Reklama

W ekonomii społecznej nie ma miejsca na nudę…

10/11/2024 10:29

Mazowieckie Centrum Polityki Społecznej obchodzi w listopadzie „srebrne gody”. To już 25 lat, od kiedy ta jednostka organizacyjna została powołana przez Samorząd Województwa Mazowieckiego do realizacji zadań w zakresie polityki społecznej. Placówka zajmuje się - na co dzień - szeroko rozumianą - profilaktyką i rozwiązywaniem problemów alkoholowych, narkomanii, rehabilitacji społecznej i zawodowej osób z niepełnosprawnościami i przeciwdziałaniem przemocy. To właśnie ona systematycznie przekazuje środki na działalność Interwencyjnego Ośrodka Preadopcyjnego w Otwocku, który zajmuje się małymi dziećmi, wspiera rodziny i system pieczy zastępczej. Jednym z ważniejszych obszarów jej działalności jest przeciwdziałanie wykluczeniu społecznemu czyli ekonomia społeczna. Z tej okazji, z Robertem Gajewskim, kierownikiem Wydziału Ekonomii Społecznej Mazowieckiego Centrum Polityki Społecznej rozmawia Andrzej Idziak

- O ekonomii społecznej coraz częściej mówi się w mediach, staje się coraz bardziej popularna, można nawet zaryzykować stwierdzenie, że… „modna”. Jak myślisz dlaczego tak się dzieje i z czego to wynika?

-  Ekonomia społeczna to sfera działalności ekonomicznej służąca realizacji celów społecznych. To działania z… „duszą”, w których w centrum zainteresowania stoi człowiek. W ostatnich latach coraz częściej zaczynamy zwracać na nie uwagę. Może nie użyłbym określenia, że mamy do czynienia z… modą, ale z całą pewnością w przestrzeni publicznej zauważamy je coraz częściej. A dzieje się tak dlatego, że zaczynamy rozumieć, że pracujemy nie tylko dla zysku! Rodząca się świadomość, że zysk nie jest celem samym w sobie i że powinien służyć także tym, którzy potrzebują naszej pomocy i wsparcia, staje coraz bardziej powszechna.

- Kilkanaście lat temu, bo tyle mniej więcej, zajmujesz się ekonomią społeczną, było jednak zupełnie inaczej. Pamiętasz - jak to wtedy wyglądało? Jaki był początek Twojej „przygody” z ekonomią społeczną?

- Kiedy w 2011 roku zaczynałem pracę w Mazowieckim Centrum Polityki Społecznej, ekonomia społeczna - tak naprawdę - jeszcze raczkowała i prawdę mówiąc, nikt do końca nie wiedział, „z czym się ją je”… Pierwsze projekty, które przyszło nam realizować, a które miały na celu przeciwdziałanie wykluczeniu społecznemu, obarczone były wieloma ograniczeniami. Trudno się zresztą temu dziwić, była to przecież materia zupełnie dla nas nowa, którą musieliśmy nie tylko zrozumieć, ale i jej się… nauczyć. Stopniowo, w swoich działaniach, rolę ekonomii społecznej, zaczął dostrzegać również MCPS. Szczególnie wtedy, gdy zmieniła się Ustawa o pomocy społecznej. Pamiętam, że Regionalne Ośrodki Polityki Społecznej bardzo mocno dążyły wówczas by w zadaniach, które stawiano im jako jednostkom samorządowym, akcentować kwestię koordynacji ekonomii społecznej. To też miało wpływ na realizację zadań MCPS-u o charakterze strukturalnym. 

Szukaliśmy jak najlepszych rozwiązań, przyglądaliśmy się zasobom samorządu, ale i otoczenia, m.in. urzędom pracy i organizacjom trzeciego sektora. Po konsultacjach z ośrodkami wsparcia ekonomii społecznej, z ekspertami z organizacji pozarządowych i podmiotami ekonomii społecznej, został opracowany pierwszy plan działań na lata 2013-2020, który - co roku później był monitorowany i aktualizowany. Pojawiły się też środki unijne, które mogliśmy wykorzystać w ekonomii społecznej na realizację konkretnych projektów i planów. Zawiązał się Komitet Rozwoju Ekonomii Społecznej, który był ciałem doradczym wspierającym nas w codziennej pracy. Pojawiły się certyfikowane przez Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej - ośrodki wsparcia ekonomii społecznej. Wcześniej, kiedy nie było jeszcze podziału na regiony oraz wymogu certyfikowania, rolę ośrodka wsparcia ekonomii społecznej mógł pełnić - w zasadzie - każdy. Te wszystkie działania, o których mówię, pozwoliły na wprowadzenie nowych standardów i uporządkowały obszar ekonomii społecznej na tyle, że w końcu mogliśmy efektywnie zarządzać zasobami, którymi dysponujemy.

Nie bez znaczenia było też pojawienie się bardzo ważnego elementu ekonomii społecznej, jakim jest promocja. Publikacje w mediach, wydawnictwa edukacyjne, filmy i reportaże telewizyjne, targi podmiotów ekonomii społecznej i najważniejsze… Mazowiecka Marka Ekonomii Społecznej, przyznawana wyróżniającym się przedsiębiorstwom społecznym, firmom, instytucjom i osobom zaangażowanym w rozwój i propagowanie ekonomii społecznej na Mazowszu.

Przypomnę, że w tym roku, organizowaliśmy konkurs na „Markę” już po raz dziewiąty. To zresztą - pewnego rodzaju - tradycja, połączona z targami mazowieckiej ekonomii społecznej organizowanymi w warszawskim Centrum Handlowym „Blue City”. W tym roku, po raz pierwszy, będziemy wręczać „Marki” na uroczystej gali, która mam nadzieję, jeszcze bardziej podniesie rangę tego wyróżnienia. Kiedyś honorowaliśmy najlepszych dyplomem w postaci tabliczki; od kilku lat, w koronnej kategorii konkursu „Super Marce”, przekazujemy im również środki finansowe. Te kilkanaście tysięcy złotych, wyróżniony podmiot może przeznaczyć na swoje potrzeby. Wręczamy też sadzonkę platana klonolistnego, która nawiązuje do trwałości i siły ekonomii społecznej i jest żywym symbolem jej proekologicznych działań.

- W Mazowieckim Centrum Polityki Społecznej, kierujesz Wydziałem Ekonomii Społecznej prawie od początku jego istnienia. Co przez te kilkanaście lat udało się osiągnąć Tobie i zespołowi, z którym pracujesz? Z czego, osobiście, czujesz największą satysfakcję?

-  Najważniejsze co udało mi się osiągnąć i z czego jestem najbardziej dumny, to zbudować naprawdę… dobry zespół. Stabilny, wszechstronny i z mocnymi kompetencjami. Zaczynaliśmy jeszcze w Wydziale ekonomii społecznej i projektów zewnętrznych. Później, w miarę upływu lat, gdy ekonomia społeczna zaczęła coraz bardziej zyskiwać na znaczeniu, przekształcił się on w Wydział Ekonomii Społecznej. Z ludźmi, którzy tworzą ten sprawdzony i zgrany kolektyw i w którym każdy pełni określoną rolę, możemy dzisiaj odpowiedzialnie podejmować wciąż nowe wyzwania. 

- Większość zadań w obszarze ekonomii społecznej jest realizowanych przez Twój Wydział w ramach projektów unijnych… Nie nudzi Cię takie życie „od projektu - do projektu”? Przecież większość działań jest powtarzalnych?

- W ekonomii społecznej nie ma miejsca na nudę, wciąż wymyślamy coś nowego… I to jest bez wątpienia, największy atut tej pracy. Tak rozwinęliśmy m.in. dotacje do centrów integracji społecznej, w ramach programu, który radykalnie zmienił mazowiecką ekonomię społeczną. Kiedy w 2017 roku, przeczytałem raport NIK na temat CIS-ów i zobaczyłem, że Mazowsze jest na ostatnim miejscu jeśli chodzi o ich liczbę w przeliczeniu na mieszkańców województwa, pomyślałem, że koniecznie musimy coś z tym zrobić. A wyglądało to wówczas gorzej, niż źle. Na Mazowszu istniały cztery centra integracyjne, z czego realnie działały… trzy. Kiedy jednak rok później, ekonomia społeczna zaczęła się w widoczny sposób „rozpychać” w politykach społecznych i stawała się coraz bardziej widoczna, udało się nam namówić samorząd do przeznaczenia puli środków na tworzenie kolejnych - tego typu - placówek. Zaczynaliśmy praktycznie od zera. Musieliśmy opracować całą procedurę przyznawania tych środków, określić dokładne kryteria i wymogi. Ale udało się i zaczęliśmy dotować powstawanie nowych centrów integracji społecznej. Dzisiaj mamy już 14 takich jednostek działających na Mazowszu. A kolejne wnioski o ich utworzenie są w trakcie rozpatrywania. Dzięki takim działaniom, co roku, ponad 350 osób może uczestniczyć w procesie integracji społecznej i zawodowej. Warto podkreślić, że są to osoby w naprawdę trudnej sytuacji życiowej. Trwale bezrobotne, często uzależnione, po kryzysach psychicznych, z niepełnosprawnościami czy opuszczające zakłady karne. Dla nich, CIS-y to takie „miejsca przechodnie”, gdzie uczą się jak funkcjonować w społeczeństwie i jak odnaleźć się na otwartym rynku pracy. Centra uczą punktualności, odpowiedzialności i co najważniejsze - konkretnego zawodu. Poza nauką kompetencji, ich uczestnicy, otrzymują wsparcie terapeutów, psychologów czy pracowników socjalnych. Dzięki temu „wyciągamy” osoby z pomocy społecznej, poddajemy je procesowi integracji i pomagamy znaleźć zatrudnienie. Takie działania są bardzo skuteczne, około 50 proc. uczestników CIS biorących udział w reintegracji zawodowej i społecznej, wraca do społeczeństwa i zaczyna funkcjonować samodzielnie. Często centra integracji społecznej zakładają też własne spółdzielnie socjalne, żeby mieć gwarancję miejsc pracy dla swoich podopiecznych, tak jest np. w Siedlcach i w Ostrołęce lub współpracują z lokalnymi pracodawcami, szkoląc dla nich pracowników. Pracodawcy chwalą takie rozwiązanie, bo de facto dostają od nas pracownika w pełni przygotowanego mentalnie i zawodowo. 

Cieszymy się, że udało nam się zyskać przychylność samorządu dla tych działań, bo dla ich realizacji potrzebne są niemałe pieniądze. Średnio to kwota ok. 10 mln złotych rocznie.

- Co bywa najtrudniejsze w pracy w ekonomii społecznej?

- Najtrudniejsze jest nawiązywanie relacji, zwłaszcza z samorządem. Tworzenie przestrzeni do wymiany informacji, do wzajemnego poznawania się i podejmowania - różnego typu - inicjatyw. W tym obszarze, zresztą w ostatnich latach zaszły największe zmiany. Stereotypowy, zamknięty urząd, w którym anonimowy urzędnik przyjmował petenta zgłaszającego się ze sprawą, zamienił się w instytucję przyjazną ludziom, otwartą, pomocną i szukającą rozwiązań. Przykładów nie musimy daleko szukać… Ostatnio, grupa podmiotów ekonomii społecznej z Radomia zwróciła uwagę na potrzebę zapewnienia środków finansowych na inwestycje… Odpowiadając na ich prośbę, wystąpiliśmy do samorządu, aby w programie współpracy z organizacjami pozarządowymi - w przyszłym roku - zapewnić takie środki. Będą to pieniądze przeznaczone zarówno na rozbudowę czy modernizację budynków, ale również na zakup nowoczesnego sprzętu, narzędzi wykorzystywanych w procesie reintegracji czy urządzeń do rehabilitacji. Mogą być też przeznaczone na działania proekologiczne, bo one dzisiaj są szalenie ważne. Myślę, że będzie to ewenement na skalę krajową. Mamy już zaplanowane w przyszłorocznym budżecie na ten cel 2 mln złotych. Po względem wsparcia instytucjonalnego ekonomii społecznej, samorząd Mazowsza nie ma sobie równych… Kilka lat temu, rozpoczęliśmy - na zasadzie konkursów - transfer środków do ośrodków wsparcia ekonomii społecznej, co było o tyle istotne, że OWES-y mało korzystały wtedy ze środków unijnych i ten „zastrzyk” finansowy był dla nich niesłychanie ważny. Dla pełnego obrazu, powinienem też wspomnieć o dwóch realizowanych przez nas programach, jednym - związanym z ekologizacją podmiotów ekonomii społecznej, w którym wspieramy przedsiębiorstwa mające świadomość odpowiedzialności za klimat i środowisko i drugim - związanym z organizacją staży dla studentów w podmiotach ekonomii społecznej. Kolejny krok jaki chcemy wykonać, to zainteresować ekonomią społeczną młodzież szkolną, której chcemy pokazać, że karierę zawodową można robić nie tylko w korporacjach, ale również w przedsiębiorstwach społecznych.

- Pod koniec października 2022 r. weszła w życie ustawa o ekonomii społecznej. Na ile zmieniła ona postrzeganie, stosunek samorządów i nas wszystkich do ekonomii społecznej? 

- Ustawa, która weszła w życie dwa lata temu, umocowała Regionalne Ośrodki Polityki Społecznej jako koordynatorów tego sektora. Zdefiniowała też czym jest przedsiębiorstwo społeczne i określiła obowiązki samorządów w zakresie ekonomii społecznej. Od tej pory, muszą one uwzględniać potencjał ekonomii społecznej w swoich strategiach i lokalnych planach rozwoju. Ustawa położyła też nacisk na rozwój usług społecznych, których adresatem mają być już nie tylko osoby wykluczone czy też zagrożone wykluczeniem społecznym, ale wszyscy mieszkańcy. Chodzi o taki rodzaj usług, które są potrzebne, a których przeciętny Kowalski nie jest w stanie sam sobie zapewnić. Ich odbiorcami mogą być osoby starsze, wykluczone komunikacyjnie czy cyfrowo. Generalnie ustawodawca ma na myśli każdą usługę dla mieszkańca, która zapewni mu pełną samodzielność. Już niebawem będzie można zgłaszać zapotrzebowanie na takie usługi, a rolą samorządu będzie ich realizowanie. Samorząd będzie mógł to robić samodzielnie lub zlecać ich wykonanie organizacjom trzeciego sektora lub podmiotom ekonomii społecznej.

- Na czym polega przedsiębiorczość społeczna? Czy może być ona receptą na rozwiązywanie problemów w lokalnych społecznościach?

- Myślę, że współczesna kultura i wartości, którymi kieruje się nasze społeczeństwo, dalekie są od wspólnotowości i idei pomagania. Po wojnie, kiedy na siłę tworzono - różnego rodzaju -spółdzielnie, organizacje i zrzeszenia, firmowano je na ogół partyjną ideologią. Wraz z transformacją ustrojową zaczęło się to zmieniać, ale zmiany te niestety poszły w kierunku myślenia wyłącznie o sobie, zupełnie inaczej niż np. w społeczeństwach zachodnich. W Niemczech, Anglii czy Niderlandach, zrzeszanie się w celu robienia czegoś dla dobra wspólnego, jest powszechną normą, czymś naturalnym, można powiedzieć, zapisanym w społecznym DNA mieszkańców. Tam w każdej, nawet niewielkiej miejscowości działa kilkanaście stowarzyszeń lub fundacji. One nie szukają dotacji, żeby coś zrobić. Tworzą się naturalnie, bo mają wspólny cel. Bo chcą dbać o swoje podwórko, pielęgnować zieleń w parku czy organizować sobie wspólnie czas. U nas niestety nadal panuje powszechna… „grantoza”. Bez pieniędzy i to najlepiej w formie dotacji, zrobienie czegoś spontanicznie, wydaje się niemożliwe! Lubimy oglądać się na innych, na samorząd, na polityków, byle tylko samodzielnie nie podejmować inicjatywy. To paradoksalne, bo dzieje się to w kraju, który ma 100 lat tradycji w budowaniu spółdzielczości. 

Dlatego zadaniem MCPS jest przede wszystkim tworzenie warunków do rozwoju przedsiębiorczości społecznej. Wspieranie podmiotów ekonomii społecznej, to pierwszy krok w kierunku wielowymiarowego budowania ekonomii społecznej, która zajmie się skutecznym rozwiązywaniem lokalnych problemów. Aby do tego doszło, musi jednak istnieć przyzwolenie społeczne i skłonność do konsensusu oparta na ludzkiej solidarności i aktywności obywatelskiej. Tylko w ten sposób możemy myśleć o rozwoju społeczności lokalnej oraz funkcjonowaniu w realiach gospodarczych, w których zysk wypracowany przez przedsiębiorstwo społeczne będzie reinwestowany w rozwój samych pracowników oraz lokalnego środowiska. 

- Ekonomia społeczna w Polsce, wciąż wiąże się z bardzo wysokimi kosztami… Czy jako społeczeństwo stać nas na ponoszenie takich nakładów finansowych na walkę z wykluczeniem społecznym?

- A czy stać nas, aby tego nie robić? Czy koszty „zaniechania” działań związanych z budowaniem sektora ekonomii społecznej w Polsce, w ostatecznym rozrachunku, nie będą wyższe od tych ponoszonych dzisiaj na tworzenie nowych miejsc pracy? Polska chce być państwem opiekuńczym. Mamy wiele programów socjalnych, pomagamy seniorom, osobom z niepełnosprawnościami, rodzinom wielodzietnym… Moim zdaniem, nie chodzi o to, że - jako państwo - ponosimy wysokie koszty ograniczania, różnego rodzaju, negatywnych zjawisk społecznych, rzecz w tym, że musimy to robić mądrze! Nieinwestowanie tu i teraz, prędzej czy później, doprowadzi do sytuacji, że w przyszłości zapłacimy jeszcze… więcej! Jeśli nie stworzymy miejsca pracy dla osoby wykluczonej, to wpadnie ona w system pomocy społecznej, bo trafi np. do ośrodka leczenia uzależnień. Jeśli nie będzie zarabiać, to jej rodzina nie będzie miała z czego żyć i będzie musiała korzystać z zasiłków socjalnych, za co my podatnicy w konsekwencji zapłacimy jeszcze więcej... A nas - jako państwa - po prostu na to nie stać!

- O czym marzy człowiek pracujący w ekonomii społecznej?

- Chciałbym, żebyśmy w naszym zespole wciąż mieli siłę do pobudzania sektora ekonomii społecznej. Marzę, że będziemy na tyle kreatywni, by przekraczać kolejne granice.

Jest taka popularna opowieść o wędce, którą dajemy potrzebującemu, żeby mógł złowić sobie rybę… Ale po co mu wędka, jeśli znajdzie się na pustyni, a tam nie ma żadnego stawu? My jako Wydział Ekonomii Społecznej jesteśmy odpowiedzialni właśnie za ten… „staw”. Za klimat, wokół ekonomii społecznej i odpowiednie warunki do jej rozwoju. Marzy mi się, by ten staw był bogaty w ryby i porośnięty piękną roślinnością, tak jak różnorodne i sprzyjające rozwojowi, powinno być otoczenie ekonomii społecznej. Marzy mi się, że program „inwestowania” w podmioty ekonomii społecznej, o którym wcześniej wspominałem, będzie miał charakter wieloletni i że będzie przynosił dobre efekty, budując potencjał ekonomii społecznej pod kątem usług społecznych i ekologii. To bardzo ważne, bo przecież to na nas ciąży odpowiedzialność za przyszłe pokolenia. Chciałbym też, by nasze podmioty ekonomii społecznej były nowoczesne, konkurencyjne i otwarte na współpracę, bo dzięki temu będą miały lepszą przyszłość.

- Dziękuję za rozmowę!

 

 

Aplikacja iotwock.info

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Aktualizacja: 11/11/2024 09:54
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo iOtwock.info




Reklama
Wróć do