Reklama

Sukces zignorowany przez burmistrza

Rozbrzmiewający dźwięk orkiestry karczewskiej OSP, wkoło wiwatujący tłum, wystrzały fajerwerków, tort, asysta policji, a z autobusu wysiadają one, czyli piłkarki ręczne Międzyszkolnego Klubu Sportowego Karczew. Szok i niedowierzanie - powiedziałby Wołoszański. Przywitanie godne mistrzyń. Zasłużyły, bo przecież to czwarte z rzędu Mistrzostwa Polski, w których MKS Karczew zdobywa medal. Powód do dumy dla wszystkich, no prawie wszystkich...

Mogę śmiało napisać, że chyba nie ma takiego drugiego klubu młodzieżowego, który w czterech, podkreślam czterech, imprezach mistrzowskich z rzędu zdobywa medal. Do złota i dwóch brązów młode szczypiornistki dorzuciły srebro. - Kibice są z nami zawsze. Nieważne czy wygrywamy, czy przegrywamy, oni zawsze nas dopingują i wspierają – mówią zgodnie dziewczyny. A włodarze? Pewnie macie stypendia sportowe, w końcu nie jest to tani sport – pytam. I szybko gryzę się w język, bowiem na twarzach zawodniczek maluje się smutek i zdziwienie. - Nic z tych rzeczy -  mówią cicho. W takim razie coś tu nie gra, więc postanowiłem spotkać się z prezesem MKS -u  Rafałem Ziółkowskim i spytać, w czym tkwi problem. Klub sportowy, który posiada liczne tytuły, jest jednym z najlepszych w Polsce, klub, który rozsławił Karczew i cała gminę, miałby być traktowany przez władze po macoszemu? To się kupy nie trzyma, mówiąc kolokwialnie.

Okiem prezesa
Niestety, to, co usłyszałem potwierdziło tylko moje obawy.  - Najbardziej cierpią w tym wszystkim dziewczyny, nie my, czyli rodzice, bo to, co dla nich robimy wynika z potrzeby serca, ani nie klub, bo klub dumny jest z ich osiągnięć i dobrze wiemy, ile te sukcesy wymagają ciężkiej pracy i dyscypliny. Co więcej, to są pilne uczennice, wiele z nich zdaje do następnej klasy z czerwonym paskiem. Niedawno wróciliśmy z Puław - z Mistrzostw Polski- zapraszałem burmistrza, aby przyszedł na rynek i przywitał dziewczyny, ponieważ byłaby to dla nich ogromna nobilitacja i dowartościowanie, taki efekt wow. O kurcze, sam burmistrz osobiście nam gratuluje... Niestety, bez efektu – mówi prezes Ziółkowski. W imieniu burmistrza miała pojawić się przewodnicząca rady, ale ona również nie mogła. Ostatecznie „karczewskie złotka” przywitała w imieniu włodarzy przewodnicząca Komisja d/s Oświaty, Kultury i Sportu – pani Anna Osial. Powinienem napisać „przywitała” bowiem Pani Osial tylko stała w tłumie. Pachnie mi tu typową spychologią: ja nie mogę, niech  ktoś inny pójdzie. A przecież zawody tej rangi są raz w roku, to jak urodziny. – Kuriozalne jest również to, że żąda się od nas, żebyśmy to my wysyłali do Urzędu informacje o tym, co, gdzie, kiedy i jak zdobyliśmy. Nie jesteśmy anonimowi, mamy stronę internetową, jest przecież „Głos Karczewa”, a tam też ktoś pracuje – dodaje. Złośliwi powiedzą zaraz, że MKS Karczew „ma parcie na szkło”, ale rozumując w ten sposób, moglibyśmy śmiać się z każdego sportowca, który ma jakieś sukcesy. Przecież zainteresowanie publiczne to ogromna dawka motywacji do dalszej pracy i podwójna frajda z ukochanej dyscypliny. Problem ignorowanie MKS -u przez władze był już poruszany, np. na jednym z portali społecznościowych, co spotkało się z dziwną reakcją burmistrza. W skrócie opiszą ją cztery słowa: „Ale o co chodzi?”. Argument był jeden: przecież miasto dotuje klub w wysokości 100 tys. zł rocznie. – To nie do końca prawda, bowiem jest to kwota 92 tys. zł rocznie, z czego w umowie widnieje zapis, iż 46 tys. zł przeznaczone jest na wynajem hali. Nie zdziwi nikogo, że chcielibyśmy tych pieniędzy jak najwięcej, zwłaszcza, że one nie idą na marne. Mamy sukcesy, promujemy miasto, dziewczyny jeżdżą po Polsce, za granicę, wygrywają turnieje, wszędzie nas znają. Sukces za sukcesem, mniejszy większy, ale jednak. Takie są fakty, niech więc nikt się nie dziwi, że te młode dziewczyny chciałyby też być zauważone przez władze. Dla nich to ważne, one żyją tym sportem. W zeszłym roku zawodniczki zostały zaproszone na sesje rady i otrzymały komplet piłek do gry, gdy dotychczas dostawały gadżety typu długopis czy smycz z logo miasta – opowiada Ziółkowski. Zarówno on, jak i rodzice, regularnie chodzili na posiedzenia Komisji d/s Sportu i mówili o potrzebach klubu, jednak ciągle brakowało chęci dialogu z drugiej strony. Stypendia sportowe? Coś takiego tutaj nie istnieje. – Pierwsze pisma w tej sprawie wysłałem 2 lata temu, a wtedy poinformowano mnie, że nie ma na to pieniędzy, ale do sprawy władze wrócą przy  następnym budżecie. W zeszłym roku wysłałem pismo z prośbą o ustanowienie regulaminu przyznawania stypendiów sportowych w kontekście wszystkich sportowców w gminie, bo takowego nie ma – dodaje. Musicie wiedzieć, że nie jest to tani sport: wymiana butów dwa razy w roku, stroje meczowe, treningowe, dresy, to wszystko kosztuje. Okazuje się nawet, że część strojów jest przechodnia, inne zasponsorowali rodzice... To, o czym mówił prezes Ziółkowski, stanowi tylko czubek góry lodowej tumiwisizmu, z jakim, niestety, zderzył się MKS.

Subiektywny akcent
Dziennikarz powinien być obiektywny, stronić od własnego osądu i nie ferować pochopnie wyroków, a przynajmniej nie publicznie. Starałem się zawsze trzymać tej zasady, jednak zawsze jest pierwszy raz. Sam wiele lat uprawiałem sport, co prawda amatorsko, ale jednak. Startowałem w zawodach i wiem, jak smakuje rywalizacja i czym jest wsparcie oraz doping. Nie mogę więc być obojętny, bo wiem, co czuje MKS Karczew. Zawodniczki nie mają dużych wymagań, chcą być po prostu docenione, chcą wsparcia od władz, przecież to nie jest tani sport, wszak sprzęt kosztuje. Owszem, miasto dotuje klub i chyba wychodzi z założenia, że tylko o kasę tu chodzi. Pamiętajmy, że lwia część dotacji idzie na wynajem sali do treningów w... Miejskim Ośrodku Sportu i Rekreacji w Karczewie. Zwykły uścisk dłoni, odrobina atencji ze strony  prasy miasta i gminy Karczew („Głos Karczewa”), to nie są drogie rzeczy. - Urząd wymaga, abyśmy sami wysyłali im materiały o nas, to trochę niedorzeczne – przypomina prezes Ziółkowski. Trudno się z nim nie zgodzić. Każdy chciałby mieć „gotowca”, zrobić kopiuj – wklej i mieć odhaczoną „robotę”.  To nie kłopot otrzymać zdjęcia i suche fakty – gdzie, co i ile, kłopotliwe okazuję się pisanie. Wydaje mi się, że burmistrz Łokietek powinien brać przykład, np. z wójta gminy Wiązowna Janusza Budnego, który swoimi działaniami wspiera sport, a z GKTS Wiązowna zrobił niejako wizytówkę gminy. Stara się w miarę swoich możliwości żyć z klubem, z jego sukcesami i porażkami (ich jak najmniej). Wiadomo, że bez pieniędzy trudno coś zdziałać, ale same pieniądze to nie wszystko. Potrzebne jest jeszcze bycie zauważonym i docenienie. A podziękowania w formie kubka i smyczy z logo gminy to raczej nietrafiony pomysł. Medal ma dwie strony, a etyka dziennikarska zobowiązuje, dlatego jestem bardzo ciekaw, co w tej sprawie powie sam burmistrz Karczewa. Potwierdzi zarzuty klubu, zaprzeczy, a może obieca poprawę? Mam nadzieję, że przekonacie się o tym w przyszłym numerze, nadzieję, bowiem z autopsji wiem, że urzędy zawsze długo odpisują. Klub o takich sukcesach powinien  czuć się częścią miasta i gminy, którą reprezentują, a na razie widzę tu dwie rodziny: oni sobie, one sobie...

// fot. archiwum MKS Karczew

Aplikacja iotwock.info

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo iOtwock.info




Reklama
Wróć do