
Kasztany maturzystów z 1967 roku już dawno przekwitły, a drzewa spróchniały. Jednak oni mają się dobrze, mimo licznych bruzd, zmarszczek i siwych włosów.
Po maturze rozpierzchli się, bo każdy wybrał swoją drogę, a okoliczności sprawiły, że każdy nowy dzień zmuszał do podejmowania coraz to innych decyzji, więc droga nie zawsze była prosta. Parli jednak do przodu, wypełniając codzienność nauką, później pracą, chowaniem dzieci, radościami i smutkami. Proza życia coraz bardziej oddalała ich od obietnic, że będą do siebie pisać, dzwonić i odwiedzać. Wiatr rozwiał kartki z adresami, w pamięć zatarły się twarze koleżanek i kolegów.
I oto kilka tygodni temu dzwoni telefon.
- Andrzej, tu Teresa Tarniewska z domu Bączek – słyszę w słuchawce.
- Nie znam – odpowiadam bez zastanowienia.
- To ja, twoja koleżanka z celestynowskiego LO im. Traugutta. Zdawaliśmy razem maturę w 67 roku. Nie pamiętasz?
- Teresa Bączek? Jasne, że pamiętam. Co słychać?
- W tym roku mija 50 lat od naszej matury, więc może skrzykniemy wszystkich, aby się spotkać w naszej starej budzie, co Ty na to?
- Niemożliwe, że to już pół wieku, co Ty pleciesz? No, ale…to prawda. Okrutna, ale prawda, Tereniu. To dobry pomysł. Zróbmy to! – zgodziłem się ochoczo.
No i spotkaliśmy się 3 czerwca. Dzięki staraniom Teresy w poszukiwaniu adresów i telefonów, przed dzisiejszym gimnazjum stawiły się 42 osoby z trzech klas maturalnych i jedyna żyjąca profesorka języka polskiego, mieszkanka Celestynowa, Halina Różacka, którą wszyscy owacyjnie powitali. Z nieukrywanym wzruszeniem dawni uczniowie odwiedzali swoje klasy, nieistniejące już pracownie i lekcje: chemii z prof. Horodyskim, fizyki z Kusińskim, biologii z Podolską i salę gimnastyczną, w której Wacek Buczyński wyciskał z nas ostatnie poty. Byli uczniowie z łezką w oku telefonami robili sobie pamiątkowe zdjęcia, wypytywali: co u Ciebie, jak zdrowie, czym się zajmowałaś(eś) przed emeryturą, ile masz wnuków, prawnuków…
Przed szkołą złożyliśmy kwiaty i zapaliliśmy znicze przy kamieniach upamiętniających naszych profesorów i dyrektorów.
Czując się gospodarzem, zaprosiłem koleżanki i kolegów do zwiedzenia nowej hali sportowej, pokazałem nowo budowane przedszkole, okazały urząd gminy, boisko szkolne „Orlik” i rozległy plac, na którym w niedalekiej przyszłości ma być amfiteatr, park z ławeczkami i - może kiedyś - sztuczne lodowisko. Wszystko to, jak również asfaltowe ulice, chodniki i wszechobecny porządek, zatykało dech w piersiach moim koleżankom i kolegom, którzy pamiętali centrum Celestynowa sprzed pół wieku. Jeszcze bardziej zdumieli się, gdy udaliśmy się do Instytutu Wysokich Ciśnień „Unipress” w Lasku, gdzie - dzięki uprzejmości prof. Sylwestra Porowskiego - gościliśmy. Tu też kwiatami obdarowaliśmy naszą kochaną profesorkę Różacką, życząc jej dwustu lat, podziękowaliśmy Lucynie Rutkowskiej, nieco starszej naszej koleżance, że prowadzi Stowarzyszenie Absolwentów III Liceum Ogólnokształcącego i przy obiedzie oraz przygrywce REMIZerii długo, bo do późnego wieczora, wspominaliśmy dni i godziny spędzone w naszym liceum. Wiele osób wymieniło się numerami telefonów, obiecując solennie kontaktować się, ale czy - cokolwiek oprócz pamięci o dawnych dniach - nas jeszcze łączy? Łudzę się, że tak.
Andrzej Kamiński
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie