Piknik rodzinny w Ponurzycy

Już po raz trzeci sołectwo i Fundacja CEAS, przy wsparciu Gminnego Ośrodka Kultury zorganizowali w Ponurzycy rodzinny piknik, choć tak na dobrą sprawę to mieszkańcy byli głównymi organizatorami.

W niedzielne słoneczne popołudnie 24 lipca całe rodziny mieszkańców a też sympatycy tej urokliwej wsi przybyli na teren Starej Szkoły, gdzie na wszystkich czekało wiele atrakcji. Gości powitała prezes fundacji Zofia Gajewska i sołtys Mirosław Kalinowski, zachęcając do brania udziału w licznych warsztatach, grach i zabawach sportowych.

Dzieci a też kilka ich mam zaczęło zabawę od pomalowania twarzy, by za chwilę smakować miód a też wysłuchać opowieści miejscowego pszczelarza o życiu i zwyczajach pszczół, dowiedzieć się kim jest truteń, robotnica i jaką rolę w roju spełnia królowa. Dużym powodzeniem najmłodszych cieszyły się warsztaty plastyczne, gdzie pod fachowym okiem pani z GOK-u rysowały, malowały i lepiły dzieci przeróżne cudeńka. A już nie tylko dzieci uczyły się wycinać ze skóry bransolet, na których za pomocą maszyny można było wygrawerować swoje nazwisko czy jakieś wzniosłe hasło, na przykład „kocham mamę”.

W jednej z odnowionych sal budynku starej szkoły tatuś z synkiem a nierzadko z córcią mógł pograć w ping ponga albo na boisku w siatkówkę, gdzie pod wieczór odbył się mecz wyłonionych naprędce drużyn.

Z zainteresowaniem oglądano krążownik szos - potężny ciągnik TIR-a, którym na plac przyjechał jeden z mieszkańców ale też z ciekawością zaglądano do szoferki samochodu bojowego OSP z Podbieli. Smakową atrakcją były kiełbaski pieczone w ognisku a też różne własne wyroby i ciasta przyniesione przez mieszkańców.

Bawiono się do zmroku, obiecując sobie, że na kolejne spotkanie wymyśli się inne jeszcze atrakcje.

Cóż, można setnie się bawić bez sceny, głośnej muzyki, kosztownej gwiazdy wieczoru i piwa lejącego się strumieniami z beczek. Podobnie jest z zabawkami, gdzie konik bujany bardziej zajmuje dziecko aniżeli samochodzik, który sam jeździ od ściany do ściany.

AnKa