
Restrukturyzacja szpitala powiatowego nie odbywa się bez bólu. Lekarze z oddziału pediatrycznego złożyli wymówienia. Jako winę wskazują działania i zaniechania dyrekcji. Prezes twierdzi, że likwidacja, nieuzasadnionych wynikami, dodatków i restrukturyzacja są niezbędne.
Od tygodnia w powiecie otwockim „huczy” od informacji, iż czterech lekarzy zatrudnionych w powiatowej spółce na wydziale pediatrii złożyło wymówienia. Jeśli nie dojdzie do porozumienia zespołu z dyrekcją, na oddziale, jako jedyny lekarz etatowy, zostałaby ordynator Małgorzata Wielopolska. Choć pacjentów nie jest wielu, to jednak kontrakt z NFZ mógłby być zagrożony, gdyby dyrekcji nie udało się znaleźć nowych pediatrów. Najgorszym scenariuszem byłaby likwidacja oddziału w otwockiej placówce. Prezes Henryka Romanow zapewnia jednak, iż prowadzi rozmowy z kandydatami.
Skomplikowana sytuacja rozpoczęła się od kontroli NFZ, zleconej przez fundusz, gdy program do weryfikacji danych wykrył, iż oddział w Otwocku przyjmuje pacjentów na jednodniowe hospitalizacje. Chodziło o badania dzieci, które powinny być wykonane w przychodni lub u specjalistów. Szpitalowi to się opłacało, za osiągnięcie dodatniego wyniku finansowego były prezes Grzegorz Gałabuda wynagrodził lekarzy dodatkiem po 2 tys. złotych do pensji. Niestety hossa nie trwała długo. Program w NFZ „podświetlił na czerwono” otwocki szpital. Okazało się, że, jak poinformowała prezes Romanow, 92 proc. wszystkich hospitalizacji uznano za nieprawidłowe i bezcelowe, czyli na 443 przyjęcia NFZ uznał wyłącznie 38. W efekcie szpital został zmuszony zwrócić 253 tys. złotych w ramach korekty oraz zapłacić karę, która ostatecznie wyniosła 58 tys. złotych. Dodatek do podstawy pensji wynoszącej 3811 złotych został cofnięty, gdyż, zdaniem dyrekcji, nie było prawnych podstaw na jego wypłacanie, a jednocześnie szpital szukał oszczędności.
- Aby utrzymać kontrakt z NFZ potrzebne są zmiany, a „nowe rodzi się w bólach”. Przyznaję, że lekarze bardzo emocjonalnie zareagowali na tok tych zmian. Obojętne, co powiemy, to jednak NFZ i Minister Zdrowia narzucają nam standardy – wyjaśniała prezes PCZ Henryka Romanow radnym na Komisji zdrowia i bezpieczeństwa publicznego Rady Powiatu.
Podczas posiedzenia komisji doszło do wymiany poglądów między prezes szpitala a ordynator oddziału pediatrii Małgorzatą Wielopolską, która broniła swojego zespołu
Przedstawia się nas jako malwersantów publicznych środków. Przyjmowaliśmy dzieci na diagnostykę, która nie jest dostępna w ramach peozetów. Można te badania wykonać w gabinetach specjalistycznych, ale ważny jest tutaj czas oczekiwania np. na badanie echokardiograficzne czeka się nawet dwa lata. Krótkie hospitalizacje realizowane są także przez inne placówki m. in w Warszawie. – wyjaśniała ordynator Wielopolska, która wskazała, że konflikt między dyrekcją a pediatrami dotyczy czego innego. – Wielokrotnie zwracaliśmy uwagę, że mamy wadliwy system w ramach izby przyjęć i związane z tym trudności w weryfikacji stanu małego pacjenta od momentu pojawienia się w szpitalu do momentu przyjęcia go na oddział. Po godzinie 15.00 lekarze zostają sami, a na izbie przyjęć nie ma personelu, który zajmowałby się weryfikacją i obserwacją stanu pacjentów, w efekcie mamy sytuację, w której może się zdarzyć, że dziecko w bardzo ciężkim stanie, będzie czekało w kolejce za dziećmi niewymagającymi natychmiastowej interwencji i umrze. W wyniku decyzji dyrekcji utraciliśmy także jedyną pielęgniarkę zabiegową. Umówiliśmy się z prezes, że spotkanie w sprawie omówienia naszych problemów odbędzie się 18 lutego, jednak nie z naszej winy do spotkania nie doszło. – dodała ordynator.
Do zebrania i porozumienia namawiali także radni komisji zdrowia. Jednak w sytuacji, gdy obie strony zarzucają sobie winę za brak kontaktu, porozumienie może być bardzo trudne. Dlatego też spotkanie skonfliktowanych stron powinno być przeprowadzone profesjonalnie w obecności neutralnego mediatora. Nie da się ukryć, że tego typu wypadki zdarzają się w zakładach pracy, zwłaszcza gdy ich sytuacja finansowa jest bardzo trudna. A tak jest w tym przypadku. Dyrekcja szuka oszczędności, bo takie jest jej zadanie, a wykwalifikowany personel, przyciągający pacjentów swoją renomą, chce być dobrze opłacany. Wygląda na to, że konflikt, u którego podłoża leży trudna sytuacja finansowa powiatowej spółki, rozwiązać może wyłącznie upaństwowienie placówek tej skali lub profesjonalnie poprowadzone negocjacje.
Wiktor Lach
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
NA BATORYM TO JUŻ OD WIELU LAT SĄ KONFLIKTY MOŻE W KOŃCU CZAS POMYŚLEĆ O ZAMKNIĘCIU TAK DZIADOWSKIEJ PLACÓWKI???
misz zamknąć zawsze można , tylko co dalej... jak Ci dziecko zachoruje ciężko możesz nie zdążyć do Wawy
Nie zamierzam mieć dzieci.