
Godzina jazzu (relacja z koncertu „Letnia Scena Gypsy Jazzu”, 25 czerwca 2021)
W piątek, dnia 25 czerwca b.r. miało miejsce kolejne muzyczne wydarzenie z cyklu „Scena pod Jaraczem”. Na scenie tej mają możliwość zaprezentowania swoich umiejętności lokalni artyści. Jak to wyglądało w czasie ostatniego weekendu? Zapraszam do lektury.
Burzliwa pogoda, jaka nawiedza nasze strony w ostatnim tygodniu, jest adekwatna do najnowszych muzycznych propozycji MOKTiS-u, a konkretnie jego perły w koronie – Teatru im. Jaracza. Zarówno poprzedniego, jak i tego weekendu koncerty plenerowe upłynęły pod znakiem JAZZU. Trudno chyba o bardziej nieprzewidywalny i intuicyjny gatunek muzyki. O ile w zeszły weekend frekwencja była raczej skromna – do czego zapewne przyczyniła się również upalna pogoda – to nie mogę tak napisać o koncercie „Letnia Scena Gypsy Jazzu”, który odbył się w piątek 25 czerwca 2021 roku. Najwyraźniej obietnica zagrania standardów Johna Coltrane’a i Django Reinhardta zachęciła wielu otwocczan, z czego – mam nadzieję – MOKTiS wyciągnie wnioski.
Scena-pod-Jaraczem gościła tym razem trójkę artystów – Weronikę Kwiek (skrzypce), Andrzej Kański (gitara elektryczna), Wojciech Pulczyn (kontrabas). Jak poinformowała p. Weronika swoje audytorium, koncert był dla niej swego rodzaju okazją do świętowania, gdyż niedawno uzyskała tytuł magistra w Wyższej Szkole Muzycznej w Katowicach. Artyści zagrali osiem utworów (w tym, jak już wspomniałem, utwory Reinhardta i Coltrane’a), wszystkie w konwencji „gypsy jazzu” – europejskiej odnogi tego gatunku, charakterystycznej dla lat 40. i 50., a więc trochę przed hegemonią stylu cool. Kompozycje były bardzo nastrojowe, dość łagodne i melodyjne. Wydaje mi się, że dodatkowym wyzwaniem był dobór instrumentów: skrzypce są raczej mało popularne w muzyce jazzowej (poza wyjątkami w postaci chociażby twórczości Michała Urbaniaka), a gitara elektryczna na dobre weszła do jazzu w latach 70., wraz z nastaniem szaleństwa fusion i zawrotnych karier Johna McLaughlina i (właśnie tak) Carlosa Santany. Muszę przyznać, że trójka wyszła z tego wyzwania z obronną ręką, grając sprawnie i poprawnie, według sprawdzonej formuły „gramy razem-improwizacja-gramy razem”. Gdybym miał na upartego znaleźć jakąś wadę, to byłby to brak jakiegoś dynamicznego, awangardowego utworu, ale to już kwestia gustu.
Na koniec jeszcze ważna uwaga – na koncert przyszedł przekrój polskiego społeczeństwa, i bardzo dobrze. Wśród publiczności byli ludzie każdej płci, wieku i klasy społecznej. Jeżeli ktoś potrafi zachęcić tak szeroką grupę do słuchania jednak dość trudnej muzyki, jaką jest jazz, to ja nie mam więcej uwag i już z tego jestem bardzo zadowolony.
AP
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie