Reklama

Wspomnienia z otwockich wakacji 1945-55

Główną rozrywką w latach powojennych były zabawy na podwórkach. Inwencja, pomysły były domeną młodzieży i młodszych dzieci, a nie dorosłych, bo przeważnie nikt nam niczego nie organizował. To na pewno rozwijało zmysł twórczy i pobudzało do myślenia, kształtowało charaktery. Mój wnuczek, jeśli nie patrzy się w telewizję i nie odrabia lekcji, mówi często: “Ja się nudzę!” I słyszę to również od jego rówieśników.

Będąc dzieckiem nigdy się nie nudziłam. Nie znałam tego stanu ducha i umysłu. Nie było wtedy telewizji, specjalnych ogrodów i placów zabaw, a radio też nie znajdowało się w każdym domu. Każdy dzień wakacji był tak wypełniony, że brakowało czasu, aby zjeść w porę obiad. Często zresztą wracałyśmy do domu dopiero na kolację i nigdy nie zdarzały nam się bójki, zaginięcia, ucieczki z domu. (…)

Rzeka Świder była w czasie wakacji sprawą najważniejszą. Mało kto wyjeżdżał nad morze, w góry, czy na kolonie. To była cudowna rzeczka (może jeszcze kiedyś będzie) - czysta, płytka i wprost niezastąpiona. Najpiękniejsza baza wypadowa w plener, nasz “mały raj”, dla pokolenia lat powojennych i późniejszych, zawsze wspominana z nostalgią, a zarazem radością przez wielu otwocczan, jak również warszawiaków. W większości domów nie było łazienek, więc nad rzekę brało się mydło, aby dobrze się wyszorować i wymoczyć. W soboty i świąteczne dni trzeba było przyjść dość wcześnie, aby znaleźć dobre miejsce do leżenia i opalania. Było rojno i gwarno niczym na plażach nadmorskich. (…)

W ciągu lat szkolnych dwa razy byłam na koloniach letnich. W pamięci utkwiły mi kolonie w Wyszkowie nad Bugiem, gdzie kierownikiem był znany, uwielbiany przez młodzież nauczyciel “trójki” przy ul. Konopnickiej - pan Józef Korcz. Bardzo podobała mi się zabawa organizowana w każdą sobotę. Było to tzw. “Echo”. Stałyśmy w koło na placu, a dwoje dzieci chowało się między nas, po przeciwległych stronach i sypały się pytania - a “echo” im odpowiadało (zawsze do rymu). W tej zabawie odbijało się, jak w lustrze,  całe życie kolonii, wraz z jej problemami. Zapamiętałam takie pytania: - Dlaczego sale są źle posprzątane? - Bo do zamiatania zielsko jest używane. - Dlaczego Zosia chodzi często zadumana? - Bo w Janku jest zakochana. - Dlaczego kierownik kolonii jest taki wściekły? - Bo mu dzieci w ciągu dnia dopiekły.

Te kolonie wspominam zawsze z przyjemnością, bo zapewne tak wspaniały organizator i pedagog jak p. J. Korcz nie trafia się często. Moimi nauczycielami w “trójce” byli także w latach 1945-1953 kierownik szkoły, W. Brzeziński, małżeństwo Barańskich, małżeństwo Dziewięckich, pani Prusowa, pani Z. Zawadzka, p. Dybowska i p. Krassowska. Ciekawe, jakie wspomnienia za następne 70 lat będą mieli uczniowie szkół podstawowych?

Barbara Matysiak

Fragment opowiadania “Gry i zabawy otwockich dzieci w latach 1945-55”.

Aplikacja iotwock.info

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo iOtwock.info




Reklama
Wróć do