Reklama

Dom, jakich mało... czyli Rodzinny Dom Dziecka w Podbieli

Krzysztof Mikuła (KM) i Joanna Strus – Mikuła (JSM) od ponad sześciu lat prowadzą Rodzinny Dom Dziecka w Podbieli, do którego przyjęli dotychczas 26 odrzuconych dzieci. Obecnie pomagają piątce z nich wieku od 2 do 14 lat.

- Spotykamy się w wyjątkowym dniu, bowiem 30 maja w Polsce obchodzimy Dzień Rodzicielstwa Zastępczego. Proszę więc przyjąć najlepsze życzenia: powodzenia w życiu osobistym oraz sukcesów i wytrwałości w pracy.

(KM), (JSM): Dziękujemy.

 

- Jak zrodził się u Was pomysł na tę działalność?

(JSM): Kiedy się poznaliśmy, okazało się, że mamy te same priorytety i marzenie, aby stworzyć Rodzinny Dom Dziecka. Było to w Wytwórni Filmowej „SE-MA-FOR” w Łodzi. Oboje, jako artyści - plastycy, byliśmy zatrudnieni w pracowni plastycznej. Po dwóch latach znajomości wzięliśmy ślub i od razu zgłosiliśmy się na szkolenie dla rodzin zastępczych do Stowarzyszenia „SZANSA” w Łodzi. Po rocznym przygotowaniu pojechaliśmy do Anglii, aby tam popracować, zdobyć trochę doświadczenia w pomocy społecznej i zarobić na dom.

(KM): Po pięciu latach kupiliśmy posesję koło Koszalina. Niestety, okazało się, że nie możemy tam założyć RDD. Nadal pracowaliśmy w Anglii, pomagając trudnej młodzieży i szkoląc się w zakresie pomocy społecznej. Zaczęliśmy szukać ogłoszeń w całej Polsce i wreszcie trafiliśmy na ofertę Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Otwocku. Poszukiwano chętnych do prowadzenia RDD w domu na wsi, a nam o to chodziło. Chcieliśmy, aby dzieci wychowywane były w otoczeniu przyrody i kontakcie ze zwierzętami, w dobrym środowisku terapeutycznym przy jednoczesnym wykorzystaniu naszych uzdolnień plastycznych. Od początku mieliśmy wizję tego domu.

(JSM): Kiedy przyjechaliśmy do Podbieli i zobaczyliśmy taką „wiochę”, byliśmy zachwyceni. Nasi bliscy byli za to bardzo zdziwieni (śmiech).

 

- Jakie były początki Waszej pracy w Podbieli?

(JSM): Mieszkając jeszcze w Anglii, przyjeżdżaliśmy do Polski, aby poznać dzieci, które miały z nami zamieszkać. Nawiązywaliśmy z nimi relacje. Po sprowadzeniu się do kraju urządziliśmy dom w Podbieli i zabraliśmy ósemkę dzieci z DD w Józefowie – Michalinie. Była to Wigilia Bożego Narodzenia.

(KM): Razem z dziećmi pojechaliśmy po choinkę, a później wspólnie ją ubraliśmy i zaczęliśmy świętować.

 

- Z jakimi problemami borykają się dzieci, które do Was trafiają?

(JSM): Glównym ich problemem jest to, że na pewnym etapie swojego życia, zostały odrzucone. Czy to z powodu śmierci rodzica, czy też z innych przyczyn, wyrwano je ze swoich środowisk.

(KM): Odrzucenie wiąże się z ogromnym cierpieniem dziecka. Młodego człowieka przeszywa niewyobrażalny ból, którego nie potrafi wyrazić, nie potrafi porozumieć się ze światem i w dodatku nie wie, co się z nim dzieje. Niewiele od niego zależy, nikomu nie ufa, a jednocześnie ma potrzebę bezpieczeństwa. Takie dziecko jest „wielką niewiadomą”. Należy więc stworzyć warunki, aby poczuło się bezpiecznie i powoli odkrywać je, a następnie próbować rozwiązywać problemy jeden po drugim. Trzeba pamiętać, że każde dziecko jest inne. Ważne jest więc indywidualne podejście.

(JSM): Przyjmujemy głównie dzieci ze środowisk dysfunkcyjnych, często zaniedbane, ze zmianami metabolicznymi, neurologicznymi czy FAS (alkoholowy zespół płodowy – przyp. redakcji). To powoduje opóźnienie rozwojowe, a czasem upośledzenie umysłowe.

(KM): Cierpienie związane z odrzuceniem może być też powodem różnych upośledzeń i chorób, łącznie z somatycznymi.

 

- Jak często rodzice biologiczni kontaktują się ze swoimi dziećmi?

(JSM): Bywa bardzo różnie: czasem dziecko zostaje odebrane rodzinie, w wyniku niedopatrzenia, chwilowej depresji czy załamania nerwowego rodzica. Ci ludzie bardzo szybko się ożywiają, często kontaktują się ze swoimi dziećmi i skutecznie walczą o ich odzyskanie współpracując z nami. Takie dzieci wracają do swoich domów w ciągu 2-3 miesięcy.

(KM): Ale są również rodzice zupełnie nieodpowiedzialni, którzy nie interesują się losem swojego potomstwa. Czasem nie kontaktują się z nimi w ogóle. Wtedy dość szybko reguluje się sytuacja prawna dziecka, które następnie trafia do rodziny adopcyjnej. To zwykle dotyczy dzieci do trzeciego roku życia.

 

- Jakie umiejętności są potrzebne w tej pracy?

(JSM): Myślę, że potrzebna jest umiejętność zdobywania wiedzy teoretycznej, postawa naukowca, której wzorem jest Janusz Korczak. Opiekun powinien mieć pewne predyspozycje oraz narzędzia, którymi skutecznie pomaga innym. Dotyczy to również umiejętności diagnozy. Cechą, która pomaga mi w pracy, jest dystans do samej siebie i poczucie humoru, ale też dystans do rzeczy materialnych – dzieci to straszne „psuje” (śmiech). A poważnie: dzieci często wyładowują swoją energię na różnych przedmiotach.

(KM): Zwykle mówi się, że trzeba być miłym, cierpliwym i kochać dzieci. Według mnie to slogan i stereotyp. Tutaj trzeba chcieć i umieć rozwiązywać konflikty, trudne sytuacje oraz towarzyszyć dziecku w różnych okolicznościach. Nie można być idealnym, ale pokazać, że wszyscy popełniamy błędy i staramy się na błędach uczyć. Trzeba być otwartym i szczerym wobec siebie.

(JSM): Ważna jest też relacja między opiekunami. Dzieci powinny czerpać z tego, co jest między nami. Kiedy widzą, że my się kochamy, wtedy chcą być blisko nas. Miłość jest źródłem życia.

(KM): Pojawiające się problemy rozwiązujemy wspólnie z dziećmi, aby uczyły się jak to robić: prosić, dziękować, przepraszać... To są pozornie proste rzeczy, a jednak fundamentalne, konieczne do budowania przez dziecko własnej tożsamości. W ten sposób tworzymy przestrzeń terapeutyczną.

 

- Co jest dla was najtrudniejsze?

(KM): Znalezienie czasu na wypoczynek, refleksję, ale też naukę i rozwój osobisty. Pracujemy w domu i to wymaga samodyscypliny. Tu jest nasz dom i tu jest nasza praca. Musi być czas na „ładowanie baterii”, wtedy też lepiej wypełniamy swoje obowiązki.

(JSM): Trudno mi pogodzić się z sytuacją, gdy nie potrafię pomóc dziecku, nie potrafię znaleźć sposobu na rozwiązanie jego problemu. Czasem konsultujemy konkretne przypadki u różnych autorytetów, łącznie z profesorami i też nie znajdujemy odpowiedzi.

 

- Co powiedzielibyście ludziom, którzy rozważają podjęcie opieki nad porzuconymi dziećmi?

(KM): My wiedzieliśmy od początku, czego chcemy i mieliśmy obraz naszej rodziny. Kiedy rozpoczynaliśmy działalność, posiadaliśmy już pewne umiejętności dydaktyczne potrzebne do realizacji tego zadania, byliśmy dobrze przygotowani w dziedzinie pedagogiki. Mamy też potrzebę ciągłego rozwoju i uczenia się.

(JSM): Do tej pracy powinno się bardzo pieczołowicie przygotować. Zanim się zostanie lekarzem, trzeba kilka lat studiować. Podobnie i tutaj. To nie może być tylko odruch serca, nie wystarczą same chęci.

(KM): W RDD mamy do czynienia z wychowywaniem długoterminowym. Niektóre dzieci będą z nami przez kilkanaście lat. Nie można zrezygnować, kiedy się chce, więc wiąże się to z ogromną odpowiedzialnością. Jeżeli się ktoś waha podjąć decyzję, która będzie skutkowała na wiele lat, powinien rozpocząć pracę w innej formie, np. pogotowiu rodzinnym, gdzie jest duża rotacja dzieci. My uczestniczymy w procesie zdrowienia dziecka, które może trwać i 10 lat. Przerwanie tego procesu może spowodować znaczne pogorszenie jego stanu.

 

- Proszę przywołać najtrudniejszą sytuację w waszej pracy.

(JSM): Było to oddanie pierwszego noworodka do adopcji. Dziecko mieszkało z nami tylko 3 miesiące. To krótki czas, jednak pielęgnacja maleństwa przez całą dobę sprzyja powstawaniu szczególnych więzi. Nie byłam na to gotowa.

(KM): Ja również zapamiętałem tę sytuację. To było nowe i bardzo trudne doświadczenie.

 

- Czego chcielibyście sobie życzyć dzisiaj?

(JSM): Większej życzliwości od ludzi wokół nas. Jesteśmy trochę na „cenzurowanym” w naszym środowisku.

(KM): Ludzie często nie rozumieją nas. Czasem tylko trafia się ktoś wyjątkowy, potrafiący słuchać, chętny do współpracy w procesie wychowawczym naszego dziecka. Życzylibyśmy sobie więcej takich ludzi.

Rozmawiał: Sławomir Wąsowski

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Aplikacja iotwock.info

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo iOtwock.info




Reklama
Wróć do