Reklama

Otwocki pensjonat Gurewicza - czyli spełniony sen „szalonego” inwestora. Historia świdermajera z pozytywnym zakończeniem

04/07/2021 20:16

Pensjonat Abrama Gurewicza, przy zbiegu ulic Filipowicza i Armii Krajowej, był niegdyś wyjątkowym przykładem stylu „świdermajer” i niewątpliwie jedną z architektonicznych perełek Otwocka. Opuszczony i pozbawiony swoich dawnych funkcji, stał zapomniany przez całe dekady i popadał w ruinę. Wydawało się, że podzieli los wielu innych, miejscowych zabytków architektury drewnianej. Zarówno otwockie starostwo, jak i gmina, nie miały bowiem ani pieniędzy, ani pomysłu co z nim zrobić...

To co nie udało się władzom samorządowym, udało się prywatnemu inwestorowi - spółce Carolina Car Company, która w listopadzie 2014 roku stała się właścicielem obiektu. Gigantycznego projektu odbudowy budynku, niemal od podstaw, podjęła się polska pracownia architektoniczna z Warszawy - Grupa 5 Architekci, która ma na swym koncie metamorfozę wielu znanych zabytków.

W ubiegłą sobotę, w ramach spacerów po linii otwockiej organizowanych przez warszawski ośrodek kultury „Dom spotkań z historią”, miałem okazję zobaczyć efekt ich pracy, oprowadzany po pensjonacie przez Ulę Brzozowską-Majdecką, projektantkę i architektkę, odpowiedzialną za wystrój wnętrz wszystkich funkcji, które budynek będzie pełnił po renowacji.

Pensjonat zwany „Willą Gurewiczanką”, należący przed wojną do Abrama Gurewicza, a później - jego syna Szymona, to typowy przedstawiciel stylu „świdermajer”, żartobliwie sparafrazowanej nazwy biedermeier, użytej pierwszy raz przez Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego. Nazwa ta, doskonale opisująca charakterystyczny styl budownictwa drewnianego, jaki na początku XX wieku był niesłychanie popularny w miejscowościach letniskowych i uzdrowiskowych położonych wzdłuż rzeki Świder, przyjęła się błyskawicznie i żyje do dziś. Bogato zdobiony drewnianą snycerką budynek, był wznoszony etapami w latach 1906-1921 na planie wielobocznym, składającym się z siedmiu skrzydeł przylegających do siebie. Jego powierzchnia użytkowa wynosiła 2 700 m kw., a kubatura 20 000 m sześciennych. I jak na owe czasy, był obiektem na wskroś nowoczesnym, zaopatrzonym w kanalizację, bieżącą wodę, oświetlenie elektryczne i telefon. Posiadał salonik, bawialnię, salę koncertową, jadalnię oraz czytelnię. W 1927 roku, te dwa ostatnie pomieszczenia, zdobił sam Józef Tom, profesor warszawskiej ASP, który projektował również herb Otwocka. Budynek otoczony był parkiem w stylu angielskim, z egzotycznymi odmianami roślin, m.in. bananowców. Od strony wschodniej i południowej, otoczony był leżalniami, oszklonymi werandami oraz trzema otwartymi tarasami.

Z biegiem lat, budynek z willi został przekształcony na zakład leczniczo-dietetyczny czynny przez cały rok, który mógł przyjąć do 80 osób. Nie miał on jednak charakteru sanatorium czy szpitala i był raczej - jak pisały ówczesne gazety - „uzdrowiskiem dla rekonwalescentów i osób poszukujących wypoczynku”. Co ciekawe, nie przyjmowano w nim - co wyraźnie podkreślano w reklamach - obłożnie chorych, jak również cierpiących na gruźlicę. Dzisiejszy wygląd, pensjonat przybrał przed 1925. W czasie II wojny światowej mieściła się tu komendantura, a od 1941 - szpital dla niemieckich żołnierzy. Wtedy też - ze względów bezpieczeństwa - rozebrano jedną z wieżyczek budynku, wystającą ponad czubki drzew, a która w nowym Gurewiczu została odbudowana. Członkowie rodziny Gurewiczów, którym udało się przeżyć wojnę, sprzedali w 1948 r. swą posiadłość Warszawskiemu Zarządowi Samorządowemu.

Od 1953 roku, budynek przeznaczono na Centralny Szpital Lotniczy, a od 1960 roku, jego gospodarzem stało się Liceum Medyczne nr 8. W 1997 r. budynek przejęła Polska Fundacja Alzheimerowska, która jednak nie dbała o niego należycie, w wyniku czego w 2007 roku - po procesie sądowym - jego prawnym właścicielem stało się otwockie Starostwo Powiatowe.

I tu historia dawnego pensjonatu Gurewicza w zasadzie się kończy… Zlecone ekspertyzy wykazały, że zniszczony, nieremontowany przez lata i skażony ponad trzydziestoma rodzajami grzybów obiekt, wymaga odrestaurowania. Koszt szacowano w granicach 10 mln euro. Petycja do wojewody mazowieckiego, z prośbą o uratowanie budynku przed całkowitym zniszczeniem spowodowała jedynie to, że obiekt został wpisany do rejestru zabytków pod nr 937. Starostwo kilkakrotnie wystawiało posiadłość na sprzedaż, obniżając za każdym razem jej cenę, ale chętnych było jak na lekarstwo. Budynek popadał w ruinę na naszych oczach…

Nowy właściciel Gurewicza, spółka Carolina Car Company, która w 2014 roku kupiła pensjonat od starostwa, miała konkretny plan i pomysł na jego wykorzystanie. Po jego remoncie i rewitalizacji obiektu, postanowiła przeznaczyć go na klinikę ortopedyczną i medycyny estetycznej oraz centrum rehabilitacji z hotelem dla pacjentów. Przed przystąpieniem do realizacji nowej wizji architektonicznej budynku było jasne, co zresztą zostało potwierdzone licznymi ekspertyzami, że znajduje się on w katastrofalnym stanie technicznym.

Willę więc rozebrano, a następnie ściany i stropy poszczególnych skrzydeł budynku odlano z betonu i obłożono drewnem pochodzącym z dawnego pensjonatu. Ze zrujnowanej substancji, udało się odzyskać, wyremontować i przywrócić na dawne miejsce cenne, ażurowe, drewniane elementy dekoracyjne świadczące o przynależności dawnego pensjonatu Gurewicza do stylu „świdermajer”. Decydujące opinie mieli w tym przypadku konserwatorzy zabytków i technolodzy drewna. W tym również Wiktor Lach, otwocczanin, rzecznik i obrońca architektury drewnianej, społeczny konserwator zabytków. W całości odrestaurowano dwie zdobione werandy oraz południową ścianę od strony parku.  Z dawnego budynku zachowano 7 pieców kaflowych, 26 drzwi wewnętrznych oraz żeliwne balustrady schodów. Odtworzono powiązania budynku z leśnym ogrodem za pomocą otwartych altan, przeszkleń oraz tarasów. Bryłę budynku uzupełniono o dwa pawilony: techniczny i rekreacyjny, położone na terenie działki w dużej bliskości obiektu.

Efekt końcowy przerósł najśmielsze oczekiwania… Z jednej strony budził zachwyt, z drugiej zaś - kontrowersje. Krytycy zarzucali inwestorowi, projektantom i konserwatorom, że to „atrapa”, że nowa powłoka budynku, która wymagała dużych ingerencji m.in. w jego strukturę szkieletową, bezpowrotnie zniszczyła stuletnią, drewnianą substancję, a co za tym idzie naturalny charakter budynku. Zwolennicy przebudowy i rewitalizacji przedwojennego zabytku dla odmiany komentowali, że „stał się cud” i że dokonano „czegoś niemożliwego”. Po sobotniej wizycie w „Nowym Gurewiczu”, jestem przekonany, że w społecznej dyskusji o tym, jak daleko można posunąć się w kompromisie, odnawiając zabytek, który jest bardzo trudny do odnowienia, wygrali jego zwolennicy. Uli Brzozowskiej-Majdeckej, która projektowała ponad 4 000 metrów kw. wnętrz, udało się pomieścić w nich nowe, ale i trochę… stare funkcje. W budynku działa klinika, hotel oraz restauracja, a już niebawem - otwarta będzie również kawiarnia.

- To co mnie osobiście bardzo cieszy i podnosi na duchu - mówi Ula Brzozowska-Majdecka, to postawa społeczna, to że udało się tchnąć nowe życie w ten piękny obiekt, wyrażając w ten sposób szacunek dla historii, co w pewnym sensie - pozwala nam przenieść się w czasy dawno minione. Takim przykładem jest „serce” budynku, dawniej jadalnia, dzisiaj restauracja, która znajduje się dokładnie w tym samym miejscu, co niegdyś. Na jej ścianach widzimy lustra w kształcie rombów, które możemy zobaczyć również na zdjęciach dawnego uzdrowiska, są dwa piękne odrestaurowane piece kaflowe w kolorze zielonym, co zainspirowało mnie do tego, aby całość wnętrza podporządkować  kolorystycznie właśnie nim. Jeśli chodzi o wybór tapet na ścianach, to wiemy, że prof. Józef Tom zaprojektował je wykorzystując elementy botaniczne, z ptakami i owadami, dlatego we współczesnej odsłonie poszukiwałam takich wzorów, które będą nawiązywały do tych motywów.

Zrewitalizowany i przystosowany do pełnienia nowych funkcji budynek, moim zdaniem, nie tylko sprawia bardzo pozytywne wrażenie, ale znakomicie wpisuje się w klimat Otwocka. To doskonały przykład, jak powinno wykorzystywać się przestrzeń publiczną, z dbałością o zachowanie historycznego charakteru obiektu, który bez podjęcia zdecydowanych i - w pewnym sensie - radykalnych działań, z całą pewnością podzieliłby los wielu innych otwockich zabytków architektury drewnianej.

Andrzej Idziak

Aplikacja iotwock.info

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo iOtwock.info




Reklama
Wróć do