Reklama

W wyborczym sosie, czyli felieton na zakończenie roku

29/12/2024 16:43

Kończy się stary rok, a co za tym idzie, coraz bliżej do wyborów prezydenckich. To właśnie one będą najważniejszym wydarzeniem w 2025 roku. I chociaż do maja jeszcze daleko, to już dzisiaj, sam dźwięk słowa „wybory” budzi emocje. Trudno się temu dziwić, bo przecież od ich wyniku zależy nie tylko kto będzie twarzą Polski w najbliższych latach, ale czy po czasach traktowania kraju jak prywatny folwark jednej partii, wróci normalność i demokratyczne standardy.

Polska polityka bywa często porównywana do kabaretu, bo z jednej strony bawi, z drugiej zaś - wywołuje frustrację. Niestety, to, co jednych rozśmiesza, dla innych jest żenującym świadectwem braku profesjonalizmu i powagi w podejściu do spraw publicznych. 

A przecież wyzwań, przed którymi stoi Polska nie brakuje. Doskonale wiemy, że wybory będą odbywać się w cieniu trudnych problemów gospodarczych, rosnących cen oraz globalnych napięć politycznych. Takie kwestie jak inflacja, bezpieczeństwo energetyczne czy polityka zagraniczna, wymagają kompetentnych rozwiązań i przywództwa, które zapewni stabilność w niestabilnych czasach. O przełamaniu impasu w polskim systemie prawnym już nie wspomnę, bo tu rola prezydenta jest zdecydowanie kluczowa. Czy potrafimy podjąć właściwą decyzję? Czy jako wyborcy będziemy umieli ocenić, który z kandydatów oferuje realne rozwiązania, a który głosi jedynie populistyczne hasła? 

Przebieg kampanii wyborczej to zawsze spektakl, w którym mieszają się polityka, marketing i emocje. Kandydaci przedstawiają swoje programy wyborcze i prześcigają się w obietnicach, a ich sztaby dbają o to, by każde hasło trafiło do odpowiedniej grupy odbiorców. W dobie mediatyzacji polityki, kampanie wyborcze zaczynają coraz bardziej przypominać widowiska telewizyjne niż poważne dyskusje o przyszłości kraju. Dlatego nie dajmy wciskać sobie „gruszek na wierzbie” i zachowajmy zdrowy dystans. A wierzcie mi, usłyszymy niejedno!

Andrzej Duda - prezydent nie wszystkich Polaków

Każda epoka ma swoich bohaterów i antybohaterów, a Andrzej Duda z pewnością należy do tych postaci, które we współczesnej historii Polski, zapiszą się w sposób budzący skrajne emocje. Dla jednych jest On uosobieniem stabilności, dla innych symbolem poddaństwa i podporządkowania się partyjnym interesom. I chociaż usilnie stara się budować swój  wizerunek jako osoby niezależnej, to kłóci się on z realiami funkcjonowania w układzie politycznym podporządkowanym siłom, które wyniosły go piastowane stanowisko. Sam zresztą kiedyś, w wywiadzie dla TVP Historia, niespodziewanie przyznał, że „nie jest prezydentem wszystkich Polaków, bo nie przez wszystkich Polaków został wybrany”. Później, co prawda, próbował wycofać się z tego stwierdzenia, ale to jeszcze bardziej zachwiało jego wiarygodnością.

Pierwsza kadencja Dudy zaczęła się w 2015 roku, gdy jako - stosunkowo młody i mało znany polityk - zyskał poparcie Jarosława Kaczyńskiego i zwyciężył w wyborach prezydenckich, pokonując Bronisława Komorowskiego. Będąc wcześniej europosłem, wydawał się wówczas postacią umiarkowaną, przyjazną i zdolną do budowania mostów między podzielonymi obozami politycznymi. Jednak życie polityczne szybko zweryfikowało te nadzieje. Już w pierwszych miesiącach urzędowania, Duda podpisał szereg ustaw budzących kontrowersje, w tym te dotyczące reformy Trybunału Konstytucyjnego, co stało się zarzewiem trwającego do dziś sporu o praworządność w Polsce.

Dla krytyków prezydenta, jego pierwszy okres urzędowania był dowodem na brak politycznej niezależności. Zarzucano mu, że podpisuje niemal każdy projekt ustawy, który trafi na jego biurko i że zbyt często ulega wpływom „Prawa i Sprawiedliwości”. To w tym czasie pojawiły się w stosunku do niego takie określenia jak „długopis" czy „notariusz", które miały symbolizować jego bierność wobec dominacji PiS. Z drugiej strony, zwolennicy Dudy podkreślali, że realizuje on mandat wyborczy, który otrzymał od suwerena, a jego działania służą umacnianiu Polski jako państwa konserwatywnego, opartego na tradycyjnych wartościach.

Jego druga kadencja, co paradoksalne, przyniosła momenty, w których Andrzej Duda zacierał wrażenie bycia prezydentem sterowanym z tylnego siedzenia. I choć jego reelekcja w 2020 roku była minimalnym zwycięstwem, dała mu poczucie politycznej siły. Doszło nawet do tego, że stawał w opozycji do własnej partii - czy to wetując ustawę medialną, czy też wyrażając wątpliwości wobec radykalnych propozycji legislacyjnych forsowanych przez PiS.

Prezydentura Andrzeja Dudy przypadła na czas wzmożonych napięć w Europie, w tym wojny na Ukrainie. Prezydent wielokrotnie pokazywał, że potrafi być skutecznym orędownikiem interesów Polski na arenie międzynarodowej, szczególnie w relacjach z USA i w ramach NATO. Jego wysiłki na rzecz wzmocnienia wschodniej flanki Sojuszu oraz budowania koalicji wspierającej Ukrainę zostały docenione nie tylko w kraju, ale i za granicą. A mimo tego, pozostał postacią niejednoznaczną. Z jednej strony bowiem trudno mu odmówić umiejętności odnalezienia się w trudnych sytuacjach międzynarodowych. Z drugiej zaś, brak mu odwagi w podejmowaniu decyzji, które mogłyby narazić go na konflikt z partią, którą popiera. W tej dwoistości odbija się zresztą nie tylko polityczny los Andrzeja Dudy, ale i kondycja polskiej polityki, w której granica między lojalnością a niezależnością bywa bardzo cienka. Czy urzędujący prezydent zapisze się w historii jako mąż stanu, czy jako polityk uzależniony od partyjnych układów? Zobaczymy, choć dziś już widać wyraźnie, że jego prezydenturę będziemy wspominać raczej negatywnie. 

Andrzej Duda, człowiek-mem polskiej polityki

Mimo, że jeszcze nie wygasła, już dzisiaj można powiedzieć o prezydenturze Andrzeja Dudy, że miała swój niepowtarzalny „koloryt”. Jeden z „klasyków" to słynne selfie na nartach. Kiedy prezydent zjeżdżał z gór, naród zastanawiał się, czy tak samo zręcznie pokona zakręty w polityce. Ale Andrzej Duda, niczym rasowy narciarz, który czasem wpada na muldę, a czasem zalicza widowiskową wywrotkę, zjeżdżał dalej, trzymając w ręku kijek (szkoda tylko, że nie zawsze ten odpowiedni).

Nie można zapomnieć o „dudabocie", czyli Andrzeju Dudzie jako królu Internetu, który przemierzał Twittera niczym rycerz na białym koniu, odpowiadając na tweety zwykłych obywateli i czasem - zupełnie nieświadomie - stając się bohaterem kolejnych memów.

Jego spotkania z Donaldem Trumpem były jak buddy comedy w realu - dwa różne światy spotykające się na konferencji prasowej. Nie wiadomo, czy bardziej zapamiętamy niezręczne momenty, czy uśmiechy, które wyglądały jakby obaj politycy właśnie usłyszeli najlepszy suchar swojego życia. Podsumowując, prezydentura Andrzeja Dudy to seria niespodzianek, zaskoczeń i sytuacji, które idealnie wpasowały się w polski humor polityczny. Jak to mówi młodzież - prezydent 100% contentu!

Wybory prezydenckie i co dalej?

Słowo „wybory” wywołuje w nas, Polakach, emocje równe wspomnieniu o darmowym rosole w niedzielę u babci. Idziemy do urn gotowi zmienić losy kraju, a w przerwach między jednym „kiełbasianym mitingiem” a drugim, zadajemy sobie pytanie: do czego prowadzi ta cała polityczna farsa? Starsze panie stojąc w kolejce do urny rozmawiają o tym - jak dobrze było za Gierka, a młodzi sprawdzają w telefonach, kto w ogóle kandyduje. Wieczorem zasiadamy przed telewizorami i czekamy na ogłoszenie wyników. Emocje są wielkie, ale wyniki - zaskakująco przewidywalne. Kandydat numer jeden zdobywa trzydzieści kilka procent, kandydat numer dwa, kilka punktów procentowych - mniej, a pozostali - tyle, co drobne w kieszeni po zakupach. Jednak nikt nie czuje się przegranym. Kandydaci dumnie ogłaszają: „to dopiero początek walki!”. A na pytanie dziennikarzy co dalej, odpowiadają w swoim stylu: „Razem zmienimy wszystko”. No jasne.

Po wyborach, życie zwykle powoli wraca do normy. Plakaty wyborcze znikają z billboardów, a ludzie przestają kłócić się w mediach społecznościowych. Wszyscy oddychają z ulgą. Do czasu. Za kilka lat przecież znów powtórzy się to samo. I wiecie co? Chociaż narzekamy, to gdzieś w głębi serca lubimy ten chaos. Wybory to nasz narodowy kabaret, a demokracja - podobnie jak pierogi - zawsze smakuje najlepiej, jak jest trochę… przypalona. Tak więc, do zobaczenia przy urnach. I nie zapomnijcie: „razem możemy zmienić wszystko”!

Andrzej Idziak

 

Aplikacja iotwock.info

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Aktualizacja: 30/12/2024 11:52
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo iOtwock.info




Reklama
Wróć do