
Moja naiwna wiara, że państwo będzie starało się mi pomóc jako obywatelowi została skutecznie rozwiana w otwockim PUP. Zamiast rzetelności i sumienności urzędniczki administracji publicznej, spotkała mnie z jej strony irytująca głupota i upokorzenia - to smutna refleksja otwocczanina, bezrobotnego, po wielu latach rzetelnej pracy.
Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej pracuje nad projektem nowej ustawy o rynku pracy. Duże zmiany - jak się dowiadujemy ze wstępnych informacji ministerstwa - dotyczyć będą urzędów pracy, m.in. mają one podlegać administracji rządowej zamiast samorządowej. Czy to wpłynie na poprawę ich działalności? Taki jest cel zmian. Tymczasem publikujemy gorzki list naszego Czytelnika dotyczący otwockiego PUP.
***
Powiatowy Urząd Pracy w Otwocku, czyli jak działa polskie państwo
Pierwszy raz w życiu zetknąłem się z instytucją, którą, podobno w moim imieniu i w celu okazania mi pomocy, stworzyła Rzeczypospolita Polska, zwana również III RP.
Otóż po 11,5 latach rzetelnej pracy na skutek okoliczności całkowicie ode mnie niezależnych zmuszony zostałem do rozwiązania stosunku pracy z instytucją, w której pracowałem sumiennie i która wpłacała wszystkie składki na ZUS, potencjalne źródłem mojego bezpieczeństwa socjalnego, a nie tylko zwykłego haraczu dla państwa. W mojej głębokiej naiwności i niewiedzy, co do stanu w jakim znajduje się III RP, uznałem że w sytuacji, w jakiej się znalazłem mogę spokojnie udać się do Urzędu Pracy, gdzie dostanę stosowną pomoc i zasiłek na okres przejściowy, w jakim się obecnie znalazłem. Moja naiwna wiara, że to, co nazywam państwem będzie starało się mi pomóc jako obywatelowi i wyborcy została szybko i skutecznie rozwiana. Zamiast rzetelności i sumienności urzędniczki administracji publicznej, spotkała mnie z jej strony irytująca głupota i upokorzenia - chęć wdeptania mnie w piaszczysty grunt na ulicy Górnej w Otwocku.
Oto kolejne próby cierpliwości i gimnastyka administracyjna której zostałem poddany:
Chcąc sobie i urzędowi ułatwić życie zarejestrowałem się w internecie. Wyznaczono mi termin, w którym mam się stawić w urzędzie celem przedstawienia stosownych dokumentów. Na pozór prosto, szybko i przyjemnie.
Stawiam się grzecznie w urzędzie z teczką pełną świadectw pracy i zaczyna się.
W jednym ze świadectw wystawionym w 1990 roku Pani urzędniczka W. stwierdza brak wymiaru czasu pracy. Myślę sobie dobrze, to może być ważne i potrzebne. Co wobec tego mogę teraz zrobić? Pani W. pyta czy mam może druk RP-7 z tej instytucji, gdzie taka informacja powinna się znajdować. Mówię, że sprawdzę i jak będę miał to przywiozę. Wracam do domu i okazuje się, że mam kopię druku, którego oryginał dawno temu wysłałem do ZUS, celem ustalenia kapitału początkowego. Zachwycony własną starannością wracam na ulicę Górną i z dumą pokazuję kopię dokumentu. Pani urzędniczka reaguje początkowo pozytywnie, ale potem stwierdza, że dokument jest tylko kopią, więc nie może go uznać. Twierdzi, że muszę uzyskać potwierdzenie autentyczności dokumentu u tego, kto go wystawił. Tłumaczę, że oryginał wysłałem do ZUS, a instytucja, w której 27 lat temu pracowałem może już nie istnieć. Nie pomaga. Taka jest konieczność i tyle. Dobrze myślę, spróbuję, bo w przypadku, gdy nie uzna mi tych 7 lat pracy mój zasiłek ulegnie znacznemu obniżeniu, o kwotę około 150 zł miesięcznie. Walczę dalej i mam szczęście. Instytucja jeszcze istnieje i zgadza się potwierdzić, że wystawiła druk RP-7 w 2003 roku. Przypominam, że nie sam druk jest istotny, ale jedynie zawarta w nim informacja, że praca miała charakter pełnego etatu. A ta informacja znajduje się na samym początku druku, jego pierwszej stronie. Dostaję na druku pieczątkę, że dokument jest zgodny z oryginałem na tej stronie, na której jest potrzebna informacja i podpis urzędnika. Myślę sobie. To już koniec.
Przyjeżdżam do Otwocka, już po raz trzeci i ku swojemu zaskoczeniu, a potem oburzeniu, dowiaduję się od Pani W., że dokument musi być potwierdzony nie tylko z jednej strony ale z obu stron. Po co pytam, bo na drugiej stronie jest tylko instrukcja, jak się go wypełnia. Istotne dane są tylko na pierwszej stronie i tam jest ta informacja, której brakowało w już uznanym świadectwie pracy. Pani urzędniczka wychodzi na konsultacje. Po dłuższej chwili wraca i informuje, że zgadza się przyjąć dokument, ale warunkowo. Mam czekać do poniedziałku, w którym zresztą mija termin uzupełnienia dokumentów, gdyż do tego czasu zjawi się Pani prawnik, która podejmie ostateczną decyzję. Czekam grzecznie do poniedziałku i około godziny 14.00 dowiaduję się, że Pani prawnik uważa, że taki dokument nie przedstawia żadnej wartości dowodowej i w związku z tym mój zasiłek dla bezrobotnych będzie niższy o wynikającą z przepisów kwotę. Myślę sobie PARANOJA albo urzędników, albo moja, albo???
Moja faktyczna wysługa lat, uznana od dawna przez ZUS, nagle jest podważana przez urzędników otwockiego urzędu pracy, którzy, mimo dostarczonych dokumentów to potwierdzających, podjęli decyzję że chociaż przepracowałem 23 lat to oni odejmą sobie od tego 7 lat, bo.... głupota nie boli, a za błędne decyzje administracyjne i tak nie poniosą żadnych konsekwencji.
Może jednak przed urzędnikami PUP w Otwocku postawiono inne zadania niż okazywać pomoc bezrobotnym. Może chodzi o to, żeby szukać każdej dobrej przyczyny, żeby zasiłków nie płacić, a jak płacić, to jak najmniej. A przy okazji tak przeczołgać obywatela, żeby mu już nigdy więcej nie chciało się naruszać spokoju państwowych urzędników. Jak by się tak rozejrzeć dookoła i zanalizować, co się wyprawiało na przykład w warszawskim ratuszu to wygląda na to, że ta druga możliwość jest dużo bardziej prawdopodobna. W związku z tym zdecydowałem się odwołać wizytę u psychiatry, ale od decyzji PUP będę się odwoływał.
Ale co zrobić i jak uleczyć chorobę III RP nie wiem. Takie państwo, państwo jedynie teoretyczne, nie może sprawnie funkcjonować. Państwo stoi na zaufaniu obywateli, że aparat administracyjny pracujący za ich podatki jest dla nich, a nie sam dla siebie. Ja swoje minimalne zresztą zaufanie do polskiego państwa całkowicie straciłem. I może o to właśnie chodzi. Tyle, że finał takiej polityki będzie tragiczny dla nas wszystkich.
Andrzej Kuraś
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
To może czasami warto o wszystko się dopytać. A zamiast druku z zusu, wystarczyłoby świadectwo pracy. Czasem warto pomyśleć albo dopytać. Nikt dorosłego człowieka za rączkę nie będzie prowadził...
To urzędnik z uwagi na wieloletnie doświadczenie powinien zaproponowac rozwiązanie a nie klient. Poza tym do UP trafia wielu ludzi z niskim wykształceniem, bez biegłości w prawie i powinni mieć zaufanie do urzędnika...a w praktyce to przed urzędnikiem z UP trzeba sie bronić, bo jak w artykule-oskubie. Czekam na dalsza część kiedy UP zacznie doradzac w kwesti znalezienie pracy czy przygotowania CV, to się mozna ubawić.
Racja, to urzędnicy - osoby rzekomo kompetentne - powinni pomóc człowiekowi. Gdyby każdy sam musiał sobie radzić, to po co utrzymywać sztab urzędników? Rejestracja w systemie, wpisanie danych z dokumentacji i automat przydziela zasiłek .
No nie wiem, ale z tekstu wynika że jednak pomogli. Zapewnili zajęcie na bezrobociu, zbieranie druków i pieczątek. Zapewnili sposób na zapomnienie o tej trudnej sytuacji bo nie było czasu o tym myśleć. Nawet wizyty w poprzednich miejscach pracy zorganizowali a może tam byłby wolny etat? A tak serio to część ludzi zmuszonych do zarejestrowania się w PUP robi to przymusu, pierwszy raz i tylko stali bywalcy są biegli w drukach urzędowych, pozostali są przygnębieni tym faktem i w depresji po utracie pracy bezradni. Brak tam zrozumienia dla człowieka, który chce pracować tylko los zrządził inaczej. A że tak urzędnicy postępują to grupa leserów będąca zarejestrowana jako bezrobotni i dorabiająca na ,,lewo" jest obeznana w procedurach i drukach. Miałem okazję mieć taki motyw w życiu i nie wspominam go mile, ale z tego też powodu uważam, że ta instytucja to pomyłka. Świetny inkubator cwaniactwa i właśnie bezrobocia, bo ofert pracy jak na lekarstwo, funduszy na zmianę zawodu zawsze jest brak tylko regularne wizyty celem potwierdzenia swojego statusu bezrobotnego są przestrzegane.
Jedni bronią , drudzy doradzają jak to wszystko poukładać. Dopiero ostatni wypowiedział bardziej ludzką refleksję. Gdzie uczucia dla frustracja. Przecież on nie przyszedł po jałmużnę tylko po pieniądze które mu się należą. Jeden wielki skandal. To czy jest to człowiek wykształcony czy niepiśmienny nie gra roli. Ten " pan czy pani" po drugiej stronie okienka bieże za to pieniądze.
Niestety Otwocki urzędniczki mają duże braki jeśli chodzi o wiedzę nic dziwnego skoro zatrudnianie są po znajomościach, owe Panie w moim przypadku stwierdziły nieważność dokumentu, a nie wiedziały ze od 2 lat obowiązywał nowy wzór dokumentu.
Co ciekawe ja jestem u nich 4 lata zarejestrowana i nie dostałam nawet jednej oferty pracy,nie wiem po co są PUP skoro nawet palcem nie kiwną i nie pomogą w znalezieniu pracy.???
Doradzam spotaknie z prawnikiem pro bono w Starostwie. Jako osoba bezrobotna ma Pan do tego prawo.
Ja zarejestrowałem się żeby odbyć darmowe szkolenie, które poleciła mi właśnie urzędniczka w okienku od szkoleń. Kiedy zorganizowałem wszystkie papiery na to szkolenie, doczekałem się terminu rozpoczecia owego kursu, nagle wysłali mi pocztą że mam się stawić na obowiązkowe spotkanie bo mają ofertę pracy. Ofertę nie do odrzucenia w ubojni bydła. Odmówiłem straciłem status i za szkolenie zapłacić musze sam. I tak straciłem miesiąc z życia, bo urzędniczka nie poinformowała mnie że tak może to wyglądać.