
Kryzys związany z rosnącą populacją dzików w Otwocku nabiera dramatycznego charakteru. Pod koniec marca jedna z mieszkanek osiedla Batory została ranna w nogę podczas wieczornego spaceru z psem. Przyczyną nie był atak dzika, ale... rzucony kamień. Ktoś próbował odstraszyć watahę zwierząt, zbliżającą się w jego kierunku.
Już na początku roku temat dzików był poruszany podczas obrad rady powiatu. Rada Agnieszka Niewińska apelowała o zdecydowane działania w celu zapewnienia bezpieczeństwa mieszkańcom, szczególnie dzieciom.
– Czy naprawdę musi się coś wydarzyć, żeby podjąć decyzję?
– pytała na sesji. Wtórowała jej także m.in. radna Aneta Bartnicka, wskazując, że dziki przyciągają wystawiane przez mieszkańców śmieci. Dziś już wiemy – stało się.
– To było w ostatnich dniach marca – opowiada pani Anna*, mieszkanka osiedla Batory. – Wyszłam z psem około godziny 18:00. Najpierw odwiedziłam plac zabaw, gdzie bawiło się moje dziecko.
Nagle dzieci zaczęły krzyczeć – tuż za plecami kobiety, która stała przy płotku przeszła cała wataha dzików: locha z młodymi i kilka dorosłych osobników.
– Złapałam psa i schowałam się za ogrodzeniem. To młody psiak, nie wiedziałam, jak zareaguje.
Trzeba było znaleźć sposób, aby wrócić do domu.
– Rozglądałam się, gdzie ludzie się czają. Na przykład ktoś idzie dziarsko, na chwilę drętwieje i nagle zmienia kierunek. Oho - mówię sobie, to już tamtędy idą dziki.
– relacjonuje.
Pies nadal nie załatwił swoich potrzeb, więc pani Anna weszła w zadrzewioną, częściowo nieoświetloną uliczkę. Była przekonana, że zwierzęta poszły w stronę osiedla Ługi, myliła się. Po chwili dziki znowu się pojawiły, tu przed nią.
- Cała zdrętwiałam, bo najpierw szła locha z małymi, a za nią seriami, po kilka dorosłych osobników.
Stojący opodal ludzie zaczęli robić raban, krzyczeć i czymś rzucać w dziki, żeby je odstraszyć.
- W pewnym momencie poczułam jakby strzał w nogę. To był okropny ból, aż przysiadłam. Trzymałam psa za pysk, żeby nie szczekał. W głowie miałam, że muszę wytrzymać.
Pani Anna dzięki adrenalinie dotarła do domu. Na klatce, spotkała syna, który przestraszył się zdarzeniem.
Noga bolała ją coraz bardziej. Kobieta zadzwoniła do szpitala im. Grucy, ale usłyszała, że oczekiwanie na konsultację to co najmniej 5-6 godzin. W szpitalu powiatowym odmówiono jej przyjęcia, bo nie miała rany brzucha, czy połamanych żeber. Skierowano ją na nocną i świąteczną pomoc lekarską.
Lekarz z NPL podejrzewał uraz kości i wysłał ją „na cito” do szpitala ortopedycznego. Tam - już następnego dnia - stwierdzono silne stłuczenie łydki i zagrożenie zakrzepicą. Otrzymała zlecenie na ortezę, kule i leki. Otwocczanka została skierowana do kolejnego szpitala w Międzylesiu, gdzie przepisano jej zastrzyki. Leczenie oraz sprzęt kosztowały ją ponad 300 zł.
Przez nastepny tydzień mieszkanka Otwocka miała trudności z chodzeniem.
– Ludzie coraz bardziej boją się wyjść na własne podwórko, bo o każdej porze dnia wałęsają się tam dziki. Jesteśmy więźniami w naszych własnych domach
– mówi pani Anna z rozgoryczeniem.
Na koniec 2024 roku starosta otwocki, na wniosek prezydenta miasta, wydał nakaz odstrzału 80 dzików. Działania miały się odbyć z dala od zabudowań, na terenach leśnych i nieużytkach. Do dziś jednak odstrzał nie został przeprowadzony.
Podczas styczniowej sesji rady powiatu prezydent Jarosław Margielski oraz starosta Tomasz Laskus tłumaczyli, że nie mogą sfinansować odstrzału – dziki są własnością Skarbu Państwa, a Regionalna Izba Obrachunkowa nie pozwala na wydanie środków z budżetu samorządu.
Rozwiązanie? Tylko ustawowe. Tyle że dziki się nie zatrzymują i mnożą jak przysłowiowe króliki.
[Takie obrazki są obecnie częste na terenie otwockich osiedli]
Dziki codziennie przemierzają osiedla Otwocka, ryją ogródki, żerują przy śmietnikach. Prezydent miasta przyznał w Radiu Kolor, że działania Ekopatrolu i Fundacji Animal Rescue Poland są niewystarczające.
– Tylko ile może zdziałać 2-3 osobowy patrol, który pracuje od 7:00 do 15:00 w dni robocze?
– skomentował jeden z mieszkańców.
W Otwocku nie funkcjonuje straż miejska, a brakuje także systemowych rozwiązań na poziomie lokalnym. Może nadszedł czas, by zatrudnić ochroniarzy, zwiększyć częstotliwość wywozu odpadów i wdrożyć doraźne środki zaradcze?
Bo jak długo jeszcze jeszcze mieszkańcy mają czekać – aż Sejm coś uchwali, czy aż dojdzie do prawdziwej tragedii?
*) imię zmienione.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Czy wiadomo czy policja już ujeła sprawcę? A jakby tym kamieniem oberwało małe dziecko? Dobrze że chociaż dzikom nie stała się krzywda!
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Czyli dziki rzucały kamieniami ? Więc po co napędzanie sztucznego strachu ? Tylko przypominam, że one były tu pierwsze niż my, a nie atakowane nie są żadnym zagrożeniem. A to co sobie jakiś pseudo myśliwy z dewotami zasiadającymi z nudów w zarządach wymyśla aby postrzelać mordować to już jest chore. W tym okręgu jakimś dziwnym trafem jest ciut sporo myśliwych zrzeszonych z dziwnie zdobytymi pozwolenia na strzelnicach, może tu należy się przyjrzeć i ciut przetrzebić towarzystwo, bo zaraz ponownie usłyszymy o ginących gatunkach i braku zwierzyny, co już w poprzednim okresie mieliśmy. Komu zależy na uśmiercaniu dzikich zwierząt
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.