i użytkowa składa się na tak nieprawdopodobny klimat, że trudno znaleźć podobny w jakimkolwiek innym mieście. Takiej ilości urokliwych kafejek zgromadzonych w jednym miejscu, gdzie można się napić pysznej, aromatycznej kawy, dawno już nie widziałem. Nie na darmo mówiło się kiedyś o Lwowie, że to kawowa stolica Galicji. Bez wątpienia, coś jest na rzeczy… A już sama aranżacja wystroju lokali, pomysły jak „zwabić” i zauroczyć klienta i w konsekwencji przekonać go, by zostawił w środku kilkaset hrywien, budzą podziw dla kreatywnej wyobraźni Ukraińców. Niektóre pomysły potrafią być mocno szokujące, jak na przykład kawiarnia „Cafe Masoch”, utrzymana w klimacie sado-maso, czy „Loża masońska” - restauracja uważana za najdroższą w Galicji, do której wchodzi się przez zamaskowane wejście, wyglądające jak drzwi do prywatnego mieszkania. W kultowej „Kryjiwce”, dla odmiany, już przy wejściu, zapytają Cię dla żartu, czy nie jesteś przypadkiem Moskalem i poczęstują alkoholem. Ot, ukraińska fantazja… Bo taki jest właśnie Lwów - otwarty, wylewny i… nieprzewidywalny.
Jeśli nie chcecie zwiedzać muzeów, a jedynie poczuć atmosferę miasta, obejrzeć kościoły, cmentarze czy zabytki znane z turystycznego przewodnika, to aby go spenetrować, wystarczy kilka dni. Jeśli jednak zapragniecie lepiej je poznać, odwiedzić kilka znanych galerii czy zakosztować nieco nocnego życia i pokontemplować przy kufelku słynnego lwowskiego browaru czy kieliszeczku legendarnej Baczewskiej, warto zaplanować dłuższy pobyt. Chociażby po to, by poczuć pod stopami, na wielu lwowskich ulicach, wciąż przedwojenny bruk.
W 1991 roku Lwów znalazł się w granicach niepodległej Ukrainy, a w 1998 - lwowskie Stare Miasto zostało wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Co ciekawe, ten unikalny kompleks architektoniczny odpowiada położeniem granicom miasta lokowanego jeszcze przez króla Kazimierza Wielkiego. Rynek jest miejscem, gdzie można spędzić cały dzień. Niemal każda ze stojących, wokół jego czterech pierzei kamienic, ma swoją tajemnicę oraz ciekawą historię, a wiele budynków to prawdziwe architektoniczne perełki. W centralnym punkcie placu znajduje się zabytkowy, wybudowany w stylu neoklasycystycznym ratusz, z wysoką na 65 metrów wieżą i ulokowanym na jej szczycie - tarasem widokowym. Kiedy się już na niego dostaniemy pokonując prawie 400 stromych schodów, zobaczymy bajeczną panoramę rozciągającą się na całe stare miasto.
Patrząc z góry, uwagę zwraca tzw. Czarna Kamienica, we wnętrzu której znajduje się muzeum poświęcone historii Lwowa, z niemałą ilością eksponatów. Są w nim m.in. zabytkowe meble, mapy, zdjęcia, obrazy, rzeźby i porcelana. Ciekawa jest też kamienica zwana „Małym Wawelem”, ze wspaniałym wewnętrznym dziedzińcem, otoczonym arkadami, zaprojektowana w stylu włoskiego pałacu. Wzięła swój przydomek stąd, że przez pewien czas należała do króla Jana III Sobieskiego, który przebudował ją na reprezentacyjną rezydencję. W czasach panowania władcy, jedno z pomieszczeń budynku, zajmowała oficjalna sala audiencyjna. Dziś mieści się w nim muzeum poświęcone historii kamienicy oraz jej właścicieli, gdzie można zobaczyć m.in. obraz przedstawiający poselstwo do Jana IIII Sobieskiego przed Odsieczą Wiedeńską pędzla Kornelego Szlegela.
W jednym z budynków zlokalizowanych przy Rynku znajdziemy także Muzeum Historii Ukrainy, gdzie można zobaczyć eksponaty przybliżające bogatą historię miasta oraz regionu. W Pałacu Bandinelli natomiast, można przekonać się w jakich warunkach żyli bogaci lwowscy mieszczanie w XVII i XVIII wieku. Elementami wyposażenia pałacowych sal są m.in. wykonane na zamówienie dekoracyjne meble oraz orientalna porcelana.
Kolejnym interesującym miejscem znajdującym się przy lwowskim rynku jest muzeum farmacji ulokowane w zabytkowej kamienicy z XVIII wieku - zajmowanej od zawsze - przez aptekę „Pod Czarnym Orłem". Warto zajrzeć do środka i odwiedzić wystawę poświęconą historii budynku oraz samej farmacji. Wszak w jednej z tutejszych placówek aptecznych pracował sam Ignacy Łukasiewicz, który właśnie podczas pobytu we Lwowie wynalazł lampę naftową. Precedensem - jak na owe czasy - było wykorzystanie tego wynalazku w trakcie nocnej operacji w jednym ze lwowskich szpitali.
Lwów od zawsze był miastem wielokulturowym, w granicach najstarszej jego części znajdziemy wiele świątyń lub ich pozostałości należących do różnych kultur. Przy południowo-zachodnim narożniku rynku stoi Bazylika Metropolitalna p.w. Wniebowzięcia NMP. A obok niej Kaplica Boimów, z przepięknym manierystycznym wnętrzem i olśniewającą dekoracją rzeźbiarską. Przy ulicy Virmens'ka zaś rozpościera się katedra ormiańska, z wnętrzem pokrytym malowidłami religijnymi, które nadają budowli niezwykłego charakteru.
W mieście zachowało się też trochę dawnych fortyfikacji. Od strony wschodniej możemy zobaczyć Basztę Prochową, budynki Arsenału i Arsenału Królewskiego. Dalszy ciąg murów możemy dostrzec jedynie w kształcie szerokich ulic okalających Stare Miasto, takich jak Wałowa czy Prospekt Swobody, który jest zresztą jedną z głównych promenad Lwowa. Kończy się przy budynku Opery Lwowskiej, jednym z najpiękniejszych zabytków tego urokliwego miasta. Wspaniały gmach został zaprojektowany przez prof. Zygmunta Gorgolewskiego i co ciekawe, udało się go wznieść w zaledwie trzy lata. Jego budowa trwała od 1897 do 1900 roku. Warto przyjrzeć się bliżej wspaniałej fasadzie budynku, z jego licznymi dekoracjami oraz klasycystycznym tympanonem na pierwszym planie, a jeszcze lepiej - wejść do środka, żeby móc na własne oczy zobaczyć zabytkowe wnętrza, których prawdziwą ozdobą jest hol, z przepięknie wykonanymi drewnianymi drzwiami, nad którymi góruje przeszklony sufit.
Kiedy 24 lutego br. rozpoczęła się rosyjska inwazja w Ukrainie, pierwsza myśl, jaka przyszła mi do głowy, to obawa przed zniszczeniami wojennymi, jakich może doznać to unikalne, światowe dziedzictwo kulturowe i historyczne. I ogromny strach, że nigdy już mogę nie zobaczyć tego wspaniałego miasta takim, jakim oglądałem go jeszcze kilka lat temu. Nie pospacerować Łyczakowską, nie pójść na piwo do „Kumpla” czy filiżankę kawy do „Niebieskiej Butelki”. Zdjęcia zrujnowanego Mariupola, Irpienia i Buczy udowadniają dzisiaj, że takie zagrożenie jest całkowicie realne... Dlatego słowami Witolda Szolgini, słynnego Tolu z Łyczakowa, proszę: Przybądź Madonno Łyczkowska (Choć rodem jesteś z Ostrej Bramy - Nie tylkoś z Wilna, takżeś lwowska...), I usłysz, Pani jak wołamy: Matko wciąż wiernych Ci lwowiaków - Powróć nas znowu na Łyczaków (...)
Dzisiaj rano, 16 kwietnia br., rosyjscy agresorzy wystrzelili rakiety na obwód lwowski. Siły ukraińskie zniszczyły 4 pociski manewrujące lecące na Lwów.
Andrzej Idziak
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie