
Chociaż od Nadzwyczajnej Sesji Rady Miasta z 25 marca minęły już 3 tygodnie, temat Satera nie cichnie. Co więcej, często manipuluje się pewnymi faktami i nie mówi wszystkiego w kwestii niedoszłego przejęcia przez miasto większościowych udziałów składowiska.
Trzeba zacząć od jednej z najważniejszych spraw – na marcowej sesji dyskutowano nad skorzystaniem z prawa pierwszeństwa wykupu, które skutkowałoby podjęciem negocjacji ze stroną sprzedającą i wypracowaniem szczegółów umowy oraz dałoby czas na znalezienie dogodnego źródła finansowania. Nie oznacza to jednak, że gmina zostałaby zobligowana do wykupienia tychże udziałów. Dawałoby to jedynie szanse do dyskusji i wypracowania treści umowy. Gdyby takowa nie została ułożona zgodnie z oczekiwaniami którejś ze stron, rozmowy po prostu by się zakończyły, a firma Amest powróciłaby do uprzednio złożonej oferty przez spółkę zewnętrzną. Otworzone pole do negocjacji skutkowałoby rozpoczęciem działań mających na celu dokładne przyjrzenie się spółce i jej dokumentom. Dałoby również czas na rozważenie wszystkich możliwości pozyskania odpowiedniej kwoty pieniędzy na ten cel. Niektórzy niestety mają wyobrażenie, że gdyby 25 marca dano „zielone światło” prezydentowi Otwocka od razu należałoby przeznaczyć 13 mln zł z budżetu miasta i podpisać umowę z firmą Amest – to jest błąd, gdyż myli się tutaj prawo pierwszeństwa wykupu z prawem pierwokupu.
Kilka słów trzeba także poświęcić finansowaniu takiego przedsięwzięcia. Pomysły były a w drodze przygotowywania się do negocjacji wybrano by ten najkorzystniejszy. Na sesji pojawiły się dwie koncepcje – finansowanie z obligacji komunalnych (budżetowych) lub poprzez wykorzystanie wolnych środków z budżetu oraz pieniędzy z kredytu. Istniałaby także możliwość zaciągnięcia korzystnej pożyczki dla spółki. Wszystkie z pewnością są warte uwagi, ale tak, jak wspomniałem wyżej w drodze przygotowań do negocjacji, opierając się o opinie fachowców w dziedzinie finansów, wybrano by tę najkorzystniejszą dla miasta. Przewodniczący rady miasta Jarosław Margielski, w wypowiedzi dla konkurencyjnej prasy, mówił o tym, że, gdyby zdecydowano się kupić 67% udziałów w Saterze, zaistniałaby konieczność powołania nowej spółki do prowadzenia składowiska (gmina nie może bezpośrednio prowadzić takiego interesu). Jest to oczywista nieprawidłowość, gdyż takowa spółka już istnieje i ona mogłaby takowe obowiązki dalej prowadzić.
Sprostować także trzeba informacje jakoby miasto przeznaczyło wypracowane zyski na fundusz rekultywacyjny. Sprawa wygląda zupełnie inaczej. Oczywiście pomysł taki był i został przegłosowany większością głosów na radzie nadzorczej spółki. Jednak było to przed sesją 25 marca, kiedy liczono na to, że miastu uda się skorzystać z prawa pierwszeństwa wykupu i finalnie wejść w posiadanie składowiska. Wtedy zatrzymanie wypracowanego zysku w pełnej kwocie ok. 1,6 mln zł w kapitale spółki, którą chce się kupić, ma jak najbardziej uzasadnienie. Zaistniała sytuacja zupełnie odwrotna - nie dano wykupić udziałów i ten pomysł został wycofany 7 kwietnia na kolejnym posiedzeniu rady nadzorczej, a zyski w kwocie ok 550 tys. zł przejdą do budżetu miasta jako dywidenda. Część radnych z koalicji na nadzwyczajnej sesji, ale także na zorganizowanym przez nich spotkaniu 11 kwietnia w Jabłonnie, kierowało zastrzeżenia co do działalności rady nadzorczej, w której miasto ma większość. Rzeczywiście rada ta składa się z 5 osób, w czym 3 z nich są przedstawicielami miasta (2 prawników i wiceprezydent Stefański). Zacząć trzeba od jednej ważnej rzeczy – rada nadzorcza, jak sama nazwa wskazuje, nadzoruje działanie zarządu spółki oraz może dokonać kontroli. Jeśli chodzi o składanie uwag i wniosków o przeprowadzanie inspekcji, to trzeba podkreślić, że to zarząd decyduje o tym czy takowe przyjąć czy odrzucić. Miasto nie posiada jednak większości w zarządzie, gdyż, zgodnie umową spółki, na trzy osoby w zarządzie 2 wskazuje większościowy udziałowiec, a tylko jedną miasto. Doświadczenie pokazuje wyraźnie, że taki obrót spraw stawia radę nadzorczą w roli drugorzędnej, która de facto ma zerowy wpływ na to co się dzieje w firmie. Ważnym elementem jest także to, że wszystkie działania, które ma wykonać składowisko, są wpisane w umowę spółki. Oznacza to, że każda inwestycja, rekultywacja oraz inne wydatki nie podlegają późniejszym dyskusjom. Trzeba je wykonać, zgodnie z obowiązującą umową. Rada nadzorcza może jedynie opiniować co do samej realizacji takich zadań (nie oznacza to jednak, że takie uwagi zostaną przyjęte, jak już pisałem wyżej).
Poprzedni akapit jest wstępem do przyjrzenia się temu co tak naprawdę oznaczałoby posiadanie 100% udziałów w Saterze. Po pierwsze, w końcu miasto miałoby pełną możliwość decyzyjną. To Otwock ustanawiałby o tym co dzieje się na terenie składowiska. Dodatkowo trzeba zauważyć, że wszystkie działania byłyby przejrzyste, a każde z nich musiałoby wiązać się przede wszystkim z realizowaniem dobra publicznego. Wiąże się to także z tym, że dołożono by wszelkich starań do usunięcia natarczywego problemu odorowego, jak również powodowałoby lepsze zarządzanie składowiskiem. Prywatny inwestor może takowego efektu nie zapewnić, gdyż w pierwszej kolejności jego nastawienie będzie kierowało się ku wygenerowaniu jak największych zysków, aby zainwestowany w wykup udziałów kapitał jak najszybciej wrócił do jego kieszeni. Przejęcie przez naszą gminę 67% udziałów skutkowałoby także możliwością zlikwidowania limitu 40 tys. ton (o czym mówił wiceprezydent Piotr Stefański), a nie jak twierdzą niektórzy radni, zwiększeniu limitu. Gdyby tak się stało, można by nawet w ciągu roku zapełnić drugą kwaterę, zasypać, zrobić odgazowanie i zamknąć składowisko. Przy limicie 40 tys. ton może to zająć to nawet 10 lat, czyli problem smrodu znacznie wydłużyłby się.
Co się jednak może stać, kiedy nieznany nam do tej pory prywatny inwestor przejmie udziały w Saterze i doprowadzi do wykreślenia zapisu o limicie? Nastawiony na zysk wprowadzi na składowisko jeszcze więcej śmieci, czasem źle sortowanych i kompostowanych, czym zwiększy problem odoru. Przyjrzeć się trzeba także, co de facto zostałoby kupione za 13 mln – już teraz w spółce jest ponad 4 mln zł w funduszu rekultywacyjnym. Dodatkowo firma wypracowała zyski w kwocie ponad 1,65 mln (w tym 550 tys. dla miasta Otwock). Po podsumowaniu, wraz z innymi finansami wychodzi kwota powyżej 6 mln zł. Praktycznie rzecz biorąc, prawie połowa z 13 mln przeznaczonych na wykup udziałów. Podsumowując, niektórzy radni nie chcą lub nie potrafią zrozumieć całej sprawy. Ich wypowiedzi dla prasy i ze zgromadzeń publicznych często przybierają formę manipulacji. Dlatego postanowiłem zaczerpnąć stosownych informacji, aby przybliżyć Państwu jeszcze raz to wszystko, co dotyczy nieprzejęcia udziałów firmy Amest Otwock oraz wytłumaczyć kilka spraw, które nie były do końca wyjaśnione lub zostały zmanipulowane. Myślę, że po przeczytaniu tego artykułu będą państwo mogli samodzielnie ocenić co utracono, a co można było zyskać.
Jan Szczyrek
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie