
Księdzu na tacę, czy budowę kościoła nie żałujemy nawet ostatniego grosza. To przecież na Dom Boży, tłumaczymy sobie. Podobnie uważa Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego Piotr Glinski z wykształcenia ekonomista, który do roku 2018 ma przekazać na wykończenie Świątyni Opatrzności Bożej na warszawskim Wilanowie 28 milionów zł.
Wcześniej, bo w 2014 r., 6 mln przekazał ówczesny minister Zbigniew Zdrojewski (PO). Jeszcze wcześniej Sejm RP w 2006 r. przegłosował, by na ŚOB przekazać 40 mln z zasobów Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, będącego w dyspozycji ZUS-u. Ówczesny rząd z premierem Jarosławem Kaczyńskim chętnie na taki datek przystał. Minister kultury Kazimierz Ujazdowski, wspierając w parlamencie wniosek w sprawie przyznania funduszy, tłumaczył, że sytuacja finansowa FUS jest znakomita, bo w 2006 r. zebrał on ze składek społecznych ponad 800 mln więcej, niż planowano, gdyż zwiększyło się zatrudnienie. Cóż, minister zapomniał, a może celowo nie został poinformowany, że nad FUS-em wisi trzy miliardowy dług. Nie martwił się też, że ZUS nie ma środków na podwyższenie emerytur i rent. Parł w swoim płomiennym przemówieniu do wprowadzenia 40-milionowego datku do budżetu na rzecz Świątyni, nie bacząc na coraz chudsze portfele osób starszych i chorych. Widocznie minister wyszedł z założenia, że bogobojny polski lud zawsze był skory do wielkich ofiar. Również finansowych. W historii zapisane są tego przykłady, jak choćby wsparcie powstań, nie wspominając już zbiórki na tworzenie chorągwi czy formacji wojskowych. Znane są też przykłady wspierania budowy kościołów.
Decyzję o wzniesieniu w stolicy „Świątyni Opatrzności Bożej” podjął Sejm Wielki w 1791 r., dwa dni po uchwaleniu Konstytucji 3 Maja. Polacy zaczęli składać ofiary, znany architekt Jakub Kubicki wykonał projekt Świątyni i wkopano kamień węgielny. Gdy jednak kontynuowanie budowy w Warszawie okazało się niemożliwe ze względu na rozbiory, rolę narodu przejął Jan Onufry Osoliński, stawiając Świątynię Opatrzności Bożej na ziemiach rodowych koło Siedlec. Kolejna Świątynia Opatrzności Bożej, tym razem w Warszawie przy ul. Dickensa 5, została konsekrowana w 1979 r. przez prymasa Stefana Wyszyńskiego, który wówczas uznał ją za wypełnienie obietnicy złożonej przez Sejm Czteroletni. W 2002 r. prymas Józef Glemp postanowił pobudować nową Świątynię Opatrzności Bożej. Naród przyklasnął i śle datki. Około 1,5 mln miesięcznie od 1999 r. wpływało na konto budowy. Politycy PiS-u postanowili jednak ślimaczącą budowę kościoła przyspieszyć, wyrywając z gardła emerytom 40 mln.
Osiemdziesięcioletnia Janina K. z Celestynowa z każdej emerytury przeznacza 5 zł na budowę Świątyni. Marzy, by doczekać chwili konsekracji. Jest jednak oburzona na Sejm i kolejnych ministrów kultury, że decydują za nią, a też milionów Polaków, w tym emerytów, dając tak pokaźne datki. – To nie jest moja, a ofiara zubożająca nas wszystkich: emerytów, młodzież, bo za kilkadziesiąt lat zabraknie dla nich pieniędzy na emerytury, i artystów, którzy będą musieli żebrać, bo w kasie ministerstwa kultury nie będzie funduszy na ich dzieła – konkluduje rezolutnie pani Janina.
Cóż, politycy PiS-u i kolejni ministrowie kultury widać za mocno wczuwają się w rolę egzekutorów postanowień Sejmu Czteroletniego, którego celem było wspólne Polaków pobudowanie Świątyni Opatrzności Bożej w podziękowaniu Panu Bogu za wolny kraj od zaborców i zjednoczonych w nim Polaków.
Andrzej Kamiński
Fot. Lech i Wojciech Szymborscy (Materiały własne COB) [CC BY-SA 3.0, via Wikimedia Commons
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie