
"Bliżej ludzi" jest jednym z haseł jakim Jarosław Margielski określa swoją prezydenturę. Można by więc się spodziewać, że zarówno kierowany przez niego Urząd Miasta Otwocka, jak i on sam zaliczają się do typu "przyjazny". Tymczasem mamy serię relacji rozgoryczonych mieszkańców, mówiących, że czują się jak niechciani petenci.
Mianem "przyjaznych" określa się urzędy, które wyróżniają się wysoką jakością w relacjach z klientem, m.in. odpowiadają na wnioski, zapytania, itp. interesantów w określonym terminie wykorzystując nowoczesne technologie do sprawnej komunikacji.
Po serii opinii od rozgoryczonych interesantów, które w ostatnim czasie w różnych miejscach usłyszałam lub przeczytałam, zrodziła się poważna wątpliwość, czy ten urząd i prezydent są naprawdę "bliżej ludzi".
Najpierw do naszej redakcji napisała pani Urszula relacjonując jej kontakty z urzędem miasta w sprawie autobusów:
Od roku czasu próbuję uzyskać informację odnośnie zwiększenia ilości kursów na trasie Wiązowna- Otwock. Ciągle słyszę że tylko ja zgłaszam problem i nikt więcej. Żadnych konkretnych informacji z tego urzędu nie można uzyskać.
W związku z tym pani Urszula napisała skargę do prezydenta i poprosiła o spotkanie z gospodarzem miasta. Jednak "Prezydent nie pojawił się na spotkaniu i nikt z urzędników nie był na tyle uprzejmy aby mnie o tym poinformować" - napisała w mailu do nas.
Można było przypuszczać, że ta mieszkanka miała po prostu pecha. Jednak w krótkim czasie spotkałam się z kolejnymi relacjami w podobnym tonie.
I tak np. pan Andrzej pofatygował się specjalnie na sesję rady miasta, by zapytać urzędników w obecności radnych kiedy uzyska decyzję administracyjną w swojej sprawie. Chodziło o odszkodowanie za część działki przeznaczoną pod drogę. Jak mówił minęło 60 dni, a on decyzji nie ma, otrzymał zaś zaświadczenia, o które nie wnioskował. Odpowiedział mu sekretarz miasta Piotr Bartoszewski, który stwierdził na wstępie, że takich spraw jest dużo w urzędzie i wyjaśnił dlaczego mieszkaniec decyzji nie otrzymał. Zajęło mu to ok 3-4 minut. To teraz pytanie - dlaczego nie wyjaśnił tego wcześniej mieszkańcowi? Szczególnie, iż ten ostatni twierdził, że prosił sekretarza miasta o rozmowę, ale ten nie miał dla niego nawet chwili czasu. Ostatecznie sprawą mieszkańca miał się zająć wiceprezydent.
Kolejny przykład, tym razem opisany na facebookowych grupach: pani Magdalena czekała prawie trzy miesiące (od początku lipca do 22 września) na spotkanie z prezydentem miasta w sprawie dotyczącej edukacji jej dziecka z orzeczeniem. W umówionym dniu otrzymała informację z UM, że pan prezydent jest zajęty i ewentualnie może się z nią spotkać za następne dwa tygodnie. Według mieszkanki problem był na tyle pilny, że chciała uzyskać szybszy termin rozmowy. W rezultacie stwierdziła tylko: "kolejny raz przekonałam się, że dziś nie jesteśmy kochanymi mieszkańcami, tylko namolnymi petentami" i opisała całą historię na facebooku. W dyskusji, która się rozwinęła kilka kolejnych osób opisało, że miało podobne doświadczenia.
Przypomnijmy - w 2019 r. koszt działalności UM wzrósł o 2,3 mln w stosunku do roku 2017. Podczas niedawnej sesji absolutoryjnej prezydent Jarosław Margielski tłumaczył to koniecznością podniesienia jego jakości działań, i z tego wynikających m.in. niezbędnych nowych zatrudnienień.
Zwiększone wydatki, ładne hasła, ale czy za tym idzie lepsza obsługa mieszkańca? Jakie Wy macie w tej kwestii doświadczenia? Jest to urząd i prezydent "bliżej ludzi"?
Kazimiera Zalewska
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie