Reklama

Miłosne westchnienia pensjonariusza otwockiego sanatorium

O chorobach piersiowych pensjonariuszy otwockich sanatoriów i usychaniu z tęsknoty do ukochanej osoby. 

Na początku XX wieku Otwock stał się znany głównie jako miejsce idealne do leczenia gruźlicy. Najlepsza na choroby piersiowe, jak wtedy mówiło, była metoda klimatoterapii.  Polegała ona na zapewnieniu choremu możliwie najlepszych warunków do samodzielnego zwalczania choroby. Najważniejsze było dostarczanie choremu jak najczystszego powietrza, co było kluczowe dla poprawy stanu zdrowia. Otwock nadawał się idealnie do tego typu kuracji.

"Miejscowość‎ ‎ta‎ ‎leży‎ ‎śród‎ ‎obszernych‎ ‎lasów‎ ‎sosnowych,‎ ‎mających‎ ‎kilka‎ ‎mil‎ ‎kwadratowych‎ ‎obszaru.‎ ‎Grunt‎ ‎przepuszczalny,‎ ‎piaszczysty,‎ ‎w‎ ‎lesie‎ ‎pokryty‎ ‎mchem‎ ‎i‎ ‎wrzosami,‎ ‎co zabezpiecza‎ ‎od‎ ‎kurzu.‎ ‎Nigdzie‎ ‎nie ma‎ ‎stojących‎ ‎wód‎ ‎ani bagnisk.‎ ‎Studnie‎ ‎abisyńskie‎ ‎dostarczają‎ ‎wody‎ ‎nader‎ ‎czystej i‎ ‎zdrowej" - opisywał Ludomir Grendyszyński (1859-1922) w książce  z 1900 r. pt. “Leczenie suchot” .

Sanatorium Geislera w Otwocku wykorzystywało te właściwości, oferując chorym możliwość przebywania na świeżym powietrzu przez większość dnia, nawet w zimie. Chorzy leżeli na specjalnych leżankach lub krzesłach na werandach lub balkonach, co sprzyjało regeneracji organizmu: 

"W‎ ‎ciepłej‎ ‎porze‎ ‎roku chorzy‎ ‎leżą‎ ‎po‎ ‎całych‎ ‎dniach‎ ‎na‎ ‎odpowiednich‎ ‎łóżkach‎ ‎lub krzesłach‎ ‎składanych,‎ ‎porozstawianych‎ ‎w‎ ‎różnych‎ ‎punktach lasku;‎ ‎w‎ ‎zimie‎ ‎leżą‎ ‎na‎ ‎werandzie‎ ‎lub‎ ‎balkonach,‎ ‎odpowiednio‎ ‎ubrani‎ ‎i‎ ‎okryci.‎.. ‎"

[Kuracjusze na werandzie sanatorium Geislera w Otwocku. Źródło: Polona]

Leczenie sanatoryjne trwało więc zwykle długo, a niejeden z kuracjuszy nie tylko cierpiał z powodu suchot, ale też usychał z tęsknoty za kochanymi osobami. Prawie 40 lat po opisanej wyżej historii leczenia, w innej otwockiej placówce - Sanatorium  Wojskowym - przebywał pensjonariusz, który takim uczuciom dał upust w formie wierszy. Pełen liryzmu i nostalgii tomik pt. “Nastroje” został wydany w 1939 r.  Autor niestety nie podpisał się nazwiskiem, a tylko pseudonimem Jar-M. Jednak strofy jego wierszy ukazują go jako osobę o intensywnych przeżyciach wewnętrznych. Oto dwa przykłady:

PRZYSZŁA‎ ‎DO‎ ‎MNIE

„W‎ ‎czwartek‎ ‎lub‎ ‎w‎ ‎niedzielę

Będę‎ ‎u‎ ‎Ciebie” ‎—‎ ‎tak‎ ‎powiedziałaś,‎ ‎aniele,

Prawda?!‎ ‎Więc‎ ‎dziś‎ ‎pewnie‎ ‎będziesz‎ ‎u‎ ‎mnie,

Dziś‎ ‎Cię‎ ‎zobaczę!...

Szalone‎ ‎bicie‎ ‎serca‎ ‎ledwo‎ ‎tłumię,

Z‎ ‎radości‎ ‎śmieję‎ ‎się‎ ‎i‎ ‎płaczę,‎ ‎—

Bo‎ ‎jakżeż:‎ ‎nie‎ ‎zapomniała,

Pamięta‎ ‎o‎ ‎mnie!...

I‎ ‎nawet‎ ‎powiedziała,

Że‎ ‎tęskni‎ ‎ogromnie...

Gdy‎ ‎przyjdziesz,‎ ‎będziemy‎ ‎mówili

o‎ ‎naszej‎ ‎miłości,‎ ‎której‎ ‎nic‎ ‎nie‎ ‎zmienia,

i‎ ‎o‎ ‎wszystkim...‎ ‎Wszak‎ ‎tyle

Mamy‎ ‎sobie‎ ‎do‎ ‎powiedzenia!...

Przypomnę‎ ‎Ci‎ ‎wiosnę,

Naszą,‎ ‎tamtego‎ ‎roku...‎ ‎Nasze‎ ‎spotkania

Codzienne,‎ ‎radosne,

Cudowne‎ ‎chwile‎ ‎naszego‎ ‎kochania...

I‎ ‎noc‎ ‎jedną‎ ‎sobie‎ ‎przypomnimy,

Wiesz‎ ‎—‎ ‎którą?!‎ ‎Tę,‎ ‎tamtego‎ ‎lata!...

Noc‎ ‎wtedy‎ ‎rozpięła‎ ‎nad‎ ‎nami

Swój‎ ‎płaszcz‎ ‎aksamitny,‎ ‎tkany‎ ‎gwiazdami,

I‎ ‎tak‎ ‎upojnie‎ ‎pachniały‎ ‎jaśminy...

A‎ ‎później...‎ ‎seledynowa‎ ‎księżyca‎ ‎poświata

Spływała‎ ‎do‎ ‎Twego‎ ‎pokoju,

Gdy‎ ‎my,‎ ‎nieprzytomni‎ ‎oboje,...

Pamiętasz?!

Och,‎ ‎nie‎ ‎chcę‎ ‎myśleć‎ ‎o‎ ‎tym,‎ ‎—‎ ‎bo‎ ‎krew‎ ‎mi‎ ‎uderza‎ ‎do‎ ‎skroni

I‎ ‎twarz‎ ‎tak‎ ‎płonie!...

Jak‎ ‎strasznie‎ ‎długo

Wlecze‎ ‎się‎ ‎dziś‎ ‎ten‎ ‎czas!‎ ‎Ta‎ ‎„weranda‎ ‎cicha“

Udręką‎ ‎jest‎ ‎dla‎ ‎mnie...‎ ‎Żeby‎ ‎godzina‎ ‎druga

Prędzej‎ ‎już‎ ‎przyszła,‎ ‎do‎ ‎licha!

Temperatury‎ ‎nie‎ ‎będę‎ ‎mierzyć:

Powiem‎ ‎—‎ ‎36.6‎ ‎—

Siostra‎ ‎mi‎ ‎uwierzy...

Podwieczorku‎ ‎też‎ ‎nie‎ ‎będę‎ ‎jeść...

Nareszcie‎ ‎koniec‎ ‎z‎ ‎tą‎ ‎niewolą.

Dzwonek.‎ ‎A‎ ‎równocześnie‎ ‎—‎ ‎do‎ ‎drzwi‎ ‎pukanie.

Nie,‎ ‎to‎ ‎nie‎ ‎ona:‎ ‎to‎ ‎portier...‎ ‎Że‎ ‎pani

Jakaś‎ ‎czeka‎ ‎w‎ ‎hallu.

Więc‎ ‎jest!...‎ ‎O,‎ ‎nieba!...

Serca‎ ‎bicie‎ ‎wstrzymać‎ ‎trzeba!...

Zaraz!...‎ ‎Jak‎ ‎Ją‎ ‎przywitać?‎ ‎Jakie‎ ‎dobrać‎ ‎słowa?!...

A‎ ‎w‎ ‎hallu‎ ‎uśmiechnięta‎ ‎czekała...‎ ‎teściowa...

*

KIEDY‎ ‎CIEBIE‎ ‎NIE‎ ‎MA

Dajcie‎ ‎mi‎ ‎morfiny

Lub‎ ‎weronalu!‎ ‎Wiem,‎ ‎że‎ ‎szkodzą,

Lecz‎ ‎gorsze‎ ‎stokroć‎ ‎godziny,

Które‎ ‎serce‎ ‎chłodzą,

Kiedy‎ ‎Ciebie‎ ‎nie‎ ‎ma‎ ‎—

A‎ ‎jest‎ ‎tylko‎ ‎smutek,‎ ‎który‎ ‎opowiada

o‎ ‎niespełnionych‎ ‎marzeniach

i‎ ‎tęsknota‎ ‎blada,

Towarzyszka‎ ‎smutku‎ ‎—

Oboje‎ ‎przy‎ ‎mnie,‎ ‎płaczące‎ ‎cichutko!‎ ‎—

Dajcie‎ ‎więc‎ ‎morfiny,‎ ‎pantoponem

Uciszcie‎ ‎mój‎ ‎ból‎ ‎—‎ ‎chcę‎ ‎spać!

To‎ ‎nic,‎ ‎że‎ ‎szkodzi...‎ ‎ja‎ ‎chcę...‎ ‎musicie‎ ‎mi‎ ‎dać!

Za‎ ‎marzenia,‎ ‎sny‎ ‎prześnione

Wśród‎ ‎gwiazd‎ ‎na‎ ‎niebie

Nie‎ ‎wiem‎ ‎—‎ ‎jaką‎ ‎truciznę‎ ‎wypiję

Lepsze‎ ‎to,‎ ‎niż‎ ‎czekać‎ ‎na‎ ‎Ciebie...

Bo‎ ‎wtedy‎ ‎nie‎ ‎żyję,

A‎ ‎męczę‎ ‎się‎ ‎śmiertelnie,‎ ‎długie‎ ‎godziny...

Więc‎ ‎dajcie‎ ‎mi‎ ‎pantoponu,‎ ‎morfiny...

Chcę‎ ‎spać!...‎ ‎bez‎ ‎przebudzenia...

Tak‎ ‎mi‎ ‎źle,‎ ‎kiedy‎ ‎Ciebie‎ ‎nie‎ ‎ma!..

Z wierszy przebija silna tęsknota za bliskością ukochanej osoby oraz dramatyczne pragnienie, by znowu być razem. Autor jest osobą, która kocha bardzo intensywnie, jego życie uczuciowe jest pełne skrajnych emocji — od euforii po rozpacz. Oddaje się miłości bez reszty, ale równocześnie nosi w sobie ogromną wrażliwość na rozłąkę i samotność.

Tak ja odczytuję tę lirykę, ale w kwestii poezji każdy może mieć własną interpretację.

[Werandy Sanatorium Wojskowego, 1935. Źródło: Polona ]

Aplikacja iotwock.info

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Aktualizacja: 14/02/2025 18:10
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo iOtwock.info




Reklama
Wróć do