
Ministerstwo Edukacji Narodowej w poniedziałek 15 października br. przygotowało na Uniwersytecie Katolickim im. Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie uroczystość wręczania nagród resortowych, medali i odznaczeń dla nauczycieli i pedagogów z warszawskich i około warszawskich szkół.
Nagrodę Ministra Edukacji Narodowej po raz drugi (wcześniej w 2011 roku) w swojej karierze nauczycielskiej otrzymał wybitny matematyk z Publicznej Szkoły Podstawowej im. Batalionu „Zośka” Ireneusz Rusinowski. Dyplom za wybitne osiągnięcia w pracy dydaktycznej i wychowawczej pan Ireneusz otrzymał z rąk Mazowieckiego Kuratora Oświaty Aurelii Michałowskiej. W tym uroczystym dniu nauczycielowi towarzyszyli: wójt Gminy Celestynów Witold Kwiatkowski, kierownik Gminnej Oświaty Edyta Wrzosek i dyrektor Szkoły Podstawowej im. Batalionu „Zośka” Anna Kędziorek.
- Miałam ogromne szczęście, że w szkole podstawowej w Celestynowie uczył mnie fizyki pan Ireneusz Rusinowski. Obecnie skończyłam studia na Uniwersytecie Warszawskim i w tym roku rozpoczynam studia doktoranckie na Wydziale Biologii UW – stwierdza Magdalena Krupa. Z kolei Agnieszka i Piotr Wojciechowicz mówią: „Zajęcia Koła Matematycznego odbywały się często poza wyznaczonymi godzinami, także w domach dzieci, za dodatkowe godziny pan Rusinowski nie pobierał opłat, przyjeżdżał na pożyczonym rowerze, często w bardzo mroźną pogodę, bo chciał jak najwięcej dzieciom przekazać.” – Ten nauczyciel, jak nikt wcześniej i nikt inny później pokazał, nie tylko że matematyka nie musi powodować strachu, że może być zrozumiała, ale może sprawiać radość i dawać niekłamaną satysfakcję z rozwiązywania zadań – podkreśla Arkadiusz Kępka.
Serdecznie gratulujemy kolejnego sukcesu i życzymy wiele satysfakcji z dalszej pracy zawodowej.
AnKa
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Panie Ireneuszu - Gratulacje (To ten Pan drugi z lewej strony na pierwszym zdjęciu). Od wielu lat wspaniale przekazuje Pan wiedzę swoim uczniom, rozbudza zainteresowanie, a nawet miłość do matematyki. Jest Pan wzorem nauczyciela, który tłumaczy jeśli trzeba na różne sposoby tak, by uczeń zrozumiał. Czy władze, które chętnie pozują obok Pana na zdjęciu będą na tyle zdeterminowane, by stawiać Pana innym nauczycielom za wzór? Szczególnie tym , którzy tak nauczają, że po ich lekcjach rodzice wysyłają swoje dzieci na dodatkowo płatne korepetycje?
Dzień dobry, uciekając od tematu, kto tę nagrodę przyznał, przyznam, że trafiła ona do odpowiedniego człowieka. Dzisiaj mam 40 lat i parę. Jestem jednym z pierwszych wychowanków i olimpijczyków z klasy Pana Ireneusza, jeszcze ze szkoły podstawowej w Starej Wsi, w której Pan Ireneusz rozpoczynał karierę dydaktyczną. Dzisiaj wiem, że w latach 80/90-tych pracowali tam ludzie wybitni (p. Rusinowski, p. Glinka, p. Kwaśniewska, p. Szklarski), którzy pozwolili części z nas wyrwać się z życiowej matni. Pokazali, że można inaczej. Mała, wiejska szkoła trzymała poziom dobrych szkół warszawskich. Nie skłamię, jeśli napiszę, że za sprawą Pana Irenusza moja ścieżka i kilku innych osób także skręciła w drugą, lepszą stronę życia. Za oknami świeci słońce, pada deszcz lub śnieg. Jest wiosna lub jesień. Często siedzimy do godz. 19. Zimą to już środek nocy. Rozwiązujemy matematyczne łamigłówki. Różny poziom. Jest coś dla zdolniaszków i tych, którym nauka przychodzi trochę trudniej. Dzieki tej pracy kilku z nas udaje się dostać do najlepszych warszawskich liceów. Ale nie tylko o rozwiązywanie zadań tu chodzi. Chodzi o podejście do młodego człowieka, cierpliwość z jaką lepi się plastelinę młodego człowieka w głupim wieku dorastania. Są chwile, których się nie zapomina. MIeliśmy w klasie osobę na pograniczu upośledzenia umysłowego. Do dzisiaj brzmi mi w uszach: proszę o spokój, P... potrzebuje więcej czasu i proszę o ciszę. No P...... zastanów się. NIkt cię nie pogania. Masz czas. I co z tego, że nie dał rady. Dał nam przykład, że każdy ma szansę. Dał nam przykład, że ci, którzy u innych nauczycieli ledwo przechodzili z klasy do klasy, w jego rękach ocierali się o piątki (wtedy nie było szóstek). I jeszcze trzeba dodać o dużej klasie i kulturze osobistej. Śledząc Pana sukcesy dydaktyczne, śmiem stwierdzić, a jest to stwierdzenie graniczące z pewnością, że nie ma dzieci niezdolnych matematycznie. Są tylko nauczyciele, którzy powinni zapytać: jak Pan to robi? Rozumiałbym jednorazowy sukces, ale ten sukces w kształtowaniu młodej głowy jest ciągły i powtarzalny w kolejnych rocznikach. I jeszcze to wspomnienie godzin wychowawczych, na których zamiast tracić czas czytał nam Pan "Chłopców z Placu Broni", albo opowiadał historie z życia (o tym jak Pan dostał telewizor :)) Dzisiaj napiszę: czaki z głów przed tym Panem. Dla mnie jest Pan MISTRZEM ŚWIATA. Grzegorz, dawno, dawno temu klasa 8B.