
Międzyszkolny Klub Sportowy Karczew obchodzi w tym roku okrągły jubileusz. Obchody rocznicowe, upamiętniające 20 lat jego istnienia oraz sukcesy kilku roczników zawodniczek piłki ręcznej, potwierdzone trofeami zdobytymi w kraju i zagranicą, rozpocznie uroczysta gala, która odbędzie się 10 maja br. w Centrum Kultury i Sportu w Karczewie. Będzie okazja do spotkań, wspomnień i wzruszeń, których na pewno nie zabraknie.
Impreza zapowiada się arcyciekawie. W hali karczewskiego ośrodka sportu będzie można obejrzeć m.in. wystawę historii klubu w postaci pucharów, medali, turniejowych koszulek, fotografii oraz wycinków prasowych dokumentujących rozgrywki ligowe, mistrzostwa, zawody ogólnopolskie i międzynarodowe. W trakcie obchodów nie zabraknie również turniejowych zmagań toczących się w kolejnych dniach czyli 11 i 12 maja. Kibiców szczypiorniaka czekają więc nie tylko emocje związane z występami karczewskich młodziczek, ale również mecze z udziałem ich starszych rocznikowo koleżanek, które - po wielu latach przerwy - znów będziemy mogli zobaczyć na karczewskim parkiecie. Dla wszystkich, którzy zechcą wziąć udział w tym wydarzeniu i poczuć nieco sportowej adrenaliny - wstęp wolny.
- „Pamiętam z tamtych czasów taką zabawną sytuację - wspomina założyciel klubu i jego wieloletni trener - Grzegorz Ankiewicz, gdy podczas spotkania z dziewczynkami, które miały grać w pierwszym zespole, narysowałem na tablicy boisko z dwiema bramkami i powiedziałem, że nauczę ich gry, która ogólnie rzecz biorąc, polega na tym, żeby rzucić piłkę ręką do bramki i nie pozwolić na to zawodniczkom przeciwnej drużyny. Wtedy jedna z dziewcząt - Martyna Wojciechowska, późniejsza nasza prawoskrzydłowa, zaśmiała się i powiedziała: trenerze, chyba nogą? Ojciec Martyny oraz jej bracia grali w piłkę nożną i ona sama nie wyobrażała sobie nawet, że można zdobywać bramki w… inny sposób”.
- „Martyna potwierdziła, że będzie na naszym jubileuszu, z czego się bardzo cieszę. Swój udział zgłosiło również kilkanaście dziewczyn z najstarszego rocznika, które nie tylko, że przyjadą z nami świętować, ale skompletowały skład i chcą zagrać w sobotę w „Turnieju Pokoleń”.
Pierwszy „grający” rocznik, który złotymi zgłoskami zapisał się w historii klubu, to były dziewczyny urodzone w 1987 roku. Piłkarskiego rzemiosła uczyły się w skrajnie trudnych warunkach. Nie istniała jeszcze wówczas w Karczewie hala sportowa, było za to asfaltowe boisko przy SP nr 2, które by na nim grać wymagało oczyszczenia z piachu, igieł i szyszek. Przed każdym treningiem, żeby można było wejść na płytę, trzeba było zamieść całe boisko specjalnymi, szerokimi szczotkami. Ten „komfort” zresztą, zawodniczki miały tylko do jesieni, bo już do marca, musiały trenować w niewielkiej, szkolnej salce o wymiarach 7 na 14 metrów. Czy ktoś może sobie dzisiaj wyobrazić trening bramkarski na ścianie korytarza? Chyba nie… Ale wówczas tak to właśnie wyglądało, a potwierdzeniem tego, że grano na poważnie, było zdobyte właśnie przez tę drużynę Mistrzostwo Polski Szkół Podstawowych.
W takich okolicznościach rodził się zespół, który w kolejnych latach wygrywał mocno obsadzone turnieje w całej Europie. - „W tamtych czasach rywalizować pod Paryżem z Francuzkami, w większości ciemnoskórymi zawodniczkami, doskonale zbudowanymi, o wspaniale rozwiniętych cechach motorycznych, to było naprawdę COŚ!” - mówi Grzegorz Ankiewicz. W finale turnieju w Norwegii, który pechowo przegraliśmy dwiema bramkami, otrzymaliśmy chyba najmniejsze w całej naszej historii medale - wspomina trener. Drużyna z tego rocznika wygrała również kilka turniejów ogólnopolskich, ostatni raz występując w ćwierćfinale Mistrzostw Polski w Krakowie.
