
Pomimo ambitnej postawy na boisku i walki aż do ostatnich minut, MKS Karczew uległ w kolejnej kolejce 1. ligi kobiet w piłce ręcznej drużynie MTS Kwidzyn 25:29 (14:17).
To nie był zły mecz w wykonaniu podopiecznych Grzegorza Ankiewicza. Powiedziałbym nawet, że jeden z lepszych, jakie rozegrały w tym sezonie na własnym parkiecie. A jednak zakończył się porażką, która boli podwójnie, bo karczewianki doznały jej w rywalizacji ze swoim odwiecznym rywalem. Każdy, kto interesuje się piłką ręczną, doskonale wie, że o pojedynkach Karczewa z Kwidzynem można by napisać całą epopeję. Drużyny, które pod względem umiejętności reprezentują podobny piłkarski poziom, miały okazję mierzyć się ze sobą już niejeden raz, a fortuna w tych zmaganiach sprzyjała na zmianę to jednym, to drugim. Nic więc dziwnego, że przed rozpoczęciem spotkania trudno było obstawić, kto w tym pojedynku będzie górą.
W sobotę (7 grudnia br.) w mecz lepiej weszły zawodniczki Kwidzyna, które już pierwszą swoją akcję zakończyły udanym rzutem do bramki, by po niespełna półtorej minucie gry prowadzić z gospodyniami dwa do zera. Na odpowiedź Karczewa nie trzeba było długo czekać. W trzeciej minucie spotkania karczewianki zaliczyły udane trafienie i na tablicy świetlnej było już tylko 2:1 dla Kwidzyna. Ale kwidzynianki nie zamierzały tego meczu odpuścić. Doskonałe zdawały sobie sprawę z tego, jak groźne są miejscowe zawodniczki i że kilka minut dekoncentracji może kosztować je utratę przewagi, która później będzie niesłychanie trudna do odrobienia. Dlatego umiejętnie kontrolując sytuację na boisku i nie pozwalając karczewiankom zbliżyć się do remisu, w pierwszej kwarcie meczu zachowywały przewagę jednej lub dwóch bramek. Szybkie tempo tego spotkania - z dużą liczbą akcji w wykonaniu obu zespołów i rzutów na bramkę - mogło podobać się karczewskim kibicom, gorąco dopingującym swoją drużynę. Mimo kilku bramkarskich parad w wykonaniu Natalii Popis, nieuwaga zawodniczek Karczewa w obronie spowodowała, że kwidzynianki zaczęły podwyższać wynik. W 11 minucie prowadziły trzema, a kilka chwil później - już czterema trafieniami. Karczewianki ambitnie próbowały „gonić wynik”, ale dłuższą chwilę nie przynosiło to niestety spodziewanego efektu. Sytuacja uległa zmianie dopiero w 17. minucie, kiedy to podopiecznym Grzegorza Ankiewicza udało się zmniejszyć przewagę rywalek do jednej bramki, by chwilę później, w 18. minucie, doprowadzić do wyrównania 10 do 10.
Kiedy wydawało się, że przełamanie ambitnie grających piłkarek Karczewa staje się faktem, rozpoczęła się gra na przewagę to z jednej, to z drugiej strony. Zaczął się typowy piłkarski rollecoaster... Raz na prowadzenie wychodził Kwidzyn, raz Karczew. Taka sytuacja trwała aż do 26. minuty. Chwila dekoncentracji, okres słabszej gry MKS-u i nagle zrobiło się 17 do 14 na korzyść kwidzynianek. To zaś oznaczało przegraną karczewianek w pierwszej połowie.
Początek drugiej odsłony tej rywalizacji to było w wykonaniu zawodniczek Karczewa prawdziwe wejście smoka. Wystarczyły im dwie minuty, żeby odrobić straty i na tablicy świetlnej pokazał się wynik remisowy 17 do 17. Tuż przed 4 minutą drugiej połowy meczu gospodynie pierwszy raz w tym pojedynku wyszły na prowadzenie i chociaż chwilę później pozwoliły piłkarkom z Kwidzyna wyrównać, to już w 7 minucie ponownie objęły prowadzenie. W 13. minucie prowadziły ze swoimi rywalkami trzema bramkami. Na trybunach hali karczewskiego MOSiR-u zapanowała prawdziwa euforia. Niestety… Były to miłe złego początki. W końcówce spotkania karczewiankom zabrakło chłodnej głowy i piłkarskiego wyrachowania. Kilka nieudanych akcji zakończonych pudłami, słabsza gra w obronie i w efekcie w 18. minucie w meczu mieliśmy ponownie remis. Siedem minut przed końcem jeszcze raz na prowadzenie wyszły piłkarki MKS-u i okazało się, że to… wszystko na co było je stać w tym spotkaniu. Wyrafinowana i konsekwentna gra kwidzynianek do końca meczu nie pozwoliła już karczewiankom na wiele. Nie pomogła też - a może nawet zaszkodziła - zmiana gry na ustawienie 7 na 6. Nasze dziewczyny zupełnie się pogubiły. Po kilku żenujących przechwytach piłki przez rywalki i rzutach do pustej bramki przewaga Kwidzyna wzrosła do 4 trafień i kolejna porażka MKS-u stała się faktem.
Szkoda, bo był to z pewnością mecz, który można było wygrać. Zabrakło naprawdę niewiele. I chyba nie sportowych umiejętności, bo tych naszym dziewczynom z pewnością nie brakuje, ale raczej czegoś w psychice. Może trochę spokoju, chłodnej głowy, a może lepszej koncentracji i większego zdeterminowania w końcówce spotkania. Historia sportu zna wiele takich sytuacji i jak piszą komentatorzy - „przegranych wygranych meczy”. Nie oceniamy jednak dziewczyn zbyt surowo, wszak to tylko (aż!) sport. Okazję do zrehabilitowania będą miały już we wtorek, 10 grudnia o godz. 19.30, kiedy to zmierzą się na wyjeździe z drużyną WKPR Wesoła Warszawa. Trzymamy kciuki, na pewno będzie lepiej!
Andrzej Idziak
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie