
Pod adresem proboszcza Parafii Rzymskokatolickiej p.w. Matki Bożej Królowej Polski w Otwocku padły poważne oskarżenia. Prokuratura prowadzi w tej sprawie śledztwo wyjaśniające, trwa również postępowanie kanoniczne. Ci, którzy wiedzą o co chodzi, nie chcą otwarcie o tym mówić, inni - po prostu nie mogą, bo wiąże ich tajemnica zawodowa.
Proboszcz parafii na Kresach, ks. Jan Ś., w październiku ubiegłego roku, nagle wyprowadził się z parafii. Nieoczekiwanie, bez pożegnania z parafianami, z dnia na dzień. A przecież był jej gospodarzem od ponad 10 lat. Znany ze swojej działalności artystycznej, organizował festiwale pieśni i piosenki religijnej. Nietuzinkowy człowiek. Uzdolniony muzycznie, samodzielnie komponował i aranżował utwory. W kolejnych parafiach, w których pełnił posługę kapłańską zakładał zespoły muzyczne, z którymi bywał na koncertach w kraju i za granicą. Doceniony za swą działalność, otrzymał brązowy medal „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”, przyznany przez ministra kultury i dziedzictwa narodowego. Kiedy wybuchła wojna w Ukrainie, jako jeden z pierwszych, przyjął na swoją plebanię uciekające przed pożogą wojenną kobiety z dziećmi.
Pół roku później nieoczekiwanie zniknął, a biskup przysłał na jego miejsce innego księdza jako administratora. Formalnie, z urzędu proboszcza nie został odwołany, ale faktem jest, że ktoś inny przejął jego obowiązki. Wierni zostali o tym poinformowani podczas mszy, ale powodów „zniknięcia” kapłana nie wyjaśniono, pozostawiając pole do - różnego rodzaju - dywagacji i plotek.
Komuś przypomniało się, że proboszcz był w bliskiej relacji z kobietą spoza parafii, z którą współpracował na niwie muzycznej, innemu, że widziano go z dziećmi na… kolanach. Czy są to jednak wystarczające powody do odsunięcia go od sprawowania funkcji proboszcza? Ks. Jan Ś., pozostaje w dobrych relacjach z biskupem Romualdem Kamińskim, który jest niemal jego rówieśnikiem i który był nie tylko jego młodszym kolegą z warszawskiego seminarium, ale również w latach 1981-1983 wikariuszem otwockiej parafii. Jeżeli więc biskup zdecydował się na taki krok, to musiało chodzić o coś poważnego…
Ks. Ś. otrzymał od biskupa polecenie przebywania w domu księży emerytów. Podobno jednak, duchowny go nie przestrzega i mieszka u swojej przyjaciółki na terenie innej diecezji. Póki co, kuria nie egzekwuje wykonania tego nakazu.
Jak donosi kwartalnik „Więź”, prokuratura warszawsko-praska udzieliła redakcji informacji, że w sprawie oskarżeń ks. Jana Ś., „trwa gromadzenie materiału dowodowego i na tym etapie postępowania nie może powiedzieć nic więcej na temat poczynionych ustaleń. A śledztwo toczy się „nie przeciwko” księdzu Ś., a „w sprawie”. Z kolei Diecezja Warszawsko-Praska, poinformowała, że „w sprawie ks. Jana Ś., wstępne dochodzenie kanoniczne zostało już zakończone, a dokumentację przekazano do Stolicy Apostolskiej, w celu podjęcia dalszych decyzji”.
Ponieważ trwa jeszcze postępowanie wyjaśniające prowadzone przez organy państwowe, podanie w tym momencie, jakichkolwiek informacji naruszyłoby art. 23 kodeksu cywilnego, w odniesieniu do art. 241 kodeksu karnego oraz kan. 220 kodeksu prawa kanonicznego. Przepisy te dotyczą możliwości naruszenia dóbr osobistych, tajemnicy postępowania przygotowawczego oraz dobrego imienia lub intymności osoby. Wiadomo jednak, że w postępowaniu wyjaśniającym chodzi o czyny z art. 200 par. 1 kodeksu karnego oraz z art. 199 par. 3 kodeksu karnego. Pierwszy z nich odnosi się do obcowania płciowego lub innych czynności seksualnych wobec osoby małoletniej poniżej lat 15. Drugi - do seksualnego wykorzystania osoby małoletniej z nadużyciem zaufania lub w zamian za korzyść (majątkową lub osobistą) albo jej obietnicę. Chodzi więc o czyny potencjalnie zagrożone wysokimi karami więzienia, jeśli oczywiście podejrzenia się potwierdzą, a wiek osoby pokrzywdzonej - w czasie hipotetycznego procesu, do którego miałoby dojść - nie ulegnie przedawnieniu.
Prokuratura otrzymała zgłoszenie w tej sprawie aż z trzech źródeł: od wykorzystanej kobiety, z kurii warszawsko-praskiej, która weszła w ich posiadanie (zanim jeszcze zgłosiła się do niej pokrzywdzona osoba) oraz od prezydenta Otwocka Jarosława Margielskiego, z którym kobieta się spotykała. Prezydent Margielski utrzymywał kontakty z parafią na otwockich Kresach przy okazji organizowania tam wydarzeń religijno-patriotycznych.
Parafianom z kościoła Matki Bożej Królowej Polski w Otwocku, którzy zastanawiają się co dalej z ich proboszczem, nie pozostaje nic innego, jak czekać na dalszy ciąg wydarzeń. Muszą się jednak uzbroić w cierpliwość, bo młyny sprawiedliwości mielą powoli.
Andrzej Idziak
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Warto sprawdzić gdzie się podziały pieniedze z konta parafii...
Ten ksiądz jest znany z tego że miał kochanki i pewnie do małoletnich też się dobierał.
Zazdrościsz, że nie do ciebie ?
Włos z głowy zboczkowi w kiecce nie spadnie.
Bulwersujące. Ciekawe czy tak samo łatwo można rzucać oskarżenia z podobnym skutkiem pod adresem posłów, burmistrza, radnego, którego ktoś chce skasować.
Jan molestował siostrzenicę swojej kobiety, Iwony K. Dziewczyna podczas spowiedzi powiedziała o tym innemu księdzu i ten pomógł jej zgłosić to wyżej. Jana znam od wielu lat, fałszywa gnida w sutannie jakich mało. Zwiał od razu do Iwony K chociaż w międzyczasie nagabywał inne Babki, dużo lepiej sytuowane od biednej śpiewaczki. Swoją drogą śpiewaczka patrzy w niego jak w obraz, przez co straciła kontakt z całą rodziną, bo uważa siostrzenicę za kłamczuchę. Mimo, że Jan wcale nie zaprzeczył tego co robił.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.