Kolejny pamiętny rocznik to 1989. Ekipa Ewy Trzaskowskiej, Justyny Biedrzyckiej (Tity) Mileny Świątek i wielu innych dziewcząt, rekrutujących się z karczewskich klas sportowych w SP nr 1 i 2, które później z powodzeniem radziły sobie na parkiecie.
- „Jedną z zawodniczek grających w tej drużynie, której początkowo nie chciałem przyjąć do klasy sportowej, była Gosia Trzepałka. Dziewczyna wysoka, postawna, doskonale rozwinięta fizycznie, ale trochę - jak byśmy powiedzieli dzisiaj - „przy kości” - snuje swą opowieść prezes klubu MKS-u Karczew.
Długo nie mogłem się do niej przekonać. Sądziłem, że wytrzymałościowo sobie nie poradzi. Kiedy wstawiła się za nią babcia, której bardzo zależało, żeby Gosia znalazła się w klasie sportowej, zawarłem z nią taką „niepisaną umowę”, że jeśli ją „odchudzi”, to ja zrobię wszystko, żeby została członkiem zespołu. Tak też się stało. Proszę sobie wyobrazić, że później, to właśnie Gosia, rzucała najważniejsze bramki na turniejach i mistrzostwach Polski. Była to dla mnie nauczka, że człowiek nie jest nieomylny”.
- „Po Mistrzostwach Polski, rozgrywanych gdzieś pod Jelenią Górą - bardzo długo wracaliśmy do Karczewa. Kiedy dotarliśmy na miejsce ok. drugiej nad ranem, pod halą czekały już na nas tłumy. Nauczyciele, rodzice, burmistrz Mirosław Pszonka i dziennikarze. Byliśmy potwornie zmęczeni, ale to co zobaczyliśmy, spowodowało, że to uczucie minęło, jak ręką odjął. Wśród osób, które nas wtedy witały była też Ola Majewska, nasza czwarta lewoskrzydłowa, której nie mogłem zabrać na mistrzostwa, bo w składzie mogły się znaleźć tylko dwie zawodniczki z tej pozycji. Pamiętam, że podeszła do mnie, pogratulowała i powiedziała: nie mam do trenera pretensji, ale od tej pory będę TAK trenować, że będę najlepszą lewoskrzydłową w drużynie. Mała dziewczyna, z charakterem.
I faktycznie - była najlepsza! Jedyna zawodniczka w zespole, która podczas meczów i treningów mogła bez żadnych konsekwencji używać niecenzuralnych słów. Wiąże się z tym zabawna historia, która miała miejsce podczas Gimnazjady rozgrywanej w Toruniu. Graliśmy wtedy mecz półfinałowy z gliwiczankami decydujący o wejściu do finału. Scenariusz spotkania był dramatyczny. Dogrywka, remis i w konsekwencji - rzuty karne. O wejściu do finału zadecydowała jedna bramka, którą rzuciła właśnie Ola Majewska. Obiecałem Jej wtedy przed rzutem, że jak piłka znajdzie się w siatce, to będzie mogła… przeklinać dowoli”.
Rocznik 1989 - to był, pod wieloma względami, rocznik wyjątkowy. Dość powiedzieć, że w rozgrywkach lig wojewódzkich rozegrał 48 meczów bez… porażki. Kiedy wydawało się, że rekord 50 odniesionych zwycięstw jest już bliski, po powrocie z Berlina, gdzie zespół brał udział w „Turnieju 7 stolic”, karczewianki musiały rozegrać mecz ligowy z Jutrzenką Płock. To spotkanie niestety zakończyło się porażką i świętowanie musiały odłożyć. - „To były naprawdę świetne dziewczyny - wspomina trener Ankiewicz, które pod względem atmosfery, jaką tworzyły na obozachtreningowych, nie miały sobie równych”. Roczniki 90-te, prowadzone przez drugiego trenera zespołu - Tomasza Lubasa, może nie odnosiły już tak spektakularnych sukcesów, jak te wcześniejsze, ale trzeba im oddać, że wywodzi się z nich Paulina Masna, znakomita zawodniczka, wielokrotna reprezentantka Polski w kadrze narodowej i najjaśniejsza - jak do tej pory - karczewska gwiazda szczypiorniaka. To Jej właśnie udało się zrobić profesjonalną karierę klubową i reprezentacyjną.
Roczniki 2000 i 2001 odnosiły swoje sportowe sukcesy najprawdopodobniej w najlepszych latach historii klubu. W 2013 roku, dziewczyny zdobyły brązowy medal Finału Pucharu ZPRP w kategorii „Dzieci”, rok później - złoty. W 2015 roku - ponownie brązowy medal, tym razem w kategorii „Młodziczek”, a w 2016 roku - srebrny. W 2017 roku, już jako „Juniorki”, zespół wywalczył ponownie brązowy medal Finału Pucharu ZPRP. I w końcu, w 2018 roku - spektakularny awans do I ligi piłki ręcznej kobiet ZPRP, nie odnotowując na swoim koncie ani jednego porażki. Na zapleczu Superligi piłki ręcznej, zespół rozegrał kilka sezonów, po raz ostatni w latach 2021/2022 zapewniając sobie w tabeli, pozycję tuż za podium. Pokonał wtedy w wyjazdowym meczu PreZero APR Radom 27:19 (12:7). Dla podopiecznych Piotra Biernackiego, który prowadził wtedy drużynę Karczewa, był to wielki, sportowy sukces i najwyższe, jak do tej pory miejsce, w klasyfikacji zawodów sportowych tej rangi.
Zawodniczki z tych roczników, z sukcesami, brały także udział w wielu turniejach zagranicznych. - „Pamiętam międzynarodowe zawody piłki ręcznej w Teramo, we Włoszech - mówi Grzegorz Ankiewicz. Szliśmy wtedy na defiladzie otwierającej imprezę jako 38 narodowość, a za nami było jeszcze 8 zespołów. Łącznie 46 krajów biorących udział w turnieju. I proszę sobie wyobrazić, że my ten turniej wygraliśmy. Mieliśmy wtedy bardzo młody zespół, ale był to zespół kompletny. I można powiedzieć, że z roku na rok, graliśmy coraz lepszą piłkę ręczną”.
MKS Karczew, na przestrzeni lat, był prawdziwą kopalnią sportowych talentów. Reprezentantki tego małego, podwarszawskiego klubu, wielokrotnie w swojej zawodniczej karierze, sięgały po najwyższe trofea i medale. A w środowisku działaczy i ludzi związanych ze szczypiorniakiem, w pewnym momencie, zaczęto mówić nawet o narodzinach nowej, karczewskiej „szkoły piłki ręcznej”.
- „Kiedyś po jednym z zakończonym finałów Mistrzostw Polski, kiedy po raz kolejny zdobyliśmy brązowy medal, atmosfera wśród dziewczyn w szatni była nieco… „gęsta”. Co się dzieje - spytałem. Trenerze, odpowiedziała któraś z nich, zdobyłyśmy znów TYLKO… brązowy medal. Popatrzyłem na nie i powiedziałem: Dziewczynki, życzę Wam, żebyście zawsze zdobywały medal na Mistrzostwach Polski!” - dodaje Grzegorz Ankiewicz.
Drużyna seniorek MKS-u z roczników 2000 i 2001 to był doskonały team, grający bardzo efektowną i co ważniejsze - skuteczną piłkę ręczną. A sama drużyna była nie tylko sportową wizytówką Karczewa, ale jej doskonałą emanacją, której mogły pozazdrościć inne powiaty i województwa.
Karczewskie szczypiornistki zdobyły w Mistrzostwach Polski w sumie 8 medali (3 złote, 2 srebrne i 3 brązowe), wielokrotnie zdobywały również Mistrzostwo Mazowsza, 12 zawodniczek było powoływanych do kadr narodowych w różnych kategoriach wiekowych.
Dla kontynuacji tych sportowych sukcesów zabrakło w pewnym momencie, nie tylko woli miejscowych władz by współfinansować rozgrywki na profesjonalnym poziomie, ale także akceptacji i zrozumienia dla wysiłku oraz pracy karczewskich trenerów i działaczy. Nie mówiąc już o szacunku i poważnym traktowaniu tych młodych dziewcząt grających z herbem miasta na koszulkach. Dzisiaj, kiedy mamy świadomość, że to już przeszłość, pozostaje mieć nadzieję, że ten stan nie będzie trwał wiecznie, bo klub - po dwudziestu latach swojego istnienia, nadal ma duże ambicje i wciąż pisze nową historię.
Andrzej Idziak
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie