
Bóg o wielu twarzach
Warszawskie słupy ogłoszeniowe, jak zwykle nawołują do odwiedzenia teatru, opery, dyskoteki czy uczestnictwa w spotkaniu z politykiem. Niedawno wśród wielu, najbardziej intryguje plakat zachęcający do obejrzenia wystawy w Muzeum Etnograficznym „Bogowie-instrukcja obsługi”. Ki diabeł? – pomyślałem. – Wyjaśnią obsługę Boga? To jakaś gra? Nie mając jednak nic lepszego do roboty, zaszedłem na Kredytową. A tu obok siebie, jakby nigdy nic: Budda, Czarna Madonna, Nefrytowy Cesarz, Ganeśa, Kachina, Bogurodzica z Dzieciątkiem, Śiwa, Tetragram...Przypomniałem sobie słowa Andre Malraux, francuskiego myśliciela i humanisty: „Wiek XXI albo będzie wiekiem religii albo go nie będzie wcale”. Cóż, wiek XXI trwa już przeszło dekadę a zatem nastał czas religii. Tylko jakiej? Jest ich przecież tak wiele, jak wiele jest kultur narodowościowych czy choćby plemiennych. Dzisiejsza umiarkowana koogzystencja ich hartowała się przez wieki w ogniu czystek etnicznych, aktów terroryzmu i zaciekłych konfliktów światopoglądowych, którym towarzyszyła przemoc. Kiedy więc oglądałem wystawę w Muzeum Etnograficznym zastanawiam się czy to świat się już zmienił a ludzie stali się dla siebie bardziej tolerancyjni czy też to początek drogi, by to kiedyś osiągnąć.
Dzieci wielu moich znajomych, nie mogąc znaleźć zatrudnienia w Polsce, mimo ukończenia dobrych studiów i znajomości kilku języków – pracują w różnych krajach Europy i świata. Po społu z nimi pracują a często i mieszkają pod jednym sufitem wyznawcy innych niż Jezus Bogów. I nic się nie dzieje: nie nawracają się wzajemnie, nie przezywają i nie walczą. Czyżby idylla? Nie wydaje mi się. Raczej powierzchowna tolerancja wobec wyższego celu, jakim jest Bóg Pieniądz. To ich jednoczy, choć w sercu, niczym proporzec dzierżą każdy z osobna swojego Boga, dla którego gotowi są oddać życie, bo Bóg tak chce!
Dyrektor muzeum, dr Adam Czyżewski, którego spotkałem na wystawie, komentuje: - Wyobraźmy sobie biesiadników różnych konfesji ucztujących przy tym samym stole. Natychmiast zrozumiemy, że jeśli wspólne menu miałoby odpowiadać wszystkim rytualnym wymogom tam zgromadzonych, ze stołu musiałyby zniknąć najbardziej cenione potrawy. Dowodzi to, że współistnienie w przestrzeni publicznej świeckiego państwa, którą symbolizuje wspólna uczta, wymaga od wszystkich jej uczestników mniejszych lub większych ustępstw. Wymaga więc wzajemnego ustanowienia systemu zakazów i nakazów, który dotyczyłby tej szczególnej sytuacji, czyli wspólnej i publicznej komunikacji. Widzimy więc, że współistnienie różnych religii, nawet w warunkach państwa laickiego, to zadanie trudniejsze niż organizacja festiwalu multikulturowego. Wspólne dobro jest bowiem trudne, zło i nienawiść natomiast przychodzi z łatwością. Złem jest też niewiedza, która rodzi strach, poczucie obcości i zagrożenia – podkreślił dyrektor Czyżewski.
I jakże są to wymowne słowa – pomyślałem. Oto my katolicy, wychowani w blasku krzyża, zdolni ginąć za niego ale też wykorzystywać, co jest największym świętokractwem, do swoich małych, przyziemnych wojenek, przyjmujemy dziś uchodźców a w duszy zastanawiamy się czy nie są oni „koniem trojańskim” Islamu.
Andrzej Kamiński
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie