
W czwartek, 30 marca, odbyła się XLVII sesja Rady Miasta Otwocka. Jak zawsze, co przestało już być szokujące, atmosfera była gęsta i wyraźnie dało się wyczuć napięcie pomiędzy radnymi, a prezydentem – Zbigniewem Szczepaniakiem. Tym razem do konfliktu włączyły się zdeterminowane mamy dzieci z osiedla Sienkiewicza w Świdrze.
Konflikt dotyczył dostosowania obwodów sieci szkół podstawowych i gimnazjów do nowego ustroju szkolnego. Decyzja odnośnie uchwały musiała zostać podjęta do 31 marca, a wciąż pojawia się wiele nieścisłości na ten temat. Na początku pojawiły się oskarżenia w stronę prezydenta i dyrektor Oświaty Miejskiej, Edyty Rosłaniec. Radny Andrzej Sałaga zarzucał im dodatkowe uchwały, które nie były skonsultowane z radą miasta, ale Rosłaniec szybko usprawiedliwiła takie działania – to stare uchwały które zostały przepisane na nowo.
Burza zaczęła się, kiedy głos zabrała zirytowana sytuacją mama dziecka z osiedla Sienkiewicza. Problemem jest fakt, że rodzice nie wyrażają zgody na to, żeby dzieci musiały iść do szkoły nr 1 w Mlądzu, która jest oddalona od ich miejsca zamieszkania o prawie 3km, a nie są przypisane do szkoły nr 5 w Świdrze, znajdującej się znacznie bliżej. Panie powoływały się na bezpieczeństwo dzieci i fakt, że uczniowie mieli być przydzielani do szkół na podstawie lokalizacji placówki, ale nie równomiernego rozmieszczenia. Dzieci z osiedla Sienkiewicza mają trafić do szkoły w Mlądzu, ponieważ ustalono, że każda ze szkół w mieście ma nadal funkcjonować i liczba uczniów musi być rozsądnie podzielona. Jednak czy wysyłanie dzieci, które za rogiem mają szkołę do placówki położonej parę kilometrów dalej jest słuszne? No i zaczęła się wojna. Czy obwody były sprecyzowane? Czy rodzice mieli prawo głosu w tej sprawie? Na żadne z tych pytań nie dało uzyskać się konkretnej odpowiedzi, bo opinie nie były jednoznaczne.
Do głosu doszedł Wojciech Dziewanowski, który zaproponował przyjęcie uchwały, a następnie zorganizowanie spotkania i ewentualne wprowadzenie zmian. Poruszył on także kwestię, która dotychczas nie została przemyślana: w szkołach, w których oddziałów jest więcej niż sal lekcyjnych, zajęcia będą musiały kończyć się późnym wieczorem, a zaczynać w godzinach popołudniowych. Przewodniczący rady miasta, Jarosław Margielski, poparł pomysł Dziewanowskiego w związku z organizacją kolejnego spotkania z rodzicami i konkretne przekazanie im, jak sytuacja się klaruje.
Nic nie było nadal jasne. Prezydent stwierdził, że organizowanie kolejnych konsultacji nie ma sensu, a niektórzy uznali, że należy przeprowadzić nowe ankiety w każdej ze szkół. Atmosfera była coraz gęstsza – Sałaga atakował Rosłaniec, przypominając domniemaną rozmowę, w której nie chciała skonsultować uchwały z radą, ale skierować ją bezpośrednio do kuratorium, zirytowane mamy z osiedla Sienkiewicza nie chciały słuchać obietnic władzy, ale nawoływały do dbania o bezpieczeństwo dzieci.
Ostatecznie głosowanie nad projektem przebiegło pomyślnie, ale tak naprawdę nie było wyboru – decyzja musiała zostać podjęta do 31 marca. Nieścisłości jest wiele, pretensji również, a konkretnych odpowiedzi – wciąż za mało.
Konflikt trudno jest jednak rozwiązać. Rodzice pragną, żeby ich dzieci chodziły do blisko położonej szkoły i mają na uwadze głównie ich bezpieczeństwo, a prezydent i pracownicy oświaty miejskiej chcą, żeby wszystkie placówki wciąż funkcjonowały. Pamiętajmy jednak, że położenie placówek było przystosowane do wcześniejszej organizacji tak, aby młodsze dzieci miały szkoły blisko domu, a starsze – odrobinę dalej. I takie właśnie są pierwsze skutki reformy edukacji…
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie