
W ostatnim meczu, rozegranym we własnej hali w sezonie 2020/2021, MKS Karczew uległ UKS Varsovia Warszawa 28:31 (17:15). Mimo porażki, trener Grzegorz Ankiewicz może mieć powody do zadowolenia, bo było to naprawdę udane spotkanie w wykonaniu jego podopiecznych. Karczewskie szczypiornistki przegrały z wyżej notowaną drużyną o włos, dając się poznać z dobrej strony i prezentując kibicom kawal znakomitej piłki ręcznej.
O takim meczu, mimo że przegranym, można powiedzieć, że wykuwa charakter i buduje siłę drużyny, a jego dramaturgią i ogromem emocji, można by obdzielić co najmniej kilka spotkań ligowych. Po takim meczu, z czystym sumieniem, można stwierdzić, że zrobiło się wszystko, co można było zrobić i mimo niekorzystnego, końcowego rezultatu, mieć poczucie satysfakcji. Taki mecz chociaż przegrany, jest jak… zwycięstwo.
Pojedynki Karczewa z Varsovią mają swoją historię, którą napisało samo życie. Od kiedy sięgam pamięcią w przeszłość, to właśnie z zawodniczkami tej warszawskiej drużyny przychodziło rywalizować karczewiankom o najwyższe cele. Dzisiaj oba zespoły konkurują ze sobą w jednej grupie na zapleczu Superligi, z tą tylko różnicą, że ambicje warszawianek - nie mówiąc już o możliwościach finansowych - sięgają o niebo wyżej. Przed rozpoczęciem aktualnego sezonu, upatrywano nawet w podopiecznych Romana Monta - jednego z faworytów do wyjścia z grupy. Początek rozgrywek zdawał się to potwierdzać, chociaż w trakcie całego sezonu nie udało się Varsovii uniknąć wpadek i aktualnie po 17 rozegranych meczach, w tym 14 zwycięstwach i 3 porażkach, zajmuje ona 3. miejsce w tabeli. Pojedynek z naszymi dziewczynami, którym przecież również nie brakuje ambicji i woli walki, zapowiadał się więc niesłychanie emocjonująco.
Powiedzieć o tym meczu, że był zacięty i nieustępliwy, to tak jakby nie powiedzieć… nic. To była prawdziwa boiskowa batalia, w której górą na przemian była to jedna, to druga strona. Wynik meczu otworzyły warszawianki. To one pierwsze zaliczyły udane trafienie i wyszły na prowadzenie już w 57. sekundzie meczu. Karczewianki nie dały jednak za wygraną i co rusz skutecznie „odgryzały” się przyjezdnym, starając się nie dać im się zdominować i odskoczyć na większą ilość trafień. Taki stan utrzymywał się do 13. minuty, kiedy to wciąż lepsze były zawodniczki Varsovii, prowadząc 8 do 6. Przełamanie szczypiornistek z Karczewa nastąpiło w 14. minucie pierwszej połowy, po doprowadzeniu do remisu 8 do 8. Minutę później, to one prowadziły dwiema bramkami. Warszawianki odrabiały straty, ale jedno- lub dwubramkowa przewaga karczewianek utrzymywała się aż do 25. minuty. Chwilę potem, zwiększyły swą przewagę do 3 trafień, ale ostatecznie nie udało im się utrzymać tego wyniku i pierwsza odsłona tej emocjonującej rywalizacji zakończyła się wynikiem 17 do 15.
Podrażnione prowadzeniem Karczewa, warszawianki wyszły na drugą połowę mocno zmotywowane. Z pewnością usłyszały w szatni od trenera sporo przykrych słów. Widać poskutkowały, bo na odrobienie strat i doprowadzenie do remisu 17 do 17, potrzebowały jedynie dwie minuty. Od tego momentu na karczewskim parkiecie, rozpoczął się prawdziwy piłkarski roller coaster. Zawodniczki Varsovii obejmowały prowadzenie, a chwilę później - karczewianki wyrównywały. I tak w kółko… W 11. minucie drugiej odsłony spotkania, znów lepsze były nasze dziewczyny. To one wyszły na prowadzenie, a warszawianki musiały gonić wynik. Każda ze stron - za wszelką cenę - starała się przechylić szalę meczu na swoją korzyść, ale wynik wciąż pozostawał nierozstrzygnięty. Taka sytuacja trwała aż do 28 minuty. W moim subiektywnym odczuciu, przełomowym momentem spotkania był karny dla Karczewa egzekwowany przez Magdę Berlińską, która rozegrała w czwartek rewelacyjne spotkanie, aż siedmiokrotnie wpisując się na listę strzelców, w tym trzykrotnie pewnie trafiając do bramki Varsovii z rzutów karnych. Pomyliła się tylko raz… Warszawianki niestety odpowiedziały celnie, dwukrotnie przełamując stojącą w bramce Karczewa Natalię Popis. W 28. minucie i 25 sekundzie prowadziły już 30 do 28. Mimo wysiłków, piłkarkom MKS-u nie udało się odrobić strat, było zbyt mało czasu… W efekcie musiały zanotować kolejną porażkę 28 do 31.
Trzeba pochwalić MKS Karczew za ambicję i walkę do samego końca. W miniony czwartek, bardzo dobre spotkanie rozegrał cały karczewski team. Najskuteczniejszymi zawodniczkami meczu były: Dominika Baran, Magda Berlińska, Natalia Barańska, Ola Gałązka i Natalia Idziak. Taka postawa cieszy i tylko żal, że teraz, kiedy już za kilka tygodni zelżeją obostrzenia związane z pandemią, kibice nie będą mogli doświadczyć takich sportowych wrażeń, bo tegoroczny sezon I ligi piłki ręcznej kobiet dobiega już końca. Przed naszym dziewczynami jeszcze tylko jedno wyjazdowe spotkanie z drużyną SMS ZPRP II Płock. Mam nadzieję, że równie udane, za co mocno trzymam kciuki!
MKS Karczew - UKS Varsovia Warszawa 28:31 (17:15)
UKS Varsovia Warszawa: Dworniczuk Iga (6), Dworniczuk Julia (5), Ciborowska (4), Zub (4), Weber (3), Kostuch (2), Zabielny (2), Gomulak (1), Granicka (1), Janik (1), Lasek (1), Puckowska (1), Klarkowska, Kolasińska, Skrzypek, Sobka
MKS Karczew: Baran (7), Berlińska (7), Barańska (3), Gałązka (3), Idziak (3), Jarosiewicz (2), Macikowska (1), Włodkowska (1), Zawadzka (1), Ciecierska, Janowska, Krawczyk, Popis, Wojewódzka, Gałas, Krzyżak
Andrzej Idziak
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie