
Główną rozrywką w latach powojennych były zabawy na podwórkach. Inwencja, pomysły były domeną młodzieży i młodszych dzieci, a nie dorosłych, bo przeważnie nikt nam niczego nie organizował. To na pewno rozwijało zmysł twórczy i pobudzało do myślenia, kształtowało charaktery. Mój wnuczek, jeśli nie patrzy się w telewizję i nie odrabia lekcji, mówi często: “Ja się nudzę!” I słyszę to również od jego rówieśników.
Będąc dzieckiem nigdy się nie nudziłam. Nie znałam tego stanu ducha i umysłu. Nie było wtedy telewizji, specjalnych ogrodów i placów zabaw, a radio też nie znajdowało się w każdym domu. Każdy dzień wakacji był tak wypełniony, że brakowało czasu, aby zjeść w porę obiad. Często zresztą wracałyśmy do domu dopiero na kolację i nigdy nie zdarzały nam się bójki, zaginięcia, ucieczki z domu. (…)
Rzeka Świder była w czasie wakacji sprawą najważniejszą. Mało kto wyjeżdżał nad morze, w góry, czy na kolonie. To była cudowna rzeczka (może jeszcze kiedyś będzie) - czysta, płytka i wprost niezastąpiona. Najpiękniejsza baza wypadowa w plener, nasz “mały raj”, dla pokolenia lat powojennych i późniejszych, zawsze wspominana z nostalgią, a zarazem radością przez wielu otwocczan, jak również warszawiaków. W większości domów nie było łazienek, więc nad rzekę brało się mydło, aby dobrze się wyszorować i wymoczyć. W soboty i świąteczne dni trzeba było przyjść dość wcześnie, aby znaleźć dobre miejsce do leżenia i opalania. Było rojno i gwarno niczym na plażach nadmorskich. (…)
W ciągu lat szkolnych dwa razy byłam na koloniach letnich. W pamięci utkwiły mi kolonie w Wyszkowie nad Bugiem, gdzie kierownikiem był znany, uwielbiany przez młodzież nauczyciel “trójki” przy ul. Konopnickiej - pan Józef Korcz. Bardzo podobała mi się zabawa organizowana w każdą sobotę. Było to tzw. “Echo”. Stałyśmy w koło na placu, a dwoje dzieci chowało się między nas, po przeciwległych stronach i sypały się pytania - a “echo” im odpowiadało (zawsze do rymu). W tej zabawie odbijało się, jak w lustrze, całe życie kolonii, wraz z jej problemami. Zapamiętałam takie pytania: - Dlaczego sale są źle posprzątane? - Bo do zamiatania zielsko jest używane. - Dlaczego Zosia chodzi często zadumana? - Bo w Janku jest zakochana. - Dlaczego kierownik kolonii jest taki wściekły? - Bo mu dzieci w ciągu dnia dopiekły.
Te kolonie wspominam zawsze z przyjemnością, bo zapewne tak wspaniały organizator i pedagog jak p. J. Korcz nie trafia się często. Moimi nauczycielami w “trójce” byli także w latach 1945-1953 kierownik szkoły, W. Brzeziński, małżeństwo Barańskich, małżeństwo Dziewięckich, pani Prusowa, pani Z. Zawadzka, p. Dybowska i p. Krassowska. Ciekawe, jakie wspomnienia za następne 70 lat będą mieli uczniowie szkół podstawowych?
Barbara Matysiak
Fragment opowiadania “Gry i zabawy otwockich dzieci w latach 1945-55”.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie