Reklama

Stanąć na głowie i pomóc dzieciom z IOP

Z Kingą Błaszczyk z Interwencyjnego Ośrodku Preadpocyjnego rozma­wia Zuzanna Sikora

Matka oznacza ucieleśnienie miłości, troskę, wsparcie, utulenie w smutku, ale też niedospanie, odpowiedzialność i rezygnację z własnego czasu. Dziś chcemy państwu przedstawić „matki” – pracujące w otwockim Interwencyjnym Ośrodku Preadpocyjnym, jak i wolontariuszy tam pomagających, doceniając ich ogromną pracę dla malutkich podopiecznych.

W jaki sposób dzieci trafiają do IOP?
Placówka jest interwencyjna, więc zdarza się, że przywozi je tu policja. Były również dzieci z Okien Życia, jedno zostało znalezione na przystanku. Najczęściej, gdy kobieta rodzi malucha w szpitalu i mówi, że z różnych przyczyn nie może się nim opiekować, wtedy szpital zgłasza się do nas. Bardzo często jest komplet – mamy tylko i aż 20 łóżeczek. Dlatego zdarza się, że porzucone dziecko musi jeszcze poczekać w szpitalu na miejsce w placówce.

Kto założył IOP?
IOP założyła Fundacja Rodzin Adopcyjnych w 2001 roku. Wcześniej porzucone noworodki i niemowlęta z województwa mazowieckiego czekały na rodziców w szpitalu w Dziekanowie Leśnym (salka na oddziale pediatrycznym).Spotykały się tam rodziny, które przychodziły do swoich adopcyjnych dzieci, ale porzuconych maluchów było tam więcej. Zajmowały się nimi pielęgniarki, które przychodziły tylko na karmienie. Przez resztę czasu te dzieci po prostu leżały. Rodzice adopcyjni zaczęli robić między sobą składki na pieluchy, chusteczki, kosmetyki. Kiedy ich dzieci spały, to zajmowali się innymi: przytulali, mówili do nich. 

Jak Pani trafiła do IOP?
Od kilku lat wraz z moją przyjaciółką Pauliną Stepków prowadzę akcję „Nie bądź sknera, kup pampera”. Zaczęłyśmy od tego, że postanowiłyśmy wśród znajomych zrobić zbiórkę i pomóc jakiejś instytucji. Wybór padł na Hospicjum Dziecięce „Promyczek”. Pytałyśmy, co poza pieniędzmi im się jeszcze przyda. Usłyszałyśmy, że pieluchy, środki higieny, słoiczki  z jedzeniem dla dzieci. Zrobiłyśmy akcję na Facebooku, którą nasi znajomi przekazali dalej i w ten sposób zebrałyśmy prawie 400 paczek pieluch. W drugim roku znów robiłyśmy taką akcję, a liczba darczyńców się podwoiła, dlatego wspomogłyśmy nie tylko „Promyczek”, ale i IOP. Gdy zawoziłam dar, byłam w 9 miesiącu ciąży, ale - słysząc płacz tych dzieci - obiecałam sobie, że pojadę tam po porodzie. Przełomowym momentem mojego życia było to, gdy dyrektorka oprowadzała nas po oddziale. Wtedy stwierdziłam, że trzeba stanąć na głowie i pomóc tym dzieciom. 

Zaczęłyśmy z Pauliną organizować różne akcje oraz pomogłyśmy w prowadzeniu Facebooka. Prowadziłyśmy akcję „Książeczka na dzień dziecka”, która nadal działa, charytatywny maraton fitness, w tym roku był Rodzinny Piknik Sportowy i 2 czerwca zapraszamy na Piknik z okazji Dnia Dziecka na skwerze Jana Pawła II w Józefowie. 

Czym zajmują się wasi wolontariusze?
Wolontariat w Ośrodku to towarzyszenie dzieciom w ich codzienności. Jest to oczywiście zabawa, noszenie, przytulanie, ale też pielęgnacja, karmienie, spacery. Takie same czynności, które robią matki w domu ze swoimi dziećmi.


Czy często wolontariuszami są matki?
Z reguły tak, aczkolwiek ostatnio przeważają starsze panie, które mogą być już babciami. Mamy np.  wolontariuszy: babcia, mama wraz z mężem i córka. Przyjeżdżają rodzinnie aż z Warszawy – nie jest to blisko, a mimo to znajdują czas kilka razy w tygodniu.

Jak Pani mówiła, opieka wolontariacka polega na tym samym, co opieka nad własnym dzieckiem.
Jeśli chodzi o czynności typowo opiekuńcze, to tak. Jednak opieka nad niemowlęciem, które wciąż się boi, bo przeżyło traumę oddzielenia od biologicznej mamy,  jest trudniejsza. Trzeba spokojnie oswoić ten wszechogarniający lęk i próbować dać dziecku poczucie, że jest ważne, że dorosły przyjdzie, gdy dziecko tylko zapłacze, czy w inny sposób zasygnalizuje potrzebę. Takie dziecko staje się wolontariuszowi bliskie i później, gdy ono odchodzi do rodziny, jest często bardzo smutno, pojawiają się łzy. Rozumiemy jednak, że bez tej, nawet chwilowej bliskości, maluch nie miałby szansy poczuć, czym jest kojący kontakt z drugim człowiekiem. To doświadczenie, szczególnie ważne w pierwszym roku życia, jest podstawą prawidłowego rozwoju.
Taka ciekawostka, ostatnio pojawili się u nas wolontariusze-mężczyźni. To nowość, choć jest już ich kilku. Oni udowadniają, że nie tylko kobiety potrafią zajmować się dziećmi.

Są jacyś wolontariusze, którzy zasługują na szczególne uznanie?
Wolontariuszem od początku istnienia Ośrodka jest dr Małgorzata Wielopolska, która co środę przyjeżdża na obchód do naszych dzieci. Nie pobiera za to pieniędzy.

Jest również moja przyjaciółka Paulina Stepków, która  nie zajmuje się dziećmi z Ośrodka, ale pomaga nam organizować przeróżne akcje. Ostatnio podczas „Józefowiady”, którą organizowałyśmy wspólnie, mimo że miała już  termin porodu, pomagała nam do samego końca, czyli do godziny 17. Następnie pojechała do domu, mówiąc, że za 10 minut wraca i żebyśmy nie liczyli pieniędzy bez niej. Po czym zadzwoniła do mnie, że będzie rodzić. Rozmawiałam z nią godzinę po porodzie, a kiedy jej gratulowałam, przerwała mi i pyta: Ile zebraliśmy pieniędzy? To jest przykład kobiety, która potrafi być i wspaniałą matką, i bardzo dużo dać z siebie innym. 

Do kiedy dzieci są w tym ośrodku i jak wygląda pożegnanie z nimi?
Dzieci są tam do ukończenia 1 roku życia, chyba że sytuacja prawna szybciej się wyjaśnia i wtedy, gdy tylko dziecko staje się wolne prawnie, zaczyna się kontakt z rodziną adopcyjną – najpierw w Ośrodku, następnie decyzją sądu zabierają je do domu. Wolontariusz wie odpowiednio wcześniej, że znalazła się rodzina adopcyjna, do której to dziecko trafi. Kobieta, która zostaje matką, w zupełnie inny sposób niż matka biologiczna potrzebuje czasu na poznanie dziecka. Ja urodziłam dwoje dzieci i też nie znałam ich od początku, musiałam się ich nauczyć. Rodzice adopcyjni również muszą nauczyć się swoich dzieci, a dzieci muszą nauczyć się swoich rodziców. To powinien być ich wspólny czas. Oczywiście personel Ośrodka w jakiś sposób może pomóc, pokazać jakieś czynności pielęgnacyjne. .. Wtedy wolontariusz delikatnie się wycofuje. Oni przychodzą do dzieci, które nie mają rodziców. Dzieci, które są w kontakcie z nowymi rodzicami, już nie są sierotami. 

Czym musi się cechować wolontariusz IOP?
Jest to trudna rola. Przede wszystkim musi się cechować niesłychanym altruizmem. Jest to w pewnym stopniu rezygnacja z części swojego życia na rzecz dziecka porzuconego. Ono jest przede wszystkim. Oczywiście po przywiązaniu się do malucha wolontariuszom jest przykro się żegnać – i to jest normalne. Nasi pomocnicy muszą to przezwyciężyć. Dzieci czują strach i smutek, dlatego nie można tych emocji im przekazać.

Czy zdarzają się przypadki, że to wolontariusz adoptuje dziecko z IOP?
Nie znam takiego przypadku w naszym Ośrodku. Zdecydowanie odradzamy ludziom, którzy są w procesie adopcyjnym albo rozważają to w najbliższym czasie, podejmowanie takiego wolontariatu. Po pierwsze, może to, co powiem zabrzmi obcesowo, ale to nie jest sklep. Nie można przyjść i sobie wybrać dziecka. Każde dziecko jest zgłoszone do ośrodka adopcyjnego, ponieważ nasz Ośrodek samą adopcją się nie zajmuje. Gdy dziecko prawnie staje się wolne, to taki ośrodek przy współpracy z personelem IOP ustala, jaka rodzina byłaby najlepsza. Często są to dzieci chore, więc nie każda rodzina zdecyduje się na taki obowiązek. 

Bycie wolontariuszem jest trudne ale niezwykle szlachetne.
Nie każdy może być wolontariuszem, choć nie każdy zdaje sobie z tego sprawę. Żeby zajmować się porzuconym dzieckiem, trzeba znaleźć po kilka godzin  minimum dwa razy w tygodniu. Jeżeli ktoś ma małe dzieci i do tego pracuje zawodowo, nie zawsze jest w stanie tego dotrzymać. Wolontariusze najchętniej przyjeżdżają w wakacje – ciepło, nie ma chorób, jest więcej czasu. Później stopniowo przyjeżdżają coraz rzadziej, aż w końcu przestają przyjeżdżać. To nie jest dobre dla naszych dzieci. Są wolontariusze, którzy pojawiają się regularnie – nie tylko z okolic Otwocka. Nie może się tym zajmować osoba bardzo wrażliwa, która nie poradzi sobie z odejściem dziecka do rodziny. 

Kiedyś poszedł w internecie fake news, że szukamy wolontariuszy do przytulania. To w ogóle nie o to chodzi. Nie może być tak, że przyjdzie ktoś z ulicy (a były i takie przypadki) i powie, że ma 15 minut i mógłby poprzytulać dziecko. Bez dokumentów, bez podpisania umowy, kompletnie obca osoba. 
Dla mnie największymi herosami są dziewczyny,  które tam pracują. One na co dzień tam są, znają historie tych dzieci – wolontariusze nie. One dźwigają te historie. Pamiętajmy, że praca w Ośrodku jest 24- godzinna. Nieważne czy Wigilia, czy Sylwester – zawsze ktoś musi tam być. 
Zachęcam do obejrzenia filmiku o naszych pracownikach na fanpage’u IOP. Jest naprawdę wzruszający i pokazuje, ile uczucia te kobiety wkładają w pomoc porzuconym maluchom.

Czy jeden wolontariusz jest przypisany do jednego dziecka?
Tak, staramy się, aby było to standardem. Próbujemy ustalić z wolontariuszem stałe dni i godziny jego pracy. Zdarza się oczywiście, że wolontariusz nie dotrzymuje umówionego terminu i czasem musi zająć się innym dzieckiem.

Jak można zostać wolontariuszem?
Przede wszystkim należy się dobrze zastanowić i uświadomić sobie, że to ogromna odpowiedzialność. Po podjęciu decyzji, że ma się czas minimum 2 razy w tygodniu po 2-3 godziny, a chętna osoba ma ukończone 18 lat, musi nam pokazać badania na nosicielstwo. Dodatkowo zaświadczenie o niekaralności, które ważne jest 3 miesiące oraz zaświadczenie od lekarza pierwszego kontaktu o braku przeciwwskazań do kontaktu z dziećmi. 
Czwartek jest dniem, kiedy można dzwonić do Ośrodka od 10 do 16. Osobą odpowiedzialną za wolontariat jest Agata Paczuska i z nią należy się umówić.

Jak jeszcze można wspomóc IOP?
Głównie finansowo. Jest to największy problem Fundacji Rodzin Adopcyjnych, która prowadzi nasz Ośrodek. Z roku na rok 1% z podatku jest coraz mniejszy.  Wiele jest również zbiórek pieniężnych prowadzonych przez inne Fundacje na konkretne dzieci – pokazana jest twarz dziecka, opisana jest jego historia. My nie możemy tego robić, nasze dzieci są nieznane innym ludziom. Jeden raz tylko otrzymaliśmy zgodę opiekuna prawnego na pokazanie zdjęcia dziecka oraz opisanie jego historii. Dziewczynka była chora na bardzo rzadki zespół wad genetycznych i potrzebowaliśmy dużej kwoty w krótkim czasie. Bez pokazania jej historii zebranie tej sumy  nie byłoby możliwe.
Ludzie mają problem z dawaniem pieniędzy, a to wina oszustów. Zachęcam do  zapoznania się ze sprawozdaniami finansowymi i merytorycznymi Fundacji – u nas są one bardzo transparentne. Myślę, że ważne jest również to,  że cały zarząd i Rada Fundacji to również wolontariusze pracujący tu wiele lat, niepobierający wynagrodzenia w żadnej formie.
Zbliża się Dzień Dziecka, więc planuję zorganizować zbiórkę na Facebooku i zamiast kupować prezenty dla swoich dzieci, chcę przeznaczyć te pieniądze dla maluszków z  IOP. Do tego również zachęcę moich znajomych. Nasze dzieci zabawek mają pod dostatkiem, do tego mają kochających rodziców i są w rodzinie. Jeżeli raz do roku nie dostaną prezentu, to im się nic nie stanie, a mogą wspomóc dzieci, które nie mają nic. 

Dziękuję za rozmowę.
Dziękuję.
 

Na zdj.: Dr Małgorzata Wielopolska, dr Sławomir Gęsior, dyrektor IOP Dorota Polańska, oddziałowa Iwona Kazmierowicz oraz wolontariusze IOP; trzecia od prawej: Kinga Błaszczyk

Aplikacja iotwock.info

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo iOtwock.info




Reklama
Wróć do