
Rosyjska doktryna wojenna mówi, że działania sił specjalnych prowadzi się w promieniu około 700 kilometrów od epicentrum działań zbrojnych. Ponieważ ośrodek konfliktu przesunął się w ostatnim czasie z zaanektowanych przez Rosję regionów przygranicznych do Kijowa, to 700 km od Kijowa wypada dokładnie w… Otwocku pod Warszawą.
To nie musi być od razu napaść zbrojna. Raczej działania wywiadowcze, polegające na zbieraniu informacji i sprawdzaniu jak można przeniknąć na terytorium przeciwnika. Pamiętajmy, że Polska dla Putina to kraj wrogi, co wiąże się z wysokim prawdopodobieństwem występowania prób jego destabilizacji przez ataki hybrydowe czy ataki w cyberprzestrzeni. Nierealne? Przeciwnie. Zwłaszcza teraz, gdy niedaleko polskich granic toczy się konflikt, który być może zdecyduje o nowym porządku w Europie. A nawet jeśli nie, to zapewne na długo zdestabilizuje sytuację za naszą wschodnią granicą, na nowo definiując pojęcie międzynarodowego bezpieczeństwa i współpracy.
Zastanawialiście się jak ulotne jest nasze życie… Wystarczyło kilkanaście dni i cały dotychczasowy porządek, do którego zdążyliśmy już przywyknąć i który uważaliśmy za naturalny, legł… w gruzach. Polityczne wojenki, pandemia, „Polski Ład” i wszystkie inne problemy, które w ostatnim czasie trafiały na czołówki polskich gazet i portali przestały mieć jakiekolwiek znaczenie. Do naszej świadomości brutalnie i z przerażającą siłą wdarła się… WOJNA!. Obróciła w perzynę spokój, zasiała ziarno niepewności i spowodowała, że nic już nie jest takie, jak było.
Kiedy oglądaliśmy do tej pory telewizyjne serwisy informacyjne relacjonujące różnego rodzaju konflikty zbrojne, czy to w Czeczenii czy w Gruzji, w dalekiej Syrii, czy jeszcze wcześniej w Iraku, to odbieraliśmy je w zupełnie inny sposób. Były jak „film oglądany w kinie”, chociaż realny, to dziejący się gdzieś daleko od nas. To co dzisiaj ma miejsce na Ukrainie, to już zupełnie inna historia. Ta wojna toczy się tuż za naszymi granicami. I jest do bólu prawdziwa. Padają bomby, niszczone są miasta i wsie, a śmierć nie oszczędza ani dorosłych, ani dzieci. Codziennie oglądamy w telewizji niekończący się pochód uchodźców z ogarniętej wojenną pożogą Ukrainy… Morze ludzi ciągnących w stronę polskiej granicy z walizkami, plecakami, torbami, gdzie swój „najcenniejszy” dobytek niosą na plecach nawet maleńkie dzieci. Ludzie uciekają by ocalić życie i przetrwać. Za wszelką cenę. By nie stać się niewolnikiem państwa, któremu wydaje się, że może na nowo pisać historię, które w imię swoich autorytarnych i mocarstwowych zapędów chce podporządkować sobie wolne i niezależne państwo i któremu XXI wiek pomylił się z czasami „żelaznej kurtyny”.
W przemówieniu ogłaszającym inwazję prezydent Rosji Władimir Putin powiedział, że „nakazał operację militarną w celu ochrony ludzi, którzy od ośmiu lat są ofiarami ludobójstwa ze strony reżimu w Kijowie”. Dodał, że celem operacji jest „demilitaryzacja i denazyfikacja” Ukrainy. Brednie i kłamstwa? A może po prostu… wyrafinowany i bezwzględny cynizm? Chora wizja przywódcy światowego mocarstwa, paranoika i socjopaty, który nigdy nie pogodził się z rozpadem Związku Radzieckiego. I mniejsza, że myśli tak człowiek, którego poglądy i mentalność ukształtowały czasy zimnej wojny. Gorzej, że według najnowszego sondażu przeprowadzonego dla CNN, podziela to zdanie prawie połowa rosyjskiego społeczeństwa. Tylko jedna czwarta Rosjan czyli ok. 25 proc. jest przeciwnych użyciu siły zbrojnej. Z jednej strony to przerażające. Z drugiej zaś zrozumiałe, bo kto nigdy nie był w Rosji i przy butelce Stolicznej nie toczył długich dysput z Rosjanami, nigdy nie zrozumie wschodniej mentalności. Nie zrozumie, że w przeciwieństwie do jednostki, która w Rosji nie liczy się w ogóle, władza oznacza wszystko! Gdy ktoś przeszkadza władzy, musi się liczyć z tym, że zostanie zniszczony. Liczy się tylko przywódca, przeciętny obywatel ma siedzieć cicho i milcząco zgadzać się na to, co mówi sprawujący władzę. Bo on zawsze wie lepiej, nawet wtedy, gdy to co mówi, przeczy zdrowemu rozsądkowi. Jednostka, która musi funkcjonować w ustalonych ramkach jest pozbawiona zdolności myślenia i decydowania o sobie. Ma duszę „pańszczyźnianego chłopa”, ukorzonego i podległego. Tak było za cara, w czasach komunistycznych i tak jest teraz, gdy Rosją rządzi Putin. Dopóki rab nie sprzeciwi się swojemu panu, oblicze rosyjskiego społeczeństwa się nie zmieni.
Pamiętajcie o tym, gdy Wam też będą próbowali narzucić określoną narrację. Gdy ci, którzy wiedzą lepiej, po raz kolejny będą mówili Wam jak macie żyć. Co świętować, kiedy robić zakupy, którą oglądać telewizję i jakiej historii powinny uczyć się nasze dzieci w szkołach. I niech nie zwiedzie Was to, że teraz, kiedy znów przypomnieli sobie, że Polska jest w Europie, a polskie flagi ponownie zawisły obok unijnych (już nie „szmat” - przyp. red), a na europejskich salonach najważniejsze osoby w państwie prężą się do zdjęć z przywódcami krajów należących do Unii Europejskiej, że wojna za naszą wschodnia granicą coś zmieniła. Oni jeszcze wrócą do swojej narracji. Kiedy minie zagrożenie, kiedy kolejny raz Unia Europejska sypnie kasą, a sytuacja się ustabilizuje, stare demony powrócą. To pewne. Pamiętajcie o tym, bo każdy kraj można napaść i każdy można okupować, ale ludzkich umysłów zniewolić się nie da. Sława Ukrainie!
Andrzej Idziak
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie