
Gdyby w ubiegłoroczną sylwestrową noc, ktoś powiedział, że w nadchodzącym roku przyjdzie nam przeżyć prawie dziesięć miesięcy w zupełnie nowej rzeczywistości, wielu z nas popatrzyłoby na niego znacząco i ukradkiem popukało się w głowę. Pandemia, która niespodziewanie wdarła się naszego życia, nie tylko wywróciła do góry nogami wszystko, w co do tej pory wierzyliśmy i co wydawało się niezmienne, ale i odmieniła całe nasze życie. Szybko, niespodziewanie i jakże radykalnie.
Termin „zaraza” znaliśmy do tej pory tylko z podręczników historii. Kiedy czytaliśmy o epidemii dżumy, która zaatakowała średniowieczną Europę i która była jednym z najbardziej przerażających wydarzeń w historii naszego kontynentu, nawet nie przyszło nam do głowy, że dzisiaj w dobie elektrowni jądrowych i lotów w kosmos, możemy doświadczyć czegoś podobnego i w tak globalnej skali. Wtedy w XIV w., „czarna śmierć” pochłonęła od 30 do 50 procent ludności Europy, pozbawiając życia ponad 350 milionów ludzi. Śmiertelność była tak ogromna, że stary kontynent potrzebował prawie dwustu lat, aby odbudować liczbę populacji sprzed wybuchu epidemii.
Dzisiaj, liczba osób, które zmarły z powodu koronawirusa na całym świecie sięga już prawie 1 mln 200 tysięcy. To znacznie mniej niż w przypadku dżumy, ale i tak o wiele za dużo, aby przejść nad tym do porządku dziennego. Tym bardziej, że za każdym takim przypadkiem kryje się czyjś osobisty dramat lub rodzinna tragedia. Przestrzeganie reżimu sanitarnego: noszenie maseczek, zachowanie dystansu społecznego, jak również radykalne rozwiązania w postaci izolacji zarażonych osób, stosowanie kwarantanny wobec podejrzanych o zakażenie, czy w końcu tak srogie obostrzenia jak lockdown - to metody, które niewątpliwie pomagają w ograniczeniu transmisji wirusa w społeczeństwie. Nie zastąpią one jednak najbardziej skutecznego rozwiązania, jakim jest szczepionka. Czekaliśmy na jej opracowanie kilkanaście miesięcy, wierząc że jej pojawienie pozwoli na powrót do normalności. W końcu jest! Powstała w niespotykanym dotychczas tempie, praktycznie na naszych oczach. Oparta na nowoczesnej technologii i jak zapewniają producenci - bezpieczna w 95 proc. W Europie i na całym świecie rozpoczęła się akcja masowych szczepień, która ma pomóc nam wszystkim w powrocie do życia, jakie znamy sprzed pandemii.
W niedzielę 27 grudnia dołączyła do niej również Polska. Według opinii ekspertów: epidemiologów i wirusologów, aby móc jednak zacząć luzować obostrzenia, trzeba zaszczepić od 60 do 70 proc. społeczeństwa. Czy w przypadku polskiego społeczeństwa profilaktyka na tak masową skalę będzie w ogóle możliwa? Koronasceptyków i antyszczepionkowców w naszym kraju przecież nie brakuje. Wystarczy poczytać komentarze na Facebook-u lub pod artykułami na temat szczepień zamieszczonymi w sieci. Absurd goni absurd, a spiskowe teorie na temat ewentualnych konsekwencji oraz uzależnień, jakim rzekomo zostaną poddani ci, którzy zdecydują się zaszczepić dobrowolnie, przekraczają granice zdrowego rozsądku.
Cóż, ruch antyszczepionkowy nie jest wymysłem ostatnich lat. Jest tak stary, jak same szczepionki. Kiedy w XVIII w. Edward Jenner wynalazł pierwszą w historii szczepionkę przeciwko ospie prawdziwej, wykorzystując do jej powstania - znacznie mniej groźną odmianę ospy zwierzęcej, tzw. krowianki, pojawiły się głosy mówiące o krowich rogach, które wyrosną zaszczepionym. Wbrew obawom sceptyków, wirusy użyte w szczepionce Jennera mimo że były patogenami zwierzęcymi, nie spowodowały zmian w ludzkim wyglądzie, a szczepionka przeciwko tej groźnej chorobie okazała się skuteczna.
Nowe zawsze budziło w ludziach lęk i niepewność. I to poniekąd naturalna prawidłowość. Boimy się tego czego nie znamy, nie rozumiemy, z rezerwą podchodzimy do spraw, które przekraczają naszą percepcję. Strach przed nieznanym, w sytuacji kiedy rozum przegrywa z emocjami wydaje się być wpisany w ludzkie DNA, a jeśli dochodzi do tego jeszcze brak wiedzy czy kompetencji w danej dziedzinie, to już tylko krok od wiary w teorie rodem z książek o Harrym Potterze. Tak, tak Szanowni Czytelnicy, nie bójmy się tego powiedzieć głośno… W większości wierzymy w to - w co sami chcemy wierzyć. I dopóki ktoś nie wytłumaczy nam, że jest inaczej, a my sami w to nie uwierzymy, tkwimy w oparach absurdu i własnej paranoi.
Dzisiaj nie wyobrażamy sobie życia bez elektryczności, jest potrzebna by mogła działać zwykła żarówka, pralka, lodówka czy telewizor. Bez niej nie mogłyby funkcjonować mobilne telefony, a nawet samochody. Światu, który nas otacza potrzebny jest prąd elektryczny. Przyjmujemy go jak coś naturalnego, a przecież jeszcze stosunkowo niedawno było zupełnie inaczej… Czy wiecie, że pierwsze stawiane słupy wysokiego napięcia padały pod ciosami siekier przeciwników powszechnej elektryfikacji? Czy czegoś Wam to nie przypomina? To przecież - wypisz wymaluj - sytuacja jak z wdrażaną aktualnie technologią mobilną piątej generacji (tzw. 5G), która ma być standardem przesyłania danych w sieci komórkowej o zwiększonych parametrach wydajnościowych, następcą technologii 4G. Jeszcze na dobre nie zdążyła się przyjąć, a już pojawiły się głosy, o rzekomym śmiertelnym zagrożeniu jakie powoduje.
Podobnych fake newsów pojawia się codziennie w sieci całe mnóstwo. Zawierają wyrwane z kontekstu urywki wypowiedzi różnych ludzi, półprawdy, teorie nie znajdujące naukowego potwierdzenia, czy w końcu zwykłe bzdury rodem z magla, funta kłaków nie warte. Jeśli trafiają na podatny grunt, mogą narobić wiele złego. Tak jak teraz te na temat szczepionek. Jeżeli jednak chcemy wrócić do normalności, a zbliżający się rok 2021 ma być tym, w którym zapomnimy o maseczkach i zaczniemy w końcu zwyczajnie żyć i pracować - nie mamy alternatywy - musimy się zaszczepić. Im więcej z nas się na to zdecyduje - tym lepiej.
Ja w każdym razie zamierzam to zrobić. W pierwszej możliwej kolejności i jak najszybciej się da. I chociaż boję się, czy nie wyrosną mi nietoperze skrzydła, a Bill Gates nie zacznie sterować moim życiem, jak już zawarty w szczepionce chip dostanie się do mojego organizmu, to postanowiłem, że zrobię to bez wahania. To imperatyw kategoryczny i moje noworoczne postanowienie na nadchodzący rok.
Andrzej Idziak
Foto. Pixabay.com
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie