Reklama

Mazowiecki Strażak Roku z Wólki Mlądzkiej o sobie i pracy

15/03/2017 21:40

24 godziny na dobę jestem strażakiem - mówi druh Daniel Kwiatkowski z Ochotniczej Straży Pożarnej w Otwocku-Wólce Mlądzkiej, wyróżniony honorowym tytułem „Mazowiecki Strażak Roku 2016” w rozmowie z Andrzejem Idziakiem.

- W lutym br. został Pan wyróżniony tytułem „Mazowiecki Strażak roku 2016”. Czuje się Pan dumny z tego wyróżnienia?

- Tak. Czuję się zaszczycony, że otrzymałem to wyróżnienie.

- Pewnie to pytanie zadawano już Panu wielokrotnie… Większość małych chłopców marzy aby zostać strażakiem, czy w Pana przypadku było podobnie?

- Muszę przyznać, że nie od razu. Chociaż akurat pochodzę z rodziny, w której strażakiem był mój dziadek i ojciec, i w której tradycje strażackie były bardzo silne i miałem z nimi do czynienia na co dzień. We mnie jednak ta chęć bycia strażakiem dojrzewała powoli i tak naprawdę dopiero kiedy skończyłem szkołę podstawową zacząłem poważnie myśleć o pracy w tym zawodzie.

- A czym zajmuje się Pan na co dzień?

- No cóż… Jestem w zasadzie takim podwójnym strażakiem, ochotnikiem w Ochotniczej Straży Pożarnej w Otwocku-Wólce Mlądzkiej i zawodowym strażakiem w Komendzie Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Wołominie. Pierwsze lata mojej pracy zawodowej były powszednią służbą strażaka, który jeździ do pożarów, bierze udział w akcjach gaśniczych i pomaga w zdarzeniach drogowych, od pewnego czasu natomiast pracuję w Sekcji Kontrolno-Rozpoznawczej, w której zajmuję się odbiorami i sprawdzaniem budynków, czyli szeroko rozumianą profilaktyką przeciwpożarową. Oczywiście nadal - pełniąc służbę oficera operacyjnego, czy zastępując któregoś z kolegów – zdarza mi się również gasić pożary.

- Od ilu lat jest Pan związany ze strażą pożarną?

- Od piętnastu lat działam w Ochotniczej Straży Pożarnej, a zawodowo pracuję w PSP osiem lat.

- Jak się zostaje strażakiem i na czym tak naprawdę polega ta praca?

- Jeśli chodzi o Ochotniczą Straż Pożarną, to sprawa jest prosta. Wystarczy chcieć i zgłosić się do najbliższej jednostki ochotniczej straży pożarnej, po pozytywnym przejściu weryfikacji, badaniach lekarskich, które muszą potwierdzić dobry stan zdrowia, ochotnik trafia na specjalistyczne szkolenie, podczas którego poznaje sprzęt, uczy się jak go używać, zapoznaje się z odpowiednimi procedurami i zasadami udzielania pomocy. Przygotowanie kończy się formalnym potwierdzeniem uprawnień, że może bez przeszkód pełnić służbę strażaka.

- Pamięta Pan pierwszą akcję, w której wziął Pan udział?

- Oczywiście. To był pożar fabryki w Woli Duckiej, w której produkowano spody do butów. Paliła się hala produkcyjna, gdzie znajdowały się surowce do produkcji, w związku z czym było mnóstwo czarnego, gryzącego dymu. Na domiar złego, co rusz dochodziło do wybuchów składowanych w beczkach materiałów łatwopalnych. To była trudna i wyczerpująca akcja, która do tego przebiegała w niesprzyjających, zimowych warunkach, w temperaturze blisko zera.

Inną akcją, która głęboko zapadła mi w pamięć był wypadek autokaru wiozącego turystów ukraińskich, który miał miejsce kilka lat temu na drodze krajowej nr 17. Też zimą, w lutym. Dotarliśmy na miejsce zdarzenia jeszcze przed przybyciem zawodowej jednostki straży pożarnej. Był wieczór, na drodze ciemno, autokar leżący w rowie poza terenem zabudowanym. Na miejscu z zespołów ratownictwa medycznego tylko jedna karetka. Kilkanaście osób poszkodowanych, kilkoro ciężko rannych i dwie osoby śmiertelne. Do tego przygnieciony kierowca autokaru oraz uczestniczący w wypadku - kierowca samochodu osobowego. Rozmiar zdarzenia oraz liczba osób potrzebujących pomocy ogromna, wszyscy mieliśmy co robić…

- Bycie strażakiem Ochotniczej Straży Pożarnej wiąże się z wieloma wyrzeczeniami. To zajęcie poza tym, że wymaga ogromnej dyscypliny wewnętrznej, to również pochłania czas własnej rodziny. Jak sobie z tym radzi Pana małżonka i dzieci?

- Ze zrozumieniem. Chociaż na początku naszego związku nie było łatwo, bo strażak ochotnik nie zna dnia ani godziny alarmu. I tak już jest, że profesja strażaka wymaga racjonalnego godzenia życia rodzinnego ze służbą. Czasem odbywa się to niestety kosztem rodziny.

- Czy udział w akcjach dla Pana to już rutynowe postępowanie, czy też każdy wyjazd przynosi nowe emocje?

- Z każdą akcją gaśniczą czy zdarzeniem na drodze, w którym bierzemy udział nabywamy coraz większego doświadczenia. To normalne zjawisko. Nie oznacza to jednak, że jadąc na interwencję, dokładnie wiemy - co zastaniemy na miejscu. W zasadzie każde wezwanie jest inne. Jest więc pewna rutyna w działaniu, ale i niepewność, z czym przyjdzie nam się zmierzyć. A sytuacja na miejscu zdarzenia potrafi zmieniać się bardzo dynamicznie. W przypadku Ochotniczej Straży Pożarnej dodatkowo jeszcze dochodzi element dotarcia do jednostki, nie wiemy przecież kiedy zawyje syrena alarmowa i w jakim miejscu nas zastanie. To dodatkowo podnosi poziom adrenaliny w organizmie.

- Jest takie powiedzenie, że „strażak biegnie tam, skąd inni uciekają”, ile jest w tym prawdy?

- Sporo… Strach może oddziaływać na człowieka w taki sposób, że w sytuacji zagrożenia albo zmusza go do ucieczki lub działa na niego paraliżująco. Takim modelowym przykładem jest sytuacja kiedy w ruchu drogowym dochodzi do wypadku i należy udzielić komuś pierwszej pomocy, a uczestnicy zdarzenia nie potrafią lub boją się to zrobić. Strażak w takich sytuacjach musi sobie radzić, od tego jest.

- Walka z tak groźnym żywiołem jakim jest pożar, to nie tylko ogromna dawka adrenaliny, ale również i strach, zresztą w pełni naturalny. Jak udaje się Panu z nim walczyć?

- Strach towarzyszy naszej pracy praktycznie codziennie. Każdy radzi sobie z nim po swojemu, w jakimś stopniu „oswaja” go, uczy się z nim żyć. Brak odczucia strachu to nie jest normalny objaw. To realne zagrożenie dla życia lub zdrowia siebie samego lub naszego partnera. Strach pełni też rolę pozytywną, podpowiada ewentualne zagrożenia. Działa mobilizująco.

- Co się czuje, kiedy ratuje się ludzkie życie?

- Będąc strażakiem z pewnym doświadczeniem nie przywiązuję już do tego takiej wagi jak na początku mojej pracy. Traktuję jako coś normalnego. Zawód strażaka to służba, w którą wpisane jest niesienie pomocy i ratowanie ludzkiego życia. To naturalne. A jeżeli czasem ktoś podziękuje, czy okaże wdzięczność - to jest powód do ogromnej satysfakcji, potwierdzenie, że to co robię jest ważne i ma głęboki sens.

- Z jakimi najczęstszymi zdarzeniami wymagającymi interwencji straży pożarnej mamy do czynienia w powiecie otwockim?

- Najczęściej dochodzi do pożarów obiektów drewnianych tzw. „świdermajerów”. Przyczyną jest zwykle stara, niekonserwowana czy wręcz niesprawna instalacja elektryczna lub nieodpowiednie ogrzewanie. Kiedyś więcej było pożarów lasów, obecnie są to głównie pożary wywołane niekontrolowanym wypalaniem traw. Ciekawostką jest również to, że coraz częściej dochodzi do pożarów sadzy w kominach w nowych budynkach jednorodzinnych. Zwykle z winy właścicieli budynków, którzy zaniedbują podstawowe czynności związane z czyszczeniem kominów. W drugiej kolejności to oczywiście zdarzenia drogowe.

- Dziękuję za rozmowę!







 

 

Aplikacja iotwock.info

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo iOtwock.info




Reklama
Wróć do