Reklama

Z Reguta do Kabulu i Londynu

Z Martą Matosek, do niedawna mieszkanką Reguta, a dziś menadżerem projektów w Instytucie Rozwoju Międzynarodowego w Londynie, który zajmuje się badaniami rezultatów pomocy świadczonej krajom o niskich dochodach – rozmawia Andrzej Kamiński

Andrzej Kamiński – Gdzie aktualnie pracujesz i czym się zajmujesz?
Marta Matosek
- Pracuję w Instytucie Rozwoju Międzynarodowego w Londynie. Jest to organizacja zajmująca się badaniami na temat pomocy rozwojowej, jaką kraje zamożne i agencje międzynarodowe wysyłają do krajów mniej zamożnych i jakie ta ich pomoc przynosi rezultaty. Instytut doradza również np. rządom, w jaki sposób wydawać pieniądze w rozwoju społecznym, gospodarczym i instytucjonalnym. Konkretne przykłady: rząd Wielkiej Brytanii i innych zamożnych krajów oraz agencje ONZ wydają ogromne pieniądze - miliardy dolarów rocznie na projekty rozwojowe. Projekty te m.in. promują edukację w Nepalu, zwalczają problem przedwczesnego zawierania małżeństw w Etiopii, tworzą miejsca pracy w Afganistanie czy zwalczają handel ludźmi w Azji Południowo-Wschodniej. Wydając tyle pieniędzy, donatorzy pomocy chcą wiedzieć, czy te projekty rozwojowe rzeczywiście osiągnęły to, co miały na celu. I w tym momencie badacze z mojego instytutu wchodzą na scenę: wyjeżdżają do Etiopii, Nepalu czy Kambodży, przeprowadzają wywiady z osobami, które otrzymały tę pomoc, analizują informacje i dostarczają donatorom niezależną analizę, co działa oraz rekomendacje,co należy poprawić w przyszłości. Ja zajmuję się właśnie zarządzaniem finansowym i koordynacją takowych badań.

AK – Brzmi bardzo ciekawie. Jak trafiłaś do tego Instytutu?
MM
– Ha ha! To jest długa i pokrętna historia, która zaczyna się w moim rodzinnym Regucie. Zawsze pragnęłam pracować w pomocy rozwojowej. Gdy byłam małą dziewczynką, pamiętam, że zobaczyłam na okładce gazety zdjęcia z Etiopii (lata 90.). Z jednej strony przejęła mnie susza i głód w tym kraju, z drugiej strony zafascynowana byłam różnością kulturowa tego kraju oraz całego świata. Zawsze uwielbiałam geografię i atlasy świata. Marzyło mi się, aby w przyszłości pracować w organizacji humanitarnej gdzieś daleko. Nie tylko po to, żeby nieść pomoc, ale również by zrozumieć ludzi i inne kultury. Byłam wtedy uczennicą podstawówki w maleńkim Regucie, więc z tamtej perspektywy takie marzenia wydawały się dość naiwne.

AK – Ale Afryka nie dawała Ci spokoju?
MM
- Albo raczej ja jej! Po ukończeniu liceum zdecydowałam się na studia afrykanistyczne na Uniwersytecie Warszawskim, gdzie studiowalam jezyki suahili (język Kenii i Tanzanii) oraz arabski. Żebyś widział reakcje ludzi, którzy po usłyszeniu, gdzie studiuję pytali: Afryka -co? Ale los rzucił mnie w innym kierunku. Po ukończeniu licencjatu wyjechałam do Glasgow na studia z biznesu międzynarodowego. W trakcie studiów nawiązałam współpracę z afgańską organizacją, której pomagałam przygotowywać materiały szkoleniowe dla kobiet rozwijających przedsiębiorstwa w Afganistanie. Współpraca z organizacją była tak owocna, że zaoferowano mi pracę w Kabulu jako menadżer ich projektów. Pojechałam tam zaraz po ukończeniu studiów. Choć pracowałam tylko 6 miesięcy, był to czas niezwykle kształcący mnie i to kim jestem obecnie. Ryzyko i groźby zamachów, realia życia w Kabulu, ogromny stres i odpowiedzialność za ludzi i finanse w pracy oraz wyjazdy do sklepu importowego po krówki milanowskie (!) i na targ jako jedyne formy rozrywki. A jednocześnie możliwość poznania tak bogatej i złożonej kultury, historii Afgańczyków. To było wyzwanie życia.

AK – A więc spełniłaś swoje marzenia w Afganistanie?
MM
– To prawda! Właśnie wtedy przypomniałam sobie o tej dziewczynce przeglądającej gazetę i myślącej o odległych krajach! Ale jak to zwykle bywa spełnione marzenia mają smak słodko-gorzki. Afganistan unaocznił mi, jak złożony jest problem pomocy rozwojowej. Zdałam sobie sprawę, jak często ta pomoc jest wykorzystywana w mniej chlubnych celach (przejęcie kontroli nad zasobami naturalnymi danego kraju, realizacja celów strategicznych w regionie), jak może być hipokrytyczna (duża część pomocy rozwojowej dla krajów ubogich ląduje tak naprawdę w kieszeniach konsultantów i ekspertów z krajów rozwiniętych) oraz, że często przynosi większe szkody niż stara się coś naprawić.
Oczywiście, to się powoli zmienia i instytut, w którym pracuję też wnosi swój wkład w zmiany, by pomoc była wędką, narzędziem, które pomoże innym pomagać sobie samym, a nie rybą, towarem do szybkiej konsumpcji.

AK- A nie stałaś się cyniczna przez to doświadczenie?
MM
- Ja nadal jestem idealistką, chociaż racjonalną! Wierzę, że każdy z nas na swój sposób może wnosić pozytywny wkład w ten świat. Ale powtórzę za Mahatma Gandhim ,,Gdy chcemy zmieniać świat, powinniśmy najpierw zaczynać od siebie”. Ja właśnie tę dewizę wyznaję. Chcę wnosić coś dobrego w ten świat, jednocześnie rozwijając siebie i swój charakter. Uczę się każdego dnia i staram się nie stracić gruntu pod nogami. I dystansu do życia oraz siebie.

[Marta Matosek w Senegalu]

AK – No, już nie bądź taka skromna!
MM
–Ha ha, a dlaczego nie? Często mam wrażenie, że ludzie, którzy osiągają swoje cele, mówią: ,,To ja to wszystko osiągnęłam/osiągnąłem moją krwią i potem! Ja!” Ale tak naprawdę każde spełnione marzenie jest pracą zbiorową: naszą i tych, którzy dali nam szansę, zaufali naszym pomysłom, docenili pracę, nauczyli nas czegoś, inspirowali do pracy i do tego, by nie poddawać się. To, że dostałam się na te studia, a nie inne, że dostałam pracę tu czy gdzieś indziej  nie było tylko moją decyzją. Tak naprawdę wszyscy jesteśmy częścią tego świata, dużo z niego czerpiemy, więc też powinniśmy umieć dawać, tworzyć coś, nie oczekując, że wszystko się nam należy i powinno być podane na tacy. A przy okazji, doceniajmy ludzi i świat: naturę, przyrodę, zwierzęta .

AK – Czujesz, że wciąż jesteś Polką czy już obywatelką świata?
MM
- Czuję się i Polką, i obywatelką świata. Bo jedno nie wyklucza drugiego, prawda? Tak jak wspomniałam, należy doceniać wszystko. Wiele aspektów życia w Polsce dopiero doceniłam za granicą. Na przykład bardzo dobre wykształcenie, jakie zdobyłam na każdym poziomie. Od wiejskiej podstawówki w Regucie do uniwersytetu. W Wielkiej Brytanii często mieszkanie w danej dzielnicy determinuje szansę danej osoby na życiowy sukces/porażkę. Jeśli mieszkasz w biednej dzielnicy, pójdziesz do kiepskiej pobliskiej szkoły. Jeśli mieszkasz w zamożnej – pobliska szkoła będzie lepszej jakości i lepiej przygotuje do studiów. Myślę, że relacje rodzinne i międzyludzkie są również mocniejsze, choć nie chcę generalizować. Po 10 latach mieszkania w 4 krajach (Polska, Wielka Brytania, Afganistan i Węgry) i podróży do kolejnych kilku tuzinów stwierdzam, że każdy kraj, każde społeczeństwo jest ,,popaprane” na swój szczególny sposób. To, co się liczy, to są ludzie.

AK – Czy to, że jesteś piękną kobietą pomaga ci w nawiązywaniu kontaktów w innych krajach?
MM
– Uroda częściej może pomagać niż przeszkadzać, ale to charakter liczy się najbardziej, a nie wygląd fizyczny. Na pewno nie zaszkodziło mi w Afganistanie, że gdy zarzuciłam lokalne kiecki i chusty, to wyglądałam jak tamtejsza mieszkanka. Ale tym, co zjednało mi u ludzi zaufanie i spowodowało zdobycie ich przyjaźni, była moja chęć zrozumienia kultury. Moje wysiłki w wymawianiu formułek powitalnych w Darii i Pasztu (języki Afganistanu) były na tyle dobre, że do tego etapu ludzie naprawdę myśleli, że jestem Afganką!

AK – Jakie masz plany na przyszłość?
MM
– Takie jak na teraźniejszość. Uczyć się, zrozumieć świat i podróżować, osiągnąć balans życiowy. Może więcej pisać? Od jakiegoś czasu prowadzę bloga podróżniczego (roshanmarta.wordpress.com/), gdzie spisuję moje refleksje i przygody. Kiedyś chciałabym to wszystko zebrać w jakąś konkretniejszą całość. Zadebiutowałam już lokalnie w ,,Linii Otwockiej” (2008) i w ,,Celestynce”, a w lipcu tego roku mój artykuł o dzieciach-żebrakach w Senegalu ukazał się w sierpniowym „Poznaj Świat”. W międzyczasie dodaję do tego pieprzyk pasji kulinarnej i tworzenia naturalnych kosmetyków i perfum. A na co dzień okraszam to sporą dawką wykresów, zestawień finansowych i formatów budżetowych w pracy (śmiech).

AK – Dziękuję za rozmowę i życzę dalszego spełniania marzeń.

Na zdjęciu głównym - Pobyt w Kenii. Fot. z archiwum Marty Matosek

Aplikacja iotwock.info

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo iOtwock.info




Reklama
Wróć